Artykuły

"Kolacja dla głupca", czyli dla każdego. Francuska komedia w Teatrze Siemaszkowej

"Kolacja dla głupca" Francisa Vebera w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Alina Bosak w portali Biznes i Styl.

Francuskie komedie znakomicie obnażają śmieszności w ludziach cieszących się społecznym poważaniem, mających o sobie dobre mniemanie, ale z pewnością nie pozbawionych wad. Dlatego najnowsza propozycja Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie - komedia "Kolacja dla głupca" jest znakomitym sposobem, by uwolnić się o nadęcia i pośmiać nie tylko z tytułowego głupca, ale i z siebie.

Nazwisko francuskiego dramaturga Francisa Vebera, jak i reżysera Marcina Sławińskiego zadziałało na rzeszowską publiczność jak magnes. W sobotni, premierowy wieczór "Kolacji dla głupca" Teatr im. W. Siemaszkowej wypełniony był do ostatniego miejsca na widowni. Pomysł otwarcia sezonu sztuką lekką i przyjemną, której prosta fabuła dostarcza czystej rozrywki, okazał się strzałem w dziesiątkę, bo nie brakuje osób kochających taki właśnie teatr - komediowy, z żywą grą lubianych aktorów. Wielka sztuka polega też na tym, że pod lekką formą potrafi przemycić treści głębsze i tak jest też w przypadku dzieł Francisa Vebera, które na całym świecie mają swoją wierną publiczność. Nawet nie-bywalcy teatru znają jego komedie, które sfilmowano - starsze z lat 70-tych, jak "Tajemniczy blondyn w czarnym bucie" czy nominowana do Oscara "Klatka szaleńców" i znacznie nowsze, jak "Plotka" z 2000 roku, w której wystąpił Gerard Depardieu. Jedną z najzabawniejszych postaci, jakie Veber stworzył jest François Pignon - niezbyt bystry poczciwiec, który mimo dziwactw i braku ostrego jak brzytwa intelektu, z wielu tarapatów potrafi się lepiej wykaraskać niż tłum błyskotliwych kreatur. Ten bohater pojawił się w słynnej komedii "Pechowiec" z genialnym Pierrem Richardem, a także w "Kolacji dla głupca". Ta druga najpierw została wystawiona w teatrze (1993 rok), a pięć lat później sfilmowana pod tytułem "Kolacja dla palanta". Za scenariusz Veber otrzymał Oscara. Z takim to oto dziełem, znakomicie już wielokrotnie zagranym i przez wielu obejrzanym, musiał się zmierzyć zespół aktorski Teatru Siemaszkowej i reżyser Marcin Sławiński.

Reklama

Fabuła jest prosta - Pierre Brochant, znany paryski wydawca wraz z grupą swoich zamożnych przyjaciół ma zwyczaj spotykać się regularnie na "kolacji dla głupca". Jest ona swego rodzaju konkursem, który wygrywa ten, kto przyprowadzi ze sobą największego idiotę. Zaproszeni "głupcy" nie wiedzą, oczywiście, w jakiej rozgrywce uczestniczą. Są przedmiotem wyśmienitej zabawy wtajemniczonego towarzystwa, które ma się za lepsze i mądrzejsze. Brochant na najbliższą kolację znajduje wyjątkowego towarzysza - Françoisa Pignona, urzędnika podatkowego, którego pasją jest budowanie z zapałek modeli architektonicznych perełek. Pech chce, że wydawcę dopada dyskopatia i ból nie pozwala mu dołączyć do kolacji. Za to "głupiec" zjawia się u niego w domu i najpierw zamęcza opowieściami o modelach, ale potem stara się Brochantowi pomóc w odnalezieniu żony, która, jak na złość, właśnie tego wieczoru postanowiła wydawcę porzucić. Przy okazji nieporadnych wyczynów Pignona poznajemy lepiej błyskotliwego Brochanta - złośliwego, nielojalnego wobec przyjaciół, nieznośnego dla towarzyszki życia i tchórzliwego.

Pignona gra Adam Mężyk i jest to jedno z jego najlepszych, aktorskich wcieleń, co zresztą publiczność doceniła, nagradzając go najmocniejszymi brawami. Nie brakło ich także dla dysponującego znakomitym komediowym talentem Roberta Chodura, odtwórcy roli Brochanta. Na relacji i kontraście między tymi dwoma postaciami zbudowana jest cała sztuka Vebera, scena więc zdecydowanie należała do męskiego duetu. Na krótko towarzyszą im inne, barwne postaci - Beata Zarembianka jako żona wydawcy Christine, Joanna Baran jako dawna kochanka Brochanta Marlne, Waldemar Czyszak jako profesor Archambaud (w programie w tej roli wpisany jest również Grzegorz Pawłowski), Marek Kępiński jako Cheval i Robert Żurek jako Leblanc, zdradzony przyjaciel.

Sukces sztuki zależał od komediowych talentów aktorów i trzeba przyznać, że skutecznie bawili publiczność, która co rusz wybuchała śmiechem. Martwi mnie tylko, że z powodu długoletniej sympatii widzów dla Roberta Chodura, niektórym mogło umknąć, że to jego postać powinna budzić największe współczucie. I to absolutnie nie z powodu wypadniętego dysku i odejścia żony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji