Artykuły

We współczesnych Trojach nie ma ciszy

"Silence. Cisza w Troi" w reż. Pawła Szkotaka Teatru Biuro Podróży na Dziedzińcu Różanym Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Pisze Stanisław Godlewski w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Teatr Biuro Podróży powraca do tematu wojny, który poruszał już w legendarnym "Carmen Funebre". Jednak w najnowszym spektaklu "Silence. Cisza w Troi" wojnę oglądamy nie oczami antycznych herosów, lecz cywilów, zwykłych ludzi, którzy każdego dnia walczą o przetrwanie.

Spektakl rozpoczyna Śmierć. Wchodzi na szczudłach, w powłóczystej, purpurowej szacie i odsłania srebrną zasłonę, która przykrywała czerwony autobus. Zniszczony, podziurawiony, z wygiętą blachą. Z okien wystają fragmenty ciał - ręce, nogi. Nad zniszczonym pojazdem świeci napis - "This city has ten milion souls". To cytat z wiersza W. H. Audena, dotyczącego doświadczenia uchodźstwa. Z głośników słychać początek opowieści - "Dawno, dawno temu, było sobie szczęśliwe miasto...". Ale bajka zaraz się skończy.

Choć można rozpoznać pewne elementy wzięte z "Iliady" (jak choćby ciągnięcie trupa Hektora przywiązanego do rydwanu, tutaj do motoru, najeźdźcy czy cytowany opis morderstwa Priama przez Pyrrusa) to Szkotak i jego grupa przedstawiają wojnę z perspektywy zwykłych ludzi, cywilów, tych którzy zawsze najbardziej cierpią - bez żadnej winy. Nie ma tu bohaterów, herosów, bogów, glorii i chwały. Raczej normalne życie, które w pewnym momencie się kończy i zmienia się w nieludzką rzeź, reglamentację żywności, upodlenie, odarcie z godności. W imię właściwie nie wiadomo czego, dla ochrony właściwie nie wiadomo kogo. Z perspektywy zwykłych ludzi wojna jest zawsze tragedią.

Ośmioro aktorów (Bartosz Borowski, Magdalena Dębicka, Aizah Khan, Łukasz Kowalski, Jarosław Siejkowski, Marta Strzałko, Tomasz Wrzalik, Maciej Zakrzewski) wcielając się w kilkanaście różnych postaci odgrywa wojnę. A właściwie bawi się w nią - część z nich (ci, którzy grają cywilów, a nie żołnierzy) ma przy sobie małe manekiny przedstawiające dzieci. Zachowania aktorów momentami przypominają właśnie dziecięcą zabawę. Twórcy pokazują, że wojna jest niczym bezsensowna dziecięca gra, która zaraz się skończy. A my doskonale wiemy, że właśnie w tej chwili w Syrii czy na morzu giną ludzie.

Widowisko plenerowe (w Poznaniu spektakl był grany w weekend na Zamkowym Dziedzińcu Różanym) rządzi się swoimi prawami. Dużo tu nadekspresji, wizualnych efektów i symboliki. Choć czasem może to drażnić (zwłaszcza gdy całość trochę za bardzo ucieka w baśniowość lub zbyt dosłowne cytowanie Tadeusza Kantora), to jednak Teatr Biuro Podróży potrafi stworzyć niezwykle mocne, zapadające w pamięć obrazy. Jak choćby ten finałowy, w którym aktorzy stawiają na placu łódki wykonane z gazet. Chwilę potem przychodzi robotnik w błękitnym stroju ze szlauchem. Strumień wody zmiata łódki z powierzchni placu.

Oczywiście sporo tu uproszczeń, grania na emocjach, symboliki potęgowanej wzruszającą muzyką. Ale akurat tak działa teatr na wolnym powietrzu - musi być atrakcyjny, komunikatywny i działać na emocje.

Teatr Biuro Podróży udowadnia po raz kolejny, że teatr plenerowy nie musi być tylko efektowny, ale może też używać swoich narzędzi w większej sprawie. Szkoda tylko, że aura podczas sobotniej imprezy nie za bardzo dopisała i więcej ludzi nie mogło tego zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji