Artykuły

Mickiewicz jako alibi

Dziady_kopia.doc" w reż. Tomasza Bazana i "Niech żywi grzebią umarłych" w reż. Aleksandry Dziurosz i Tomasza Szczepanka w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Ruchu Muzycznym.

Polski Teatr Tańca na koniec sezonu zaproponował tryptyk zatytułowany "Wieczory Dziadowskie". Od razu rodzi się pytanie: czy są to spektakle inspirowane "Dziadami" Adama Mickiewicza, czy może nawiązują raczej do tradycji dziadów wędrownych opowiadających jakieś historie. W przedpremierowych autokomentarzach twórcy wskazywali na powinowactwa z wieszczem, po obejrzeniu dwóch z trzech wieczorów wydaje mi się, że bliżej im do bajania dziadów wędrownych.

Kim byli dziadowie? Tradycja ta sięga średniowiecza, kiedy traktowano ich jak pobożnych pielgrzymów, których należy przyjąć i ugościć. W zamian oczekiwano od nich modlitwy lub opowieści o dalekich krajach. Ówczesnej publiczności (słuchaczom) jawili się niczym światowcy; tworzyli swego rodzaju grupę zawodową, której działalność - opowiadanie i śpiewanie - mogła pełnić różne funkcje: edukacyjne, informacyjne, artystyczne, nawracające...

Tomasz Bazan i Aleksandra Dziurosz (choreografowie) z tancerzami i współpracownikami wydają mi się odpowiednikiem wędrownych dziadów, którzy starają się sprzedać swoją historię. Każdy (odsyłam do strony internetowej Polskiego Teatru Tańca) próbuje podpowiedzieć widzom, o czym jest jego wieczór. Traktują ich jak człowieka średniowiecza, który niewiele wie o świecie, a dziad wędrowny wie więcej, a może nawet lepiej. Tymczasem współczesny widz nie potrzebuje przewodnika i potrafi odczytać obrazy sceniczne. Warunek jest tylko jeden - muszą być one czytelne.

Tomasz Bazan, autor koncepcji i choreografii "Dziady_ kopia.doc" [na zdjęciu], dobrał się do dzieła wieszcza przez nowe technologie (nie wykorzystał ich w pełni) i nagość jednego z tancerzy. "Dziady" posłużyły mu jako alibi dla kontynuowaniu tematów, które znam z jego wcześniejszych spektakli. Nie przekonują mnie mętne wywody choreografa na temat "poszukiwania logosu", nie rozumiem, dekonstrukcji jakich pojęć z mickiewiczowskiego dramatu dokonują tancerze... Bazan przed premierą mówił, że "Dziady to przede wszystkim narracja o ciele zagrożonym zagładą", a ja pytam: w którym fragmencie dramatu? Czyżby autor miał na myśli wywózkę patriotycznej młodzieży na Sybir? Ciało nie kłamie, a po piętnastu minutach oglądania spektaklu czułem się oszukany i na dodatek przerażony stopniem agresji.

Aleksandra Dziurosz (choreografia) i Tomasz Szczepanek (reżyseria) podzielili swój spektakl na trzy części: Codzienność, Śmierć, Codzienność - jedna podobna do drugiej. Szkoda, bo muzyka Aldony Nawrockiej dawała duże możliwości. Wystarczyło wsłuchać się w nią i zostawić Mickiewicza w spokoju (Aleksandra Dziurosz przed premierą unikała skojarzeń z wieszczem). Choreografka i reżyser nie dostrzegli potencjału, który tkwi w tej kompozycji. Zafascynowało mnie wtopienie impresjonistycznej linii fortepianu w brzydotę i brud muzyki elektronicznej. Na tej opozycji, na takim kontraście można by zbudować narrację ruchową - wieloznaczną, otwartą, pozwalającą tancerzom i publiczności na prywatne jej odczytanie. To dzieło muzyczne daje ogromne możliwości interpretacyjne, nie pozwala o sobie zapomnieć.

Nie widziałem ostatniej części tryptyku, który autorka - Kaya Kołodziejczyk - nazwała "Gorycz". Po dwóch czuję gorycz rozczarowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji