Artykuły

Rozczarowanie, którego doświadcza Nora, jest uniwersalne

Młody zespół realizatorski i aktorski Teatru Miejskiego w Gliwicach, który kończy swój pierwszy sezon, zmierzy się z "Norą" Henryka Ibsena. Spektakl reżyseruje Judyta Berłowska, z którą rozmawiamy o jej pomyśle na "Norę".

Tytuł ten wraca do polskiego teatru po dziewięciu latach nieobecności.

Rozmowa z Judytą Berłowską, reżyserką spektaklu

Marta Odziomek: Kim jest Nora, którą pani stwarza? Czy to młoda trzpiotka, czy świadoma kobieta manipulująca ludźmi?

Judyta Berłowska: Zależy mi na wykreowaniu bohaterki, z którą współczesna kobieta mogłaby się utożsamiać. Trzpiotka - na pewno nie. Manipulatorka? Trochę tak, ponieważ Nora jest osobą, która używa takich właśnie metod. Ale nie jest to kobieta bezwzględna, zimna i zła. Ona po prostu znalazła się w pułapce. Miała ważną sprawę do załatwienia i zderzyła się z bolesną prawdą związaną ze swoim mężem. Runęły jej dotychczasowe wyobrażenia o świecie. Wcześniej wierzyła w miłość swojego męża i sama kochała go bezgranicznie. Ufała, że ten będzie ją wspierał w każdej sytuacji, pomoże jej i ją ochroni. Okazało się, że są sytuacje, które i jego samego przerastają i nie jest w stanie zachować się tak, jak chciała tego Nora. Jej oczekiwania wobec męża się nie spełniły.

Nie bała się pani tego, że jest to bohaterka z naszej perspektywy już staroświecka?

- Takie rozminięcie się wyobrażenia z rzeczywistością, którego doświadcza Nora, to problem uniwersalny, choć ciągle naiwny. Myślę, że wiele kobiet podobnych do Nory jest wokół nas i przeżywa podobne problemy. To sztuka napisana przez Ibsena w XIX wieku, ale bardzo współczesna. Oczywiście pewne akcenty przesuwamy, wybrane fragmenty tekstu wyrzucamy, ale uniwersalny dylemat, czyli rozczarowanie się drugim człowiekiem, sam z siebie wybrzmiewa nader mocno bez dodatkowych zabiegów z naszej strony. Małżeństwa wciąż rozstają się m.in. z tego powodu, ponieważ nie dały sobie wolności lub niewystarczająco wspierały się w swoich dążeniach. "Nora" dla mnie jest właśnie o tym.

Czy tekst oryginału został przez was mocno zmieniony?

- Nie, pozostajemy wierni fabule, usunęliśmy tylko pewne fragmenty, które nie wpływają na sztukę, ale stanowiłyby inscenizacyjny, dodatkowy trud. Zależało nam, by wyciągnąć sedno sprawy, nie realizując tej klasycznej sztuki "od deski do deski", choć to oczywiście też mogłoby by ciekawe, jeśli znaleźć by na to sposób. My robimy spektakl o kondycji ludzkiej, o tym, jak źle czuje się człowiek, który się rozczaruje, jak gorzkie to uczucie.

Czyli emancypację zostawia pani na boku?

- Tematyka emancypacji nie musi być akcentowana, ponieważ i bez tego bardzo mocno wybrzmiewa. Jest silnie w ten tekst wpisana, nie ma potrzeby, by na tym wątku budować dramaturgię całego spektaklu.

Niemniej, wiele jest w tej sztuce dialogów, które sprawiają, że kobieta jest uprzedmiotowiona. Jest ich na pęczki! Kiedy na przykład Nora obraca w żart sytuację finansową, to Torwald kwituje jej tekst słowami, że mogła to powiedzieć tylko kobieta! Ważne jest, na ile tego rodzaju żarty w dzisiejszej rzeczywistości są uznawane jako coś normalnego. To jest coś, co razi i mocno rezonuje obecnie.

Ma to być spektakl pełen namiętności. W jakich sytuacjach wydobywa pani ukryte pod skandynawskim chłodem emocje?

- W trakcie interakcji bohaterów, nie tylko Nory i Helmera, ale wszystkich. Owszem, świat Ibsena to świat zimny poprzez konwencję i język. Niemniej staram się wydobyć z nich jak największej palety emocji. Takich mikrozderzeń między postaciami jest wiele. Chcę, by spektakl był takim laboratorium postaw ludzkich i ich namiętności.

W jakiej przestrzeni poruszają się bohaterowie?

- Zależało mi na tym, by była to przestrzeń niedopowiedziana. O Ibsenie mówi się, że świat, o którym pisał, opiera się na dwóch biegunach. Pierwszym jest dom i kultura, które mocno wiążą, szczególnie kobiety. Drugi biegun to natura, która jest przestrzenią wolności. Na zderzeniu tych dwóch rzeczywistości właśnie mi zależało. Chcę pokazać, że to, co ciepłe, znane i domowe może być osaczające, a to, co chłodne, nieznane i zewnętrzne jest oddechem wolności. Niesie ryzyko, ale jest też znakiem pozytywnej zmiany. W sensie scenograficznym na scenie zbudowany zostanie dom Nory, ale w dużej mierze wymyślony przez jej męża. Bohaterka będzie poruszała się w rzeczywistości, którą on dla niej zaprojektował, Jej rozbicie na koniec, ma wynikać z rozczarowania Nory Torwaldem.

Premiera "Nory" w czwartek, 22 czerwca o godz. 19. Kolejne dwa spektakle zaplanowano na piątek i sobotę o godz. 19. Bilety: 24-29 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji