Artykuły

Muzułmany to my

"Muzułmany" Artura Pałygi w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Najnowsza sztuka autorstwa Artura Pałygi, którą na deskach Teatru Śląskiego wyreżyserował Piotr Ratajczak, to przykład publicystyki na scenie. Jest zbiorem krytycznych uwag o świecie, konfrontacją różnych postaw i próbą opisu wycinka naszej rzeczywistości, która staje się tu i teraz.

"Muzułmany" to, wbrew tytułowi, nie jest sztuka o czcicielach Allaha. To tekst o nas, Polakach - starszych, młodszych, mniej lub bardziej sfrustrowanych. A u jego początku leży podejrzenie - czy aby na pewno nikt nie majstruje przy mechanizmie zwanym Europa (i świat)?

Dlaczego ta część świata nagle stała się tak zagrożona? Jak to się stało, że ten w miarę spokojny od końca II wojny światowej kontynent od kilku lat nawiedzają fale emigrantów, których światopogląd różni się od autochtonów? Dlaczego za cel migracji obrali Europę? Co z nią chcą zrobić? Zniszczyć, czy tylko w niej żyć i uczciwie pracować? Czy ich poczynaniami od samego początku sterowała Rosja? USA? A może to Żydzi? Odpowiedzi oczywiście nie dostaniemy.

Muzułmany to tania siła robocza

Są tylko same pytania i wątpliwości. Mnożą się z prędkością karabinu. Dzielą się nimi i zadają je sobie czterej pracownicy galerii handlowej - będący - jak o sobie mówią - "na galerach", czyli w niewoli. Dwoje starszych i dwoje młodszych zapracowuje się kosztem snu po to, by móc jako tako żyć.

Nie stać ich na godne życie, bo pracują w Polsce, gdzie nie ma wolnych niedziel - jak to na zachodzie Europy - a dzień pracy jest długi i wyczerpujący, pensja zaś niewysoka. Nie mają więc ani czasu, ani pieniędzy, w dodatku każdy z nich boryka się z osobistymi problemami.

Zarządzanie strachem trzyma w ryzach

Starej rozwodzi się syn, stary choruje, młoda z kolei nie widuje się z dzieckiem, a młody nie potrafi się "ogarnąć" po studiach. Wszyscy spotykają się na przerwach na papierosa lub też podczas ćwiczeń na wypadek alarmu bombowego. Jest ich dużo, bo "zarządzanie strachem" w dzisiejszych czasach jest korzystne dla władz.

Bohaterów różni wiele, ale konsoliduje właśnie ów napędzany przez nie wiadomo kogo strach. Przed kim? Imigrantami, których pogardliwie nazywają "muzułmanami", a których w gruncie rzeczy na oczy nie widzieli. Ale już się ich boją - retoryka zastraszania działa wyjątkowo sprawnie, a przyniesiona pewnego dnia do pracy przez Starego książka Oriany Fallaci podsyca gniew, szczególnie Młodej, która miałaby ochotę skonstruować bombę i rozsadzić galerię - otoczenie, w którym przyszło jej żyć.

W pracy jak w obozie

Piotr Ratajczak umieścił swoich bohaterów na zapleczu centrum handlowego. I odział ich w podobne, robocze uniformy. Różnicują ich tylko twarze, budowa sylwetek i buty. Każdy z nich porusza się wyznaczoną trasą. Pozamykani w swoich klitkach lub na zapleczach sklepów wykonują fizyczną, nudną, ale ciężką pracę. Obserwujemy ich krzątaninę poprzez monitoring. Są oni właściwie kimś w rodzaju więźniów. I tak też się czują, nazywając siebie w pewnym momencie muzułmanami, czyli ludźmi, którzy potrafią tylko pracować, dostając za to marny zarobek.

Gniew to siła napędowa

Reżyser jednak nie każe działać aktorom dosłownie, tekst sztuki jest wystarczająco dosłowny, słowa stwarzają prawdopodobne sytuacje. Bohaterowie boksują się ze sobą i ze światem, jak na ringu. Aktorzy poruszają się więc energicznie po niewielkiej powierzchni sceny kameralnej, próbując wydobyć z siebie gniew, złość, nieufność, zwątpienie, bunt.

Każdy z nich czyni to na swój sposób: Bogumiła Murzyńska jako Stara jest rozważna, ale zagubiona, Ewa Kutynia w roli Młodej to wulkan niezadowolenia, a Stary Andrzeja Dopierały jest podejrzliwy i zgorzkniały. Jedynie Michał Rolnicki jako Młody zachowuje zdrowy dystans, choć zwątpienie co do istnienia porządku tego świata też powoli zaczyna w nim kiełkować pod wpływem przebywania z kolegami z pracy.

Zbiór sądów

Sztuka Artura Pałygi, mimo że trafnie opisuje nastroje, jakie towarzyszą nam w życiu, jest jednak zbyt płaska, doraźna i właściwie nie przekazuje żadnej odkrywczej tezy ani przesłania. To właściwie zbiór różnych - mniej lub bardziej radykalnych sądów na tematy społeczno-polityczne, które - bezpośrednio lub pośrednio - dotykają każdego z nas. Autor włożył je po prostu w usta pracowników najniższego szczebla. Dostaje się prawicy i lewicy, kapitalizmowi i socjalizmowi, Polsce, Europie, Ameryce, Żydom, muzułmanom wreszcie.

Bez obrazy

Choć nie jest to sztuka, która obraża muzułmanów. Co najwyżej operuje się w niej kilkoma stereotypami na temat wyznawców islamu, których właściwie sprawdzić nam nie sposób, bo - jak trafnie zauważono - nie ma ich przecież wśród nas! Oriana Fallaci służy z kolei autorowi cytatami ze swoich książek. Brak tu jednak konfliktu i akcji rozumianej jako ciąg zdarzeń. Dialogi nie są działaniem, tylko okazją do wygłaszania swoich poglądów.

Komentarz do rzeczywistości

"Muzułmany" są zatem komentarzem pisanym na gorąco, inspirowanym wypowiedziami pracowników współczesnych "galer", piekielnie przenikliwymi tekstami Fallaci oraz spostrzeżeniami własnymi Artura Pałygi. O tym, że Polska to kraj, gdzie się ciężko haruje. I że to harowanie może nam być - o zgrozo - zabrane, bo zdaje się, że nadchodzą islamiści, którzy - oprócz tego, że modlą się do innego Boga - to są tanią (tańszą niż my!) siłą roboczą. Przyszłość nasza jawi się więc faktycznie koszmarnie.

Cały spektakl ogląda się dobrze przede wszystkim dzięki przekonującej grze aktorów. Ale czy dowiemy się z tego spektaklu czegoś nowego, czego nie wiedzielibyśmy już wcześniej z serwisów informacyjnych i (lub) społecznościowych? Raczej nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji