Artykuły

Pomoc nie tylko domowa

"Pomoc domowa" Marca Camelottiego w reż. Krystyny Jandy w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Alicja Cembrowska w Teatrze dla Was.

Gdy w rytm piosenki "Let's talk about sex" na scenę wkroczyła Krystyna Janda, luzacko zaciągająca się papierosem, gorączkowo pomyślałam, co właściwie robię na widowni. Eufemizmem będzie, jeżeli napiszę, że nie przepadam za farsami. Szybko jednak mentalnie przywołałam się do porządku i zapytałam samą siebie: a kogo to właściwie interesuje? Lubisz czy nie lubisz, oglądaj

po 120 minutach przekonałam się, że nie było źle. Przeżyłam, ba, nawet kilka razy poczułam, że "siedzę" w tej historii. Chociaż o farsach napisano już chyba wszystko, co można napisać, a to że mało wymagające, że to gatunek nastawiony na niewprawionego widza, a że bzdura i absurd, to pierwszy raz poczułam, że dobra zabawa to po prostu dobra zabawa. A wszelkie próby aranżowania pseudointelektualnych bełkotów i wielopłaszczyznowych analiz są tyle niepotrzebne, co głupie. Wystarczy akceptacja konwencji, całej przypisanej temu gatunkowi formuły i wszystko nagle znajduje się na swoim miejscu. I nie trzeba kombinować.

Pełna tolerancji sztuka Marca Camolettiego nie dzieli bohaterów ze względu na płeć, pochodzenie czy zawartość portfela. A przekład Bartosza Wierzbięty jeszcze bardziej przybliżył ją polskiemu widzowi. Jej przekaz jest bardzo uniwersalny i o tyleż prawdziwy, że nawet jak nam się wydaje, że nas nie dotyczy, to nigdy nie wiemy w jak dużym błędzie możemy tkwić. Małżeństwo ze stażem, Norbert (Krzysztof Dracz) i Ola (Katarzyna Gniewkowska), para z klasą i pieniędzmi, zaczyna się nudzić. Oprócz rutyny widz nie dostaje innego powodu, by myśleć, że w ich związku czegoś brakuje. Ona szuka rozrywki w objęciach Marka Marcello (Mirosław Kropielnicki), on w młodym biuście kochanki (Małgorzata Kocik), którą pieszczotliwie nazywa Pszczółką. Zbieg okoliczności i podobieństwo planów na weekend sprawiło, że ten miłosny czworokąt spotkał się w jednym mieszkaniu. Tyle że małżeństwo nie ma o tym pojęcia, a brak krzywdzącej świadomości zawdzięcza tytułowej pomocy domowej (Krystyna Janda), która z humorem, acz stanowczo organizuje towarzystwo.

Żona myśli, że kochanek jest gwarantem nowych doznań, mąż odmładza się mało bystrą, młodocianą kochanką, której obiecuje złote góry. Jednak nie tylko małżeńska para chce czerpać z owych znajomości profity. Kochankowie wcale nie są tacy bezinteresowni, również czają się na należny im kawałek tortu - spełnienie łóżkowych fantazji czy dostatniego życia. Próba psychologizacji tych relacji, szukania w nich głębi, sprawiłaby, że całe przedstawienie ległoby w gruzach. A tak? Scena zmienia się w szaleńczy maraton od pokoju do pokoju, od butelki whisky do butelki rumu (granie "pijanego" w tym wypadku, o dziwo, nie jest żałosne, a to według mnie ogromny sukces), od fantazji do realnego świata. I ostatecznie wszystko się zgadza - nieraz to, co wydaje nam się nudne, jest czymś najlepszym, co mogło nam się przytrafić. Nieraz osoba, która "już nam nie pasuje", pomimo przywar okazuje się być tą jedyną i na zawsze. I chociaż byśmy ją zmienili "na nowszy model", to pewne przyzwyczajenia i sytuacje wciąż będziemy powielać - tak robi Norbert, który przekłada lubiane przez żonę pieszczoty na kochankę i tak robi Ola, która w kochanku szuka swojego męża i proponuje mu znane jej z małżeńskiego łoża zachcianki.

Nie byłoby jednak tego wszystkiego, gdyby nie obsada. Luźna treść nie oznacza bowiem poluzowania formy. Wszyscy aktorzy wyznaczyli sobie zadanie - przynajmniej w moim odczuciu - aby, nie przegiąć, nie przesadzić, trzymać się granicy dobrego smaku. Ta konsekwencja uzupełniona fenomenalną kondycją (Krystyna Janda biegająca w nocnych klapkach na szpileczce!), dynamiką i dbałością o język nie pozwala "Pomocy domowej" wyhamować, a widzowi uciec w świat swoich rozmyślań i problemów. Dlatego doszukiwanie się w spektaklu politycznych aluzji czy drogi ucieczki od tej naszej szarej polskiej rzeczywistości (bo przecież my jedni żyjemy w tak trudnych i złych czasach) uważam za niepotrzebny dodatek. Warto po prostu wygodnie się rozsiąść i zupełnie niezobowiązująco się rozluźnić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji