Artykuły

Zajrzyj za kulisy...

"Księżyc nad Buffalo" Kena Ludwiga w reż. Jana Tomaszewicza w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Joanna Krężelewska w Głosie Koszalińskim.

Komediofarsa "Księżyc nad Buffalo" Kena Ludwiga, jednego z najpopularniejszych amerykańskich dramaturgów, w reżyserii Jana Tomaszewicza, to premiera Bałtyckiego Teatru Dramatycznego z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru. Akcja sztuki pokazuje widzom jeden dzień z życia rodziny aktorów, którzy występują w teatrze w Buffalo. Scena BTD gra na zmianę scenę teatru w Buffalo i jej zaplecze. Zaglądamy zatem tam, gdzie na co dzień zajrzeć nie można - za kulisy. A tam pomyłka goni pomyłkę...

Charlotte i George to małżeństwo aktorów, którzy sceniczną karierę mają już za sobą. Występują z przygłuchą matką Charlotte, a dyrektorem ich teatru jest były narzeczony córki - Paul. Zawodowe niepowodzenia małżonkowie rekompensują sobie skokami w bok. Nie bez konsekwencji. Romans George'a kończy się ciążą młodej aktorki, Charlotte chce wyjechać z bogatym kochankiem. W galimatiasie tym rolę do odegrania ma ich córka Roz. Zerwała z aktorską karierą, ma nowego narzeczonego i chce przedstawić go rodzicom, co z jego emocjonalnością wcale łatwe nie jest. A jeśli komuś mało - wizytę zapowiada guru wśród reżyserów filmowych, który szuka aktora do najnowszej swej produkcji. A to szansa na powrót do celebryckiego grona...

Dotąd "Księżyc nad Buffalo" zrealizowany został w zaledwie w dwóch teatrach. W 1999 roku w warszawskiej Syrenie widzowie zobaczyli w nim m.in. Mariana Kociniaka i Adriannę Biedrzyńską. Dwa lata później wystawił go Teatr Polski w Bydgoszczy. Można się zastanawiać - dlaczego tak rzadko. Spektakl, w którym fikcja sceny miesza się z prawdziwym życiem, jak określał farsę reżyser i scenarzysta Ryszard Nyczka, "jest okazją, aby bez pretensji popracować nad warsztatem". I okazję tę świetnie aktorzy BTD wykorzystują. Stosują paletę środków - od tych z teatralnej bulwarówki po umiejętne wplatanie w tkankę spektaklu delikatnego dystansu. Nie tylko w próbach do "Cyrana de Bergerac". Małgorzata Wiercioch buduje głuchą babcię Ethel tak, że nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż dodaje uroku każdemu pomieszczeniu... kiedy z niego wychodzi. Artur Paczesny stworzył postać roztrzęsionego, galaretowatego wręcz Howarda, narzeczonego Roz. Jest momentami rozczulający w swym uwielbieniu dla aktorów, uniżeniu dla ich fachu, komiczny w fachu pogodynki z inteligencją równą komentarzom na Onecie.

Wartka akcja i zaskakujące jej zwroty, czyli to, co buduje dobrą farsę, znaleźć można raczej w drugiej połowie spektaklu. Jest bardziej dynamiczna. Pierwsza, mam wrażenie, jest nieco rozgrzewkowa. Może to kwestia "dogrania" się w sztuce.

Farsa uda się wtedy, kiedy aktorzy podejdą do niej poważnie. Bawić i śmiać się mają widzowie. W BTD nie był to pusty śmiech. Z uśmiechem więc polecam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji