Artykuły

Doryna naprawia świat

"Tartuffe albo Szalbierz" w reż. Jacquesa Lassalle'a w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

W nowym, znakomitym tłumaczeniu Jerzego Radziwiłowicza aktualności "Tartuffe'a" dowodzi na scenie Teatru Narodowego wybitny reżyser francuski, Jacques Lassalle.

Lassalle niczego nie ułatwia, niczego mu nie dopisuje, nie przebiera aktorów w dzisiejsze ubrania ani nie każe im oglądać telenowel. Mimo to, a może właśnie dlatego, ten z pozoru akademicki spektakl jest zarazem tak nowoczesny. Aktorzy wystąpili w kostiumach z epoki Króla Słońce, monumentalna (ale zarazem bardzo funkcjonalna) scenografia Doroty Kołodyńskiej przywodziła na myśl mroczne malarstwo holenderskie, prześwietlane od czasu do czasu smugami światła z zewnątrz, a wewnątrz trwała walka o wyzwolenie człowieka spod dominacji drugiego człowieka (organizacji, państwa, ideologii). Ale ten "Tartuffe" to bardzo polski i współczesny Molier, nie tylko za sprawą jędrnego, doskonale zrytmizowanego przekładu, który współbuduje tempo spektaklu.

Dom Orgona nie jest przyjazny, obowiązują tu rozdwojony język, wszechobecny podsłuch i tajemne zmowy. Podglądanie z ukrycia, aby zyskać przewagę w walce z przeciwnikiem, jest obowiązującą zasadą postępowania - nie przypadkiem kluczowa scena komedii to podpatrywanie spod stołu sceny miłosnej między Elmirą (Danutą Stenką) i Tartuffe'em (Wojciechem Malajkatem). Już początek spektaklu, przybywająca z niespodziewaną wizytą pani Pernelle (z farsową, ale groźną siłą zagrana przez Annę Chodakowską), z niesmakiem podglądająca beztroską zabawę, której tylko odgłosy poznaje publiczność, a potem wygłaszająca tyradę przeciw rozpuście, nie wróży niczego dobrego. Do władzy dochodzą fanatyczni moraliści, prawdziwi (pani Pernelle, Orgon) i udawani (Tartuffe). W spektaklu Lassalle'a fanatycy jednak ponoszą klęskę. A to z powodu... Doryny, która staje na czele ruchu oporu. Zawsze uważano, że "Tartuffe" to przede wszystkim zderzenie hipokryzji i fanatyzmu z roztropnością i uczciwością, z jednej strony Orgon, jego matka i Tartuffe, z drugiej Kleant i reszta rodziny. Tymczasem u Lassalle'a przywódczynią walki z obłudą jest pokojówka Doryna. Zwykle interpertowana jako sprytna subretka, wścibska i nachalna służąca, ale w tym spektaklu Beata Ścibakówna nadaje jej rysy zastępczej matki. Dzięki wyrazistej charakterystyczności, postarzeniu postaci, obdarzeniu jej bagażem życiowego doświadczenia Doryna staje się rzeczniczką zdrowego rozsądku, doradczynią i znawczynią ludzkich charakterów. To ona tak naprawdę naprawia świat, a nie oświecony władca absolutny, który wkraczając przez swego posłańca na scenę pod koniec sztuki, odbiera bohaterom resztkę nadziei. Cóż z tego, że jest prawy i nagradza cnotę. A jeśli się kiedyś pomyli? Rozumie to, przezwyciężywszy własne zaślepienie, Orgon - toteż jego wezwanie na koniec sztuki, by oddać na kolanach wdzięczność władcy, Jerzy Radziwiłowicz przesyca goryczą. To nie jest wcale szczęśliwe zakończenie. To wyznanie życiowego rozbitka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji