Artykuły

Trojanki w Tarnowie

Wchodzący do niewielkiej salki widzowie niespodziewanie przekraczają granicę między codziennością a rzeczywistością teatralną. Pokrywająca wszystko surowa, miejscami nadpalona tkanina, grube konopne sznury przecinające przestrzeń i zaplątany w nie odłamany potężny konar od pierwszej chwili nie-pokoją, zmuszają do skupienia. Milkną rozmowy. Aby usiąść, trzeba wyminąć znieruchomiałe na podłodze zasypanej słomą - kobiety w ciemnych, powłóczystych szatach. Tak rozpoczynają się na małej scenie tarnowskiego Teatru im. Solskiego "Trojanki" Eurypidesa w adaptacji Jean Paula Sartre'a - przedstawienie dyplomowe Jacka Andruckiego, studenta IV roku Wydziału Reżyserii warszawskiej PWST. Autorem scenografii jest Marek Dobrowolski.

Akcja tragedii zaczyna się wkrótce po upadku Troi. Grecy szykują się do odpłynięcia. Branki trojańskie czekają na decyzję, komu będą przyznane jako łup wojenny. Przeżyły śmierć najbliższych, teraz zaś - poddane bezwzględności zwycięzców, pozbawione możliwości wyboru, traktowane jak przedmioty -rozmaicie na tę sytuację reagują. Łączy je jedno: godność, ocalająca człowieczeństwo. Ludzki wymiar tragedii podkreśla rezygnacja z postaci bogów, zrozumiała także wobec odejścia w inscenizacji i grze aktorskiej od sztywnej pozy pseudoantycznej.

Uosobieniem przemocy jest w spektaklu Taltybios (Aleksander Pestyk) - podrzędny wykonawca poleceń greckich wodzów oraz podporządkowani mu dwaj Żołnierze. Ich brutalność, agresywność. szczęśliwie nie przerysowana, a dodatkowo zaakcentowana kostiumem (zwierzęce skóry, metalowe hełmy zasłaniające cześć twarzy), kontrastuje z zachowaniem Trojanek. Najlepiej widoczne jest to w zainscenizowanej przez Andruckiego scenie przygotowań do pogrzebu zamordowanego syna Andromachy: powolne, rytualne ruchy obmywania, namaszczania i zawinięcia w tkaninę - i nagle gwałtowne wtargnięcie żołnierzy, pośpiech, niemal wyszarpnięcie zwłok.

Hekuba Marii Wójcikowskiej, pogodzona z utratą królewskiej dostojności (w pierwszej scenie zdejmuje i odkłada klejnoty - insygnia), stara się być dla pozostałych oparciem, źródłem siły i spokoju. Skrywana, lecz przebijająca niekiedy (w reakcjach na przepowiednie Kasandry) głęboko zakorzeniona nienawiść do wrogów wybucha z cała siłą w momencie spotkania z Heleną. Przestaje obowiązywać nawet przestrzegana dotąd zasada ukrywania uczuć w obecności Greków. Hekuba krzyczy, przeklina, pragnienie zemsty przesłania wszystko. Ocalenie tej, którą uważa za przyczynę nieszczęść, jest dla niej nieszczęściem ostatnim.

Kasandra Romy Warmus we własnej psychice stara się znaleźć azyl, ucieczkę przed otaczającą grozą. Skoncentrowana na płomyku kaganka jako jedyna spośród branek wie, co przyniesie przyszłość. Wiedza ta, pewność, że zbrodnie Greków będą pomszczone, czyni ją silną nawet wobec perspektywy bliskiej śmierci. Andromacha - Zinaidy Zagner jest początkowo jakby odrętwiała, nie bierze udziału w rozmowach. Ożywia ją jedynie myśl o synu, którego pragnie wychować na mściciela i przyszłego władcę odrodzonej Troi. Śmierć dziecka, wobec której jest całkowicie bezradna, staje się i dla niej faktycznym kresem życia. Chór Branek Trojańskich (Irena Byszewska, Jolanta Gadaczek, Józefina Werner oraz Maria Grodzicka) nie komentuje wydarzeń z pozycji obserwatora, lecz w pełni w nich uczestniczy.

Na specjalną uwagę zasługuje potraktowanie przez reżysera postaci Heleny, granej przez Jadwigę Grygierczyk. Jej pojawienie się zaskakuje widzów. Ruda peruka oraz intensywny makijaż, pokrywający twarz warstwą złota - zgodnie z ówczesnymi kanonami urody - uwalniają aktorkę od obowiązku bycia piękną w sztampowy, "hollywoodzki" sposób i pozwalają na zbudowanie roli znacznie bardziej pogłębionej niż to zwykle w przypadku Heleny bywa. Racje, którymi walczy o życie (z długiego monologu oryginału przekształcone w dialog), sprawiają, że również w niej dostrzegamy ofiarę przemocy. Tragizm pogłębia fakt, że jej racji nie chce zrozumieć -- ani dysząca nienawiścią Hekuba, ani Menelaos (Tomasz Piasecki). Podjęta przez niego wśród obaw i uników decyzja o ułaskawieniu wynika ze słabości, nie zaś przekonania o słuszności argumentacji.

Spektakl tarnowski stanowi kolejną w naszym teatrze próbę wydobycia z antycznej tragedii wartości naprawdę współczesnych, interesujących i istotnych dla dzisiejszego odbiorcy. Dzięki przemyślanej, spójnej wewnętrznie, oszczędnej inscenizacji, dobrej pracy zespołu aktorskiego - tę próbę debiutują-cego reżysera można uznać za udaną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji