Artykuły

"Fidelio" z opowieściami uchodźców zakończył Solidarity of Arts

Koncertowe wykonanie opery "Fidelio" Ludwiga van Beethovena zakończyło w minioną środę 9. edycję Solidarity of Arts. Było to jednak wykonanie nietuzinkowe zarówno pod względem obsady, ponieważ obok naszych rodzimych artystów na scenie wystąpili imigranci oraz uchodźcy z krajów ogarniętych konfliktami, ale także pod względem formy, gdyż operowe dialogi zastąpiono przejmującymi wspomnieniami syryjskiego muzyka oraz ludowego poety z Tunezji. Całość wywarła duże wrażenie, choć nie na wszystkich słuchaczach pozytywne - pisze Ewa Palińska w portalu Trójmiasto.pl.

Expart Philharmonic Orchestra to zespół niezwykły, ponieważ złożony z imigrantów i uchodźców z krajów ogarniętych konfliktami. Poprzez swoją działalność chce wyrazić sprzeciw wobec ksenofobii, opowiadając się jednocześnie za pomocą sztuki za pokojowym współistnieniem ludzi niezależnie od kraju ich pochodzenia, koloru skóry czy wyznania. Podczas koncertu wieńczącego tegoroczny festiwal Solidarity of Arts muzycy połączyli się w twórczym dialogu z naszymi rodzimymi artystami: m. in. z Cappelli Gedanensis, gdańskiej Akademii Muzycznej, Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Feliksa Nowowiejskiego w Gdańsku, a także wolnymi strzelcami, nie podlegającymi pod żadną z instytucji. Wspierały ich Chóry artystów z Gdańska, Poznania, Łodzi i Bydgoszczy, a także dziecięcy chór Biedronki z Tczewa. Artystów poprowadził Julien Selemkour, przedstawiany przez organizatorów jako jeden z najzdolniejszych i najwszechstronniejszych dyrygentów swojego pokolenia.

Artyści zaprezentowali operę "Fidelio' Ludwiga van Beethovena w bardzo niekonwencjonalnej formie. Przypomnijmy (w dużym skrócie), że opera opowiada historię dwojga małżonków - Leonory (Barbara Krieger - sopran) i Florestana (Daniel Magdal - tenor). Dwa lata przed akcją dzieła, Florestan odkrywa przekręty, jakich dopuścił się naczelnik więzienia, don Pizarro (Tomasz Konieczny - bas, baryton). Ten jednak stanowiska nie stracił, wtrącając na domiar złego dociekliwego Florestana do lochu. Leonora, tracąc wszelki słuch po mężu, postanawia za wszelką cenę go odnaleźć. W tym celu przebiera się za mężczyznę i jako Fidelio zatrudnia się u więziennego strażnika Rocca (Daniel Kotliński - bas - baryton), rozkochując w sobie przy okazji jego córkę Marcelinę (Narine Yeghiyan - sopran). Plan się udaje i kochająca żona ratuje męża przed bezwzględnym Pizarrem, przywracając mu wolność.

Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć pewną niekonsekwencję odnośnie kostiumów - Pizarro, Rocco i minister don Fernando (Zachariah Njoroge Kariithi - baryton) byli ubrani elegancko, Marcelina, zakochany w niej Jaquino (Bassem Alkhouri - tenor) występowali chyba w prywatnych, codziennych strojach, podobnie zresztą jak Leonora (jako Fidelio schowała długie włosy pod peruką i wełnianą czapką) i Florestan, za którego strój więzienny robiły dżinsy i poplamiona koszulka. Co więcej, Daniel Kotliński nie znał roli na pamięć i posiłkował się partyturą, co utrudniało mu grę sceniczną i interakcję z pozostałymi aktorami. Brak konsekwencji dotyczy również partii mówionych - Pizarro (genialny w swojej roli Konieczny) mówił po polsku, a pozostali aktorzy operowi po niemiecku.

Poziom artystyczny był zadowalający biorąc pod uwagę urozmaicony skład oraz krótki czas, jaki artyści mieli na przygotowania i próby. Dobrze zaprezentowali się również soliści, choć na pierwszy plan bezdyskusyjnie wysunęli się Narine Yeghiyan w roli Marceliny i Tomasz Konieczny jako Pizarro. Dobrze ze swojej roli wywiązała się również Barbara Krieger, choć partia Leonory/Fidelia jest jedną z najbardziej niewdzięcznych w całym repertuarze operowym i artystki najzwyczajniej w świecie jej nie lubią (po części za dolne rejestry i trudne interpretacyjnie arie). Plusem jest również to, że na ekranach zawieszonych po obu stronach sceny wyświetlano polskie tłumaczenie oraz streszczenie niektórych wyciętych dialogów, co pozwoliło słuchaczom śledzić akcję sceniczną.

Organizatorzy koncertu zrobili z beethovenowskiej opery dzieło ogromnym przesłaniu politycznym, co uważam za spore nadużycie. Faktem jest, że wątek polityczny tam istnieje - gdyby nie uwięzienie Florestana z przyczyn politycznych, Leonora nie musiałaby walczyć o jego uwolnienie i nie byłoby na czym zbudować fabuły. Niemniej opera ta nie opowiada o więźniach politycznych, uciemiężeniu i trudno dopatrzeć się w niej idei solidarnościowych. To przede wszystkim opowieść o pięknej miłości, gotowej do największych poświęceń. To opowieść o walce Leonory, a nie Florestana.

I gdyby chodziło jedynie o przypisanie operze atrybutów, których "Fidelio" nie posiada, bądź które są drugoplanowe, nie miałabym zastrzeżeń - każdy ma prawo wyciągać własne wnioski i dopatrywać się czego tylko chce. Autorzy tej nietuzinkowej koncepcji poszli jednak o krok dalej, ingerując znacznie w konstrukcję samej opery, co zaburzyło ciągłość akcji scenicznej. Operowe dialogi zastąpiono bowiem wyświetlanymi na ekranach opowieściami uchodźców - syryjskiego muzyka orkiestry EPO, który dzielił się z publicznością wrażeniami z syryjskiego więzienia, w którym poddawano go torturom oraz wstrząsające świadectwo Saddama Bereshida - ludowego poety z Tunezji, który sto lat wcześniej, podczas I wojny światowej, był więźniem niemieckiego obozu jenieckiego.

- Dla znawców opery tak znaczna ingerencja w dzieło Beetovena jest nie do przyjęcia - komentował jeden z melomanów. - Nie mam nic przeciwko prezentowaniu tego typu materiałów video, bo jest to zgodne z ideą imprezy. Dlaczego jednak tak bardzo kaleczy się arcydzieło? Mamy ciągłość akcji, aktorzy starają się zbudować napięcie i nagle pojawia się nieuzasadniony przerywnik, który wszystko psuje. Kiedy akcja powraca, widzowie nie pamiętają już, z jakiego kontekstu wynika kolejna scena. Co więcej, dialogi stanowiły komentarz i wprowadzenie do tego, o czym śpiewają artyści. Kiedy ich zabrakło, wiele prezentowanych scen pozbawiono sensu.

Kolejną ingerencja w strukturę dzieła było włączenie Wielkiego hymnu do Atona, do którego muzykę stworzył Nadim Husni, zasilający szeregi orkiestry podczas środowego wydarzenia. Choć przesłanie było piękne, bo miało zwrócić uwage publiczności na łamanie praw dzieci, to dwukrotnie wykonanie go przez chór dziecięcy pomiędzy numerami "Fidelia" było dyskusyjne. Wiele osób odniosło się jednak do całej koncepcji życzliwie.

- Nie znałam wcześniej tej opery, więc nie wiem, co być powinno, a czego nie. Całość jest ciekawa, urozmaicona, opowieści uchodźców przejmujące, więc wydarzenie oceniam jak najbardziej na plus - zwierzała się po koncercie jedna ze słuchaczek.

Moim zdaniem koncepcja była ciekawa i znakomicie korespondowała z ideą festiwalu Solidarity of Arts - były przejmujące opowieści uchodźców, pieśń w wykonaniu chóru dziecięcego przypominała o tym, że łamane są prawa dzieci. Przed koncertem/spektaklem Miasto Gdańsk podpisało również umowę o przyłączeniu do ICORN - stowarzyszenia miast z całego świata, które angażują się w obronę wolności słowa i pisarzy prześladowanych z powodów politycznych. Jedyne, co mi nie pasowało, to włączenie w strukturę tego wydarzenia opery "Fidelio", bo znacznie lepszy efekt można było osiągnąć prezentując którekolwiek z dzieł symfonicznych, wyraźnie nawiązujących do poruszanej tematyki. Obyłoby się bez konieczności przerywania ciągłości akcji scenicznej oraz ingerencji w strukturę arcydzieła, które poprawek nie potrzebuje.

Trójmiejska publiczność słynie z tego, że zdecydowaną większość wydarzeń nagradza owacją na stojąco i nie inaczej było tym razem. Ja w okazywaniu uznania jestem bardziej wstrzemięźliwa, ale tym razem do owacji się przyłączyłam, głównie z uwagi na genialne kreacje Tomasza Koniecznego i Narine Yeghiyan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji