Madama Butterfly przeniosła się do Tokio
Odchodzę od konwencji, bardziej chcę się skoncentrować na emocjach bohaterów, niż na kulturze japońskiej - mówi Pia Partum, która w szczecińskiej operze wyreżyserowała operę Giacomo Pucciniego. Premiera w sobotę.
Oryginalnie rzecz dzieje się w Nagasaki na przełomie XIX i XX wieku. Do portu przybija amerykański okręt marynarki wojennej. Młody oficer Benjamin Franklin Pinkerton wdaje się w romans z 15-letnią gejszą, nazywaną po angielsku Butterfly Biorą ślub. Pinkerton znów odpływa do Ameryki, a Butterfly czeka na niego przez trzy lata, wychowując dziecko - owoc nocy poślubnej. Mąż w końcu wraca, ale z młodą Amerykanką, "prawdziwą żoną". Zrozpaczona Japonka łapie za sztylet z napisem "Niech z honorem umiera ten, komu los nie pozwolił z honorem żyć".
W interpretacji Pii Partum akcja "Madamy Butterfly" przenosi się do współczesnego Tokio. Główna bohaterka nie jest naiwnym dziewczęciem. - Jest kobietą, która wie, w co się wikła, brnie w to świadomie - mówi reżyserka. - Dlatego pojawia się nowa postać, tancerz-ćma, alter ego bohaterki.
- To będzie opera inna niż wszystkie - podkreśla Angelika Rabizo, dyrektor Opery. - I to nie tylko dlatego, że akcja jest przeniesiona w czasy współczesne. Wyjątkowa jest też choreografia, dekoracje. Zamówiliśmy na przykład ponad tonę różowego piasku, z którego powstały wydmy.
Kimono, w którym występuje główna bohaterka (w jej rolę wcielają się dwie solistki - Maria Gessler i Marieke Wikesjö), zostało sprowadzone z Japonii. Waży 15 kg. Autorką scenografii jest Barbara Hanicka, a orkiestra zagra pod batutą Wojciecha Semerau-Siemianowskiego, dyrektora artystycznego szczecińskiej Opery.
Premiera odbędzie się w sobotę o godz. 19 w namiocie przy ul. Energetyków. Bilety (od 39 do 90 zł) są wyprzedane, ale warto zapytać o nieodebrane rezerwacje. Kolejny spektakl w niedzielę o godz. 18