Spróbować Schisgala
"SPRÓBUJMY jeszcze raz" - ile razy w życiu wypowiadamy to zaklęcie? Jeszcze raz te samą pracę, tę samą przyjaźń... a może miłość? I chociaż mądre przysłowie mówi, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, to JACEK CHMIELNIK spróbował - i udało mu się! Ten bardzo ambitny krakowski aktor, trochę literat i obecnie dyrektor teatru w Łodzi - w swoich pracach reżyserskich starał się ukazywać prawdziwe związki między ludźmi. A one zawsze ulegają zmianom, od przyciągania - do wzajemnego odpychania.
Najchętniej reżyserował swoje własne sztuki. Była więc b. dobra "Romanca", udana "Wiosna w zoo" i zła "Psychodrama, czyli seks w życiu człowieka" wystawiona w ub. roku na małej scenie Starego Teatru przy ul. Sławkowskiej. Dramatu "Giewont" nie udało się autorowi wystawić.
To dobrze, że pozbawioną lekkości "Psychodramę" szybko zastąpiła leciutka sztuka-żart Murray Schisgala "Spróbujmy jeszcze raz". Trudno o lepsze dla niej miejsce niż scena Teatru "Maszkaron" w Wieży Ratuszowej. I chociaż rzadko pisze się o teatrze dobrze - muszę stwierdzić, że trudno także o lepszych dla niej wykonawców. Czwórka aktorów rozumie tekst, świetnie bawi nim publiczność a także siebie samych. Z tej czwórki trzeba koniecznie wymienić (i zapamiętać!) nazwisko JOLANTY GIBAS - bo bardzo dobra rola Sue Frazier przypadła u niej akurat na początek pracy. W jednym mieszkaniu spotykają się dwie pary - jedna "po przejściach", a druga jeszcze przed - usiłuje ratować swoje małżeństwo. Czy im (i Państwu) pomogą rady dr. Oliovsky'ego - najlepiej przekonać się samemu!
Spektaklowi oprócz ciągle dobrej kawiarnianej atmosfery towarzyszy byle jak wydany program. Brak w tym programie nazwiska tłumacza sztuki, jest byle jaka notatka o autorze. Niedbalstwo, brak funduszy czy pośpiech, by zdążyć z premierą przed warszawskim teatrem "Kwadrat", który przywiózł do Krakowa tę samą sztukę...