Artykuły

Dzieło z dzieł, czyli cytatologia

"Malowany ptak" wg Jerzego Kosińskiego w reż. Mai Kleczewskiej, koprodukcja Teatru Polskiego w Poznaniu i Teatru Żydowskiego w Warszawie. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

"Malowany ptak" zaczyna się w Malarni Teatru Polskiego. W fotelach zasiadają uczestnicy panelu na temat zagłady Żydów w Polsce. Część aktorów mówi prywatnie, część naśladuje (?), parodiuje (?)... autorów cytowanych słów. W pewnym momencie odnoszę wrażenie, że panelistów dopada jakaś pomroczność. Szkoda.

Po tej konferencji przechodzimy do gmachu głównego Teatru Polskiego, gdzie widownię zamieniono w salę prób Teatru Żydowskiego w Warszawie (koproducenta przedstawienia), rekonstruując instalację, w której rozegrała się inscenizacja "Dybuka" w reżyserii Kleczewskiej. Pomysł intrygujący, zważywszy, że Teatr Żydowski stracił swoją siedzibę. Tu spotkamy się z Jerzym Kosińskim (gra go dwóch aktorów i chłopiec), bohaterów "Malowanego ptaka", dziennikarkę - demaskatorkę, autorkę "Czarnego ptasiora", dziennikarzy...

Rozumiem Kleczewską, że chciała wrócić do tematu zagłady Żydów, bo ciągle pojawiają się takie głosy, jak dr. Jarosława Szarka, prezesa IPN-u, który przed wyborem na to stanowisko na pytanie dziennikarza, kto był wykonawcą zbrodni w Jedwabnem, odpowiedział: "wykonawcami tej zbrodni byli Niemcy, którzy wykorzystali w tej machinie własnego terroru - pod przymusem - grupkę Polaków". Rozumiem, dlaczego wybrała powieść Jerzego Kosińskiego, w której prawda miesza się ze zmyśleniem. Jestem gotów zrozumieć, dlaczego wykorzystała "Czarnego ptasiora", demaskatorską książkę Joanny Siedleckiej.

Nie rozumiem jednak, dlaczego "użyła" figury dziennikarki (Teresa Kwiatkowska), sprowadzając ją do prymitywnego babsztyla, który potrafi zadawać infantylne pytania i jak przecinek powtarzać słowo "prawda?", dlaczego Polaków pokazała jako bandę bezmyślnych pijaków... Nie chcę podejrzewać, że reżyserce zależało na okpieniu Siedleckiej, która jeszcze przed premierą domagała się usunięcia postaci dziennikarki ze scenariusza i przeciwko wykorzystywaniu jej książki.

Kleczewska ze swoimi współpracownikami zrealizowała wielkie widowisko (świetna muzyka Cezarego Duchnowskiego), mieszając w kotle konwencje teatralne, tematy i różne rzeczywistości. Tworząc dzieło z dzieł cudzych, reżyserka chyba mocno się pogubiła. Puzzle się nie chcą złożyć. I chociaż Kleczewską posługuje się wypróbowanymi przez siebie chwytami, nie widać i nie słychać jej myśli. Zostały tylko cytaty lepiej lub gorzej poskładane. I na siłę dopisywane wątki, a raczej epizody lokalne (np. kwestia synagogi w Poznaniu).

"Malowany ptak" w Teatrze Polskim nie jest wydarzeniem ani artystycznym, ani tym bardziej politycznym. Nie ma rytmu, nie ma dramaturgii, a kilka pięknych scen - jak choćby taniec Kai Kołodziejczyk - ginie w teatralnej zupie alla Kleczewska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji