Artykuły

Kac po balu

Historia na każdego z nas zastawia jakieś pułapki. Oswojeni z jej podręcznikową, jednoznaczna wersja trwamy ufnie i spokojnie. Zapatrzeni w przyszłość, w oczekiwaniu na lepsze jutro zapominamy o tym, że właśnie w przeszłości można odnaleźć recepty na współczesne, gryzące nas choroby. Nade wszystko jednak nie lubimy szargania świętości i burzenia, budowanych ku pokrzepieniu ducha fantazji. Prawdziwy obraz historii dziś, rzecz jasna jest niemożliwy i nierealny ale należy walczyć z sakralizacją archetypów, wygodnych bo usprawiedliwiających niemoc. Dlatego też cenię wysoko te interpretacje dziejów, które są niepokorne wobec oczekiwań, nie dają ukojenia ale jątrzą, poszukują.

Rzeczywistość sceny rządzi sie nieco innymi prawami niż rzeczywistość ulicy czy rzeczywistość przytulnych, zawsze "naszych" czterech ścian, z przysłowiowym szklanym oknem na świat, dostarczającym interpretacji jedynie słusznych. Wyobrażony świat dramaturga (możliwy acz niebyły) przechodząc metamorfozę staje się na scenie obrazem realnym [...] na oczach widza, zamkniętego bezpiecznie rzędami krzeseł. Nie jest więc bez znaczenia jak ów świat wygląda. Ostatnia premiera, którą dane było mi oglądać na scenie przy ul. Rzeźniczej potwierdza to idealnie i świadczy o pewnej odwadze Teatru Współczesnego. Nie chodzi przy tam o to, że sztuka Bohdana Urbankowskiego wystawiona we Wrocławiu pt. "Trwa jeszcze bal" przechodziła przeróżne, bynajmniej nieregularne koleje losu. Istotne jest to, iż jest ona swego rodzaju prowokacji, pełną demaskatorskiej pasji (to burzenie laurek, przypominanie zapomnianego) nie pozostawiającą żadnych złudzeń co do tego, kogo tak naprawdę oglądamy na scenie - po prostu nas samych. Tak, oczywiście jest to dramat historyczny, ale nade wszystko współczesny. Historia nieudanej próby porwania Stanisława Augusta, przez konfederatów barskich w 1771 roku opowiadana przez Urbankowskiego ma wszelkie walory studium o polskim patriotyzmie, "naiwności i prowokacji". Tu właśnie poznajemy mechanizm formowania politycznej prowokacji, oglądamy religijny i egzaltowany patriotyzm oraz ich przyczyny - wszechogarniająca naiwność i z drugiej strony cynizm i korupcję. Po obejrzeniu, spektaklu odczuwałem jednak niedosyt. Jakby za mało mi było teatru, a za dużo radiowej publicystyki. Może dlatego, że inscenizacja Macieja Domańskiego jest w gruncie rzeczy ascetyczna formalnie. Przecież sam tekst w najlepszym nawet wydaniu nie wystarczy. Przez długie minuty na scenie - poza tym, że mówią, mówią i - mówią - nic się nie dzieje, a przecież parę razy Domański, wprawdzie nieśmiało ale jednak dowodzi, że potrafi budować nośne obrazy. Niestety statyczność wielu scen działać może wręcz usypiająco. Zabrakło mi w tym przedstawieniu odrobiny choć rozmachu, szaleństwa. Zdarzenia uciekają tu w głębię i pustkę scenicznej przestrzeni a aktorstwo choć mogłoby zapewne to jednak nie zmusza do uwagi - na ogół papierowe, bez wyrazu i przekonania czyli normalne. Nieco żaru próbuje w sobie rozniecić Maciej Tomaszewski jednak jego głos pozostaje bez echa. Trochę więc sennie było na tym balu, a szkoda, bo cel nie był banalny i wart uwagi. W sumie wydaje mi się, że trop historyczny jest najciekawszy i najbardziej sensowny w poszukiwaniach Teatru Współczesnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji