Artykuły

Prawdziwych amantów już nie ma

Z ARTUREM STERANKO, aktorem Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie rozmawiamy o tym, jaki jest dzisiaj amant na scenie, a jaki był kiedyś.

Jaki jest, twoim zdaniem, współczesny amant teatralny czy filmowy?

- Jego wizerunek znacznie odbiega od dawnego amanta, przystojnego, elegancko ubranego mężczyzny, takiego trochę "cukierkowatego" podrywacza, który ma w repertuarze zawsze mile słówka dla kobiet, prezenciki i bukiet róż pod ręką no i stać go na wielkie uczucia. Współczesny amant to typowy macho, w skórze, który powala jednym ciosem konkurentów i patrzy na swą wybrankę tak przenikliwym wzrokiem, że aż jej skóra cierpnie. Chciałbym tu jeszcze dodać, że nie musi on być wcale przystojny Dotyczy to zresztą również i tamtych, typowych, jeśli mówimy już o granym dzisiaj starym repertuarze. Wszystko zależy od tego, czy aktor potrafi podźwignąć taką rolę oraz od wizji reżysera. A wracając do tamtych, dawnych amantów. Sądzę, że są na świecie również takie kobiety, które do nich tęsknią, które ich poszukują, chcą być podrywane tradycyjnie.

Czy w szkole teatralnej, którą kończyłeś, przygotowywano was do roli amantów?

- Przygotowywano nas do zagrania każdej roli, bo przecież aktor ról nie wybiera. Myślę, że potrafiłbym zagrać typowego amanta, chociaż taka rola mi się jeszcze nie przytrafiła. Zawsze gram facetów, dla których zdobycie kobiety nie jest głównym celem w życiu, ze przywołam tu przykład Platonowa. Kobiety na niego lecą, on przyjmuje ich hołdy, ale nie wdaje się uczuciowo w układ damsko-męski. Jeżeli gram tych niby amantów, to zawsze są to postaci egoistyczne, udziwnione. Ma za sobą również role fircyków, podrywaczy w farsach, ale faceci, którzy są w nich bohaterami, do łez kobiet nie wzruszają. Może i one tam sobie popłakują, ale przez ich łzy w końcu prześwituje uśmiech. Bo przecież wszystko musi się skończyć happy endem.

Jak to jest być sam na sam z partnerką na scenie czy w filmie. Ile uczucia wkłada się w pocałunek w uścisk dłoni, ciepłe słowa?

- No wiesz, pomimo, ze aktor stara się być jak najbardziej wiarygodny nie jest to takie uczucie, jakim darzy się ukochaną kobietę, swoją partnerkę życiową. Zawsze bowiem jest to koleżanka, z którą się pracuje na próbach, a potem w teatralnym bufecie wypije kawę, pogada o sztuce i idzie do domu. To nasz zawód. Wiedzą o tym nasze żony i nie są zazdrosne. Dodam, ze takim scenom, o których tu wspomnieliśmy zawsze towarzyszy wielka trema. Jaka może być większa? Są takie sytuacje. Raz musiałem się w "Kameleonie" rozebrać do naga. Rozbierała się również w jednej ze sztuk Alina Strzelec. Myślę, ze tez to bardzo przeżywała. Na parze, która ze sobą współpracuje na scenie, ciąży obopólna odpowiedzialność.

Zapewne zdarzają się sytuacje, których reżyser nie przewidział?

- Ach, oczywiście. W "Nieboskiej komedii" jest taka scena, gdzie moja parnerka Ewa Pałuska przewiesza suknię przez poręcz łóżka, sama zaś kładzie się na posłaniu, przybierając uwodzicielską postawę. W jednym ze spektakli Ewa źle ją przewiesiła i suknia opadła jej na twarz. Myślałem, że się zakrztuszę ze śmiechu, ale Ewie wcale do śmiechu me było, bo w takiej chwili cały czar pryska. Może w tym momencie odbiegnę od tematu, ale nie mogę się powstrzymać, by tego me przypomnieć. Kiedyś gramy sztukę, gdzie padają strzały, wśród tych, którzy zostali trafieni i osuwają się na deski, jest Irena Telesz. Potem gaśnie światło, żeby aktorzy mogli zejść za kulisy i wtedy słychać glos Ireny: O k... 0 coś się potknęła.

Grała wtedy partnerkę amanta?

- Niestety nie. Ale zapamiętam to do końca życia. Podobnie jak wiele sytuacji, które zdarzały się w czasie ostatnich, zielonych przedstawień, kiedy robiliśmy sobie wzajemnie dowcipy. Dzisiaj ten zwyczaj odchodzi w zapomnienie. Bo poza sceną aktorzy nie są wolni od trosk, proza życia ich przygniata. Takie są czasy, że coraz trudniej jest być również amantem w życiu prywatnym. A wszystko przez ten pośpiech.

I na koniec, czy marzysz o roli wielkiego podrywacza? Na przykład Casanovy, czy też Kalibabki?

- Czemu nie. To interesujące wyzwanie,

A o roli w sztuce, gdzie treścią jest wielka miłość? Czy chciałbyś na przykład zagrać Romea? A może to już nie ten wiek?

- Rolę Romea grali już starsi ode mnie. Zależy to, jak wspomniałem, od koncepcji reżysera.

Którą z koleżanek byś widział w roli Julii?

- Nie powiem. Nie chcę urazić pozostałych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji