Artykuły

Iber nie poradził sobie ze Snami Wyrypajewa

Ciekawy tekst i niezłe aktorstwo nie wystarczyły, by "Sny" Teatru BO-TO uznać za udane przedstawienie. Reżyser Cezary Iber stworzył spek­takl chaotyczny i przekrzyczany. Niezależny Teatr BOTO, założony kil­kanaście miesięcy temu przez trój­miejskich twórców teatralnych, przy­gotował właśnie swoją drugą scenicz­ną premierę. Po "Zielonym człowie­ku" Jakuba Roszkowskiego w reżyse­rii Adama Nalepy członkowie grupy sięgnęli po tekst rosyjski - "Sny" Iwa­na Wyrypajewa, jednego z najważniej­szych współczesnych dramatopisarzy europejskich. Jego teksty stano­wią spory problem dla inscenizatorów. Trudno doszukać się w nich tra­dycyjnej fabuły, a bohaterowie Wyrypajewa nie rozmawiają ze sobą, tylko monologują.

Podobnie jest w"Snach". Bohate­rowie dramatu - piątka narkomanów - opowiadają o sobie, Bogu, pięknie czy odlocie. Jednak nie ma tu typo­wych reportażowych sytuacji, całość napisana jest metaforycznym, poe­tyckim językiem, mającym oddać ogląd świata po zażyciu narkotyków (np. o zajściu w ciążę i poronieniu bohater­ka mówi, że "zalęgły jej się w brzuchy ptaki, które wyfrunęły").

"Sny" przygotował Cezary Iber, ak­tor, który parę tygodni temu zadebiu­tował jako reżyser (jeśli wierzyć recen­zentom - udanie) spektaklem "Blan­che i Marie" Pera Olova Enquista w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Niestety, z tekstem Wyrypajewa Iber sobie nie poradził.

"Sny" to spektakl chaotyczny i prze­krzyczany, szczególnie w początko­wych scenach. Reżyser zrezygnował z jednej z bohaterek dramatu. Przed­stawienie rozpoczyna od nieprzeko­nującego chwytu - przywodzącego na

myśl chociażby "Piaskownicę" Micha­ła Walczaka - bohaterowie odgrywają dzieci rozmawiające o poważnych, "do­rosłych" sprawach. Spektakl zaopa­trzony został w prawie wszystkie nie­zbędne elementy nowoczesnego tea­tru - a przynajmniej jego odłamu zapa­trzonego w realizacje scen niemiec­kich. Mamy więc w "Snach" projekcje wideo i wizualizacje, piosenki śpiewa­ne przez aktorów do mikrofonu czy próby obalania fikcji scenicznej po­przez prezentację nagrań z "prywat­nymi" opowieściami aktorów. W dru­giej części przedstawienie nabiera bar­dziej spójnej i przejrzystej formy i zy­skuje wyraźniejszy rytm - jednak to przede wszystkim zasługa tekstu, a nie zabiegów reżyserskich.

Członkowie Teatru BOTO swoją dru­gą produkcję - podobnie zresztą, jak i "Zielonego człowieka" - postanowili grać w przestrzeni nieteatralnej. Pre­mierowe pokazy "Snów" odbyły się w gdańskiej świetlicy "Krytyki Politycz­nej" oraz w sopockiej Państwowej Ga­lerii Sztuki. Szczególnie ta druga loka­lizacja dała ciekawe możliwości budowania przestrzeni: aktorzy grali w du­żej sali wystawowej, a widzowie oglą­dali przedstawienie z antresoli.

Na pewno plusem "Snów" jest gra aktorska. Precyzyjnie i dojrzale wypa­da duet aktorów z Teatru Wybrzeże

- Magdalena Boć i Robert Ninkiewicz. Szczególnie Boć stworzyła jedną ze swoich najciekawszych w ostatnim cza­sie ról. Duże możliwości - i tak nie do końca wykorzystane przez reżysera - zaprezentowała debiutująca na trój­miejskiej scenie Małgorzata Szczer­bowska - na pewno warto czekać na jej kolejne role. Trochę w tle tej trójki prze­strzeni dla siebie szukał przez cały spek­takl Grzegorz Sierzputowski.

Mając w pamięci świetny "Tlen" Wyrypajewa w inscenizacji Agnieszki Ol­sten w Teatrze Wybrzeże z 2003 r., mu­szę przyznać, że spodziewałem się po nowej produkcji BOTO dużo więcej. "Sny" Cezarego Ibera pokazują, że do­bry tekst, sprawni aktorzy i parę efek­townych, chaotycznie użytych chwy­tów scenicznych to ciągle za mało na na­prawdę dobre przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji