Artykuły

Trochę śmiechu i - obsesji

Pisząc przed wakacyjną przerwą pomiędzy sezonami teatralnymi w Krakowie o polskiej prapremierze "Zamku w Szwecji", a zarazem o debiucie scenicznym głośnej już, młodej pisarki francuskiej, Francoise Sagan - wspomniałem w rozmowie z reżyserem krakowskiego spektaklu, Jerzym Jarockim o jego (reżysera) koncepcji wystawienia tej sztuki. Miał to być zatem "kryminał z przymrużeniem oka" i jak gdyby nawiązanie do filmowego obrazu "Czerwonej oberży".

Istotnie, przedstawienie rozgrywa się w tym klimacie. Pełno tu "zmrużeń oczu" i odrealnienia tła a la "Czerwona oberża". Jedynie konflikty - można powiedzieć: odwieczne - miłości, zazdrości i tzw. przeciwieństw w kobiecej naturze - rysują się prawdziwie - i one stwarzają pozory, że farsa Saganki nabiera życiowych rumieńców.

Tych pozorów - i rumieńców znaleźć tu można aż za wiele. Nie wszystkie przynależą do gatunku... zdrowych. Wiadomo przecież, iż autorka "Witaj smutku" obiera sobie w poruszanych tematach dość specyficzne środowisko, wyszukane (i przetrawione atmosferą kawiarnianej cyganerii) nastroje oraz typy swoich bohaterów. Nie jest również zaskoczeniem - jej pewna obsesja erotyzmu - która to obsesja wywołała w określonych kręgach czytelniczych i krytycznych istny zalew plotek sensacyjno-reklamowych. Cynizm pomieszany z lirycznymi nutkami - ów głos młodego pokolenia, daleki od romantyzmu i mgławych osłonek na tle obyczajowości Zachodu - przyniosły "sukces" pisarstwu tego gatunku, zresztą od czasu debiutu Saganki - powielanego w rozmaitych wariantach przez zachęcone rozgłosem starszej koleżanki - młode autorki zachodnio-europejskie.

Czy ta fala duchowego strip-tease'u przyniosła jakiś głębszy, filozoficzny nurt literacki? Nie przesadzajmy. Literatura tzw. obnażania się - nie jest absolutnie nowością. Zaś specyficzne smaczki i stylizowany na egzystencjalistyczny profil - erotyzm, wydają się po lekturze tych utworów zaledwie... niezdrowym rumieńcem.

Ergo - jesteśmy już przy niezdrowych rumieńcach, które towarzyszą również sztuce Saganki "Zamek w Szwecji". Farsa zazdrości i przewrotnej miłości - z dodatkiem kazirodczym - ma stanowić o oryginalności utworu. Ale, nie stanowi...

Natomiast - faktycznie ów rodzaj farsy bulwarowej, zręcznie nawiązujący do wiekowej tradycji paryskiej - udaje się autorce, która udowadnia, że nie obce są jej arkana tego rodzaju warsztatu pisarskiego. Nagromadzenie sytuacji, swobodne rozgrywanie intrygi - "zabawa dla zabawy" - oto elementy, dla których można by uzasadnić poszukiwania teatru za dostarczeniem widzowi lekkiej, odprężającej rozrywki. Zabawy również i dla celów porównawczych, aby zorientować - CO TO TAKIEGO tworzy się w zakresie rozrywkowym na Zachodzie. Cudów nie ma. I to chyba jeden z najbardziej sensownych wniosków PO wystawieniu "Zamku w Szwecji".

Nie będę dokładniej streszczał sztuki, ani szukał odpowiedzi, dlaczego akurat zamek w Szwecji - gdyż realia są tu tak wyabstrahowane (oprócz śniegu), że mógłby ów zamek znajdować się w każdym kraju, obfitującym w śnieżne zimy. Schemat farsy jest prosty. Znudzona, zblazowana rodzinka arystokratyczna (udziwniona manią przebierania się w XVIII-wieczne stroje) żyje nagim erotyzmem. Kobiety pragną mocnych przeżyć - zazdrośni mężczyźni budują pułapki dla swoich rywali. Wszyscy doskonale wiedzą o tajemnicach erotycznych wśród bliźnich z otoczenia. Gdyby obywało się to bez przymrużenia oka - byłby to czysty cynizm. A tak - staje się... cynizmem z domieszką uśmiechu. I tyle.

Reżyser Jarocki ujął farsę w szereg zabawnych nawiasów obyczajowo-kryminalnych. Aktorzy grali na ogół poprawnie, z tym - że na czoło wybijali się: K. Witkiewicz (Sebastian) ów brat - intrygant "grzesznie" zakochany w siostrze, a więc farsowy zazdrośnik - I. Olszewska, (Eleonora) symbol wiecznie niezaspokojonej kobiecości - R. Próchnicka - (Ofelia), b. zręcznie i zabawnie odtwarzająca naiwność pomieszaną z wyrachowaniem, porzuconej na rzecz Eleonory, żony Hugona (J. Przybylski).

K. Ostaszewska (Agata) miała dobre momenty jako zdziwaczała arystokratka, Z. Zazula (Fryderyk) był niefortunnym kochankiem, skazanym na farsową śmierć - z J. Dwornicki (Günther) odegrał nastrojowo starego, trochę niesamowitego sługę hrabiowskiej familii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji