Artykuły

Antybajka

Piotruś Pan przez dekady był synonimem niedojrzałości jako świadomego wyboru. Pani Darling, matka trójki dzieci, które wybrały się pewnego razu do Nibylandii, była zagadkową postacią: oprócz matczynej delikatności nosiła w sobie tajemnicę uśmiechu, który nigdy nie był uśmiechem "do końca", albowiem w kąciku ust miała małą skrzyneczkę, dostępną tylko dla Piotrusia Pana. Tyle zapamiętałam z dziecięcej lektury książki Jamesa Matthew Barriego. Miałam okazję odświeżyć tę wiedzę na spektaklu Eweliny Marciniak.

Scenariusz Michała Buszewicza jest bardzo zbliżony do pierwowzoru. Poza pewnymi niuansami (rozbudowana rola psa, fabuła zubożona o niektóre perypetie bohaterów w Nibylandii, Zaginieni Chłopcy łagodniejsi niż książkowe istoty "żądne krwi", Piotruś nieco łaskawszy dla swych poddanych, bajka Wendy o nieco innym przebiegu) i współczesnym podrasowaniem dialogów, mamy do czynienia z wierną adaptacją. Pozwala to stwierdzić, że "Piotruś Pan" Barriego jest bajką okrutną, przesiąkniętą stereotypami, z postaciami pozbawionym empatii. Wyrachowany Pan Darling, infantylna Pani Darling, poniewierany pies, wykorzystywany w charakterze niańki, historia tytułowego bohatera, który uciekł od swojej mamy po urodzeniu - to wszystko sprawia, że ani tekst oryginalny, ani przeniesiony na scenę nie wpisują się w konwencję książek dla dzieci nastawionych na propagowanie pozytywnych wzorców.

Państwo Darling są małżeństwem o tradycyjnym podziale ról. Pan Darling jest stąpającym twardo po ziemi finansistą, Pani Darling rysuje uśmiechnięte dzieci. Przed wyjściem na kolację Pani Darling się maluje, Pan Darling się do niej dobiera. Kobieta ma wyglądać i folgować samczej chuci. To lekcja numer jeden dla dziewcząt i chłopców. Małżeństwo nie wychowuje dzieci, ma od tego niańkę - psa. Rodzina pomiata nim jak niewolnikiem, "bo mu płaci". Lekcja numer dwa: szacunek jest na sprzedaż. Główną ambicją Pani Darling jest porządek. Ambicja ta jest tym groźniejsza, że chodzi o porządkowanie zawartości dziecięcych główek: pani Darling co wieczór cenzuruje i dyscyplinuje myśli swoich dzieci w imię "tępienia niegrzeczności, dobrych manier, pachnącej grzeczności". Niczym totalitarna władza, tępi zatem przejawy indywidualizmu, ocenia, weryfikuje, nagradza i karze. Jasno oddziela też dobro od zła, to, co wypada, od tego, co nie wypada ("Chłopcy nie powinni się bawić Hello Kitty"). Lekcja numer trzy. Co tam gender i inne wymysły kawiorowej lewicy. Stereotyp to bezpieczeństwo i najważniejsze wyznanie wiary.

Tak wyłożoną lekcję postaci dziecięce oraz mieszkańcy Nibylandii przyswoili sobie wzorowo. Dziewczynki istnieją tylko za sprawą swojej seksualnej użyteczności. Dzwoneczek wije się wokół Piotrusia Pana. Kapitan Hak również ma podwładną - wytatuowaną Marilyn Monroe (kapitan to czarny charakter, więc pije, pali i ma tatuaże), która z oddaniem zaleca się do niego. Kobieta to atrybut władzy, która istnieje o tyle, o ile zostaje dostrzeżona przez mężczyznę. To dlatego Dzwoneczek i Wendy będą rywalizować między sobą o względy Piotrusia Pana - boją się zniknąć w społecznej hierarchii.

A Wendy, wiadomo, nawet w tak pięknej krainie jak Nibylandia, do szczęścia potrzebuje domku. Zagubieni Chłopcy - banda Piotrusia Pana, potrzebują mamy do opowiadania bajek. Wendy na mamę się nadaje - ma biust ("ulala" - z podziwem komentują ten fakt chłopcy) oraz świadomość, że ma "prać ubranie i przyszywać guziki".

Już podczas pierwszego spotkania Wendy całuje się z Piotrusiem Panem (nie pytajmy o Dzwoneczek, nie bądźmy naiwni, poligamia jest trendy - oczywiście jedyna normatywna to poligamia męska). Piotruś Pan uciekł z domu, bo się potwornie zmęczył "matką w szlafroku i ojcem, co głosi". Teraz Piotruś ma dla nas song o swoim bicepsie i "władaniu nożem". Może i uciekł za młodu z rodzinnego toksycznego gniazda, ale lekcję odrobił bezbłędnie. Piotruś Pan i Kapitan Hak. Awers i rewers tej samej monety, bo obaj posługują się tą samą retoryką ("Najważniejsze to budowanie autorytetu, czyli strachu").

Nawet w Nibylandii hierarchia nie ulega zachwianiu. Jasno zostaje wyznaczona granica między dorosłymi a dziećmi. Oddajmy głos Piotrusiowi: "Dorośli nigdy nie mają racji" ("taaaak!" - szepcze zachwycona dziecięca widownia); "Ledwo się dzieci urodzą - to rodzice są na nie źli przez całe życie" (dziatwa milczy, chyba posmutniała?). "Dorośli niszczą się podczas pogawędek i uroczystych kolacji" (chichot dorosłych). A zatem sprawa jest jasna. Nie ma dobrych rodziców, są tylko ci mniej i bardziej okrutni. I tak już jest. Z dogmatami się nie dyskutuje. Państwo Darling łatwo godzą się z ucieczką dzieci, nawet chcieli zamknąć już okno, skoro dzieci "i tak nie przyfruną", ale pech chce, że marnotrawne potomstwo powraca. Żadnych powitań - wróciły, mówi się trudno. W finale dowiadujemy się, że Wendy trochę tęskni za Piotrusiem Panem, mimo że ma "fajne życie, męża i dom". Bo przecież, jak śpiewała feministka Alicja Majewska: "Męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać". Kurtyna.

Dodać należy, że w książce, oprócz wizji starzejącej się Wendy i kolejnych pokoleń dzieci zabieranych przez Piotrusia Pana do Nibylandii, na koniec otrzymujemy jedno symptomatyczne zdanie: "I będzie trwało to tak długo, póki dzieci będą wesołe, niewinne i bez serca" (Barrie, 1991, s. 184). W spektaklu nie zostaje podjęta dyskusja z tym przekonaniem o świadomym złu immanentnie wpisanym w dzieciństwo.

Powielając najgorsze wzorce tradycyjnej kultury, twórcy uwspółcześnili warstwę estetyczną spektaklu i język dialogów. Unowocześniono, na przykład, kostiumy: Dzwoneczek ma krótkie szorty, zły Kapitan Hak przypomina Marilyna Mansona, Piotruś Pan pojawia się w srebrnym dresie. Twórcy nawiązują również do współczesnych bajek i kultury masowej. Pies-niańka chwali się, że "pokonał Kung Fu Pandę", w dialogach pojawiają się Michael Jackson i Mick Jagger. W rezultacie "Piotruś Pan" w reżyserii Eweliny Marciniak to bajka w stylistyce porno MTV. Jest skrótowo, głośno, wrzaskliwie i chaotycznie. Aktorzy krzyczą, czasem nie można nawet zrozumieć kwestii. Fabuła wije się niekonsekwentnie, w dialogach padają niezrozumiałe nawiązania do "Pancernika Potiomkina" czy afery wokół Wikileaks. Zresztą te intertekstualne wtręty nie zostają przez mało-letnią publiczność wychwycone. Być może ideą było przedstawienie historii Nibylandii jako antyutopii, uczynienie Piotrusia Pana nośną metaforą okrutnej współczesności. Być może spektakl był przeznaczony i dla dorosłego, i dla młodego widza. W efekcie stał się przedstawieniem dla nikogo.

Miało być wielopoziomowo, wyszło hermetycznie. Ani to sztuka dla dorosłych, którzy (miejmy nadzieję) niechętnie żywią się sztampą, ani dla dzieci, które w trakcie dwugodzinnego spektaklu pokładają się na fotelach, nie kryjąc znudzenia orgią estetycznej dowolności.

Alicja Morawska-Rubczak, badaczka, kuratorka i reżyserka teatru dziecięcego, w tekście "Dla najmłodszych" pisała, że "to nie wiek odbiorców decyduje o wadze przedsięwzięcia, ale jakość spektaklu". Jest to może i oczywista konstatacja, ale warta przypomnienia. Infantylizacja przekazu scenicznego nie jest sposobem na wychowanie mądrej, otwartej na dyskusję widowni. Infantylizacja to proponowanie świata arbitralnego, spolaryzowanego, z którym nie ma dyskusji. To naiwna wersja propagandy. Tym uważniej powinniśmy przyglądać się spektaklom dla dzieci. Lizusostwo nie jest gwarantem dialogu z młodym widzem, a dyletantyzm jest groźny.

Nie wystarczy kilka nośnych riffów gitarowych, kilka fikołków i dowcipów z pogranicza dobrego smaku, by zapewnić rozrywkę, która nie obraża inteligencji (także, zwłaszcza?) małego widza. "Piotruś Pan" ze swoim archaicznym mentorstwem, brakiem niuansów w aksjologizowaniu świata, zarówno ten Jamesa Matthew Barriego, jak i ten zaprezentowany w Teatrze Współczesnym w Szczecinie jest antybajką o antyutopii.

Ewelina Marciniak znana jest z feminizujących wypowiedzi. Być może tekst Barriego został przywołany w celu krytycznym. Nie widać tego jednak w spektaklu. Karykaturę zagrano w skali jeden do jeden, a ironia bez dystansu się nie broni. Twórców, tak jak polityków, należy oceniać po efektach, a nie intencjach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji