Artykuły

Dulszczyzna pogłębiona

Na stosunkowo niewielkiej przestrzeni czasu dwa teatry wystawiły dwie sztuki, dwie komedie - można by je nazwać: ze wspólnego kręgu. Teatr Rozmaitości pokazał Zapolska z jej sztandarowym (dla epoki dziełem komediowym "Moralność pani Dulskiej" - zaś Stary Teatr, wprawdzie poza swoim oficjalnym planem repertuarowym - zaprezentował "Szczęście Frania" Włodzimierza Perzyńskiego.

Obie sztuki przedstawiaj pewien wycinek lasów drobnomieszczańskich rodzin, obie rozsuwają parawany podwójnej moralności ludzi, którzy w określonym czasie historycznym wywarli niemałe piętno na obyczajowości i sposobie myślenia - jako wcale potężna grupa społeczna - związana z rozkwitem ustroju kapitalistycznego.

Życie państwa Dulskich i życie państwa Lipowskich - jest życiem w maskach. Maska dla swoich - i maska "na wynos". Jedna - niby ciepła i prawie romantyczna (choć to romantyzm dziwnego chowu), druga zaś brutalna, cyniczna, interesowna - dla której tzw. uśmiech szczęścia, właśnie ów fotografowany, gładki uśmieszek - kryje bezwzględność przy osiąganiu wyznaczonych celów "po trupach" (własnych i cudzych), w fałszywie pojętym awansie społecznym oraz dwuznacznych wymiarach honoruj godności osobistej - czy wreszcie - umiejętności poniżania tych bliźnich, którzy z uwagi na swoją zależność od możniejszych - przejmują rolę współczesnych pariasów. A więc mamy do czynienia Z formą obyczajowego ucisku i wyzysku - odpowiednikiem klasycznego procesu, jaki rozgrywa się zawsze w politycznym i społecznym systemie kapitalistycznym.

"Moralność pani Dulskiej" jest dziś w naszym (i nie tylko polskim) dramacie - symbolem o oskarżającym zwyrodnienia moralności oraz etyki towarzyszących gnijącemu ustrojowi. Trzeba jednak dodać, że drapieżność pióra i świetne wyrzucie potrzeb sceny - stwarza przewagę kapitalnej fotografii życia nad f i l o z o f i c z n y m i tendencjami, które mogłyby pogłębić tę komedię.

Perzyński wybierając podobny temat do swojej sztuki - niewątpliwie odchodzi od fotograficznego szczegółu, za to buduje komedię na głębszych fundamentach filozoficznych. Groteskowy naturalizm zastępuje cieńszą, z cechami realistyczno-krytycznymi, warstwa satyry. Atakuje epokę bez furii, ale równie celnie - jakby ściszonymi tonami ironicznymi. Lustro życia Zapolskiej, staje się w rękach Perzyńskiego krzywym zwierciadłem, które wykrywa podteksty satyryczne nagiej "dulszczyzny".

To dobrze, że przypomniano sobie o Perzyńskim. Od ostatniej premiery jego "Lekkomyślnej siostry" w Krakowie (zresztą także w Starym Teatrze) upłynęło już sporo lat. A przecież jest on pisarzem scenicznym z prawdziwego zdarzenia. Jego komedie mają wysoką rangę literacką. Zaś krytyczny stosunek do odmalowywanej w dramatach epoki - pozwala sięgnąć do dorobku pisarza bez oporów społecznych.

Ponadto, komedia Perzyńskiego - przygotowana pod kątem objazdu peryferyjnego na terenie wielkiego Krakowa, a chyba i z możliwościami szerszego, prowincjonalnego zasięgu - zasługuje na uznanie. Primo: objazd dobrego spektaklu niewątpliwie przyczynia się do popularyzacji teatru - secundo: relikty przeszłości nie wszędzie jeszcze są reliktami.... - więc wybór sztuki może służyć słusznej sprawie społeczno-obyczajowej.

Bo, czyż nie brak nam jeszcze ludzi, którzy wydanie córki za mąż uważają za "partię"? Czy nie brak w niektórych środowiskach problemu "panny z dzieckiem", mimo uzdrowienia (nawet ustawowego) stosunków w tej dziedzinie? Czy służalstwo zostało bez reszty wyplenione z nawyków ludzkich, pokrywających wielowiekową warstwą - świadomość społeczną? Czy w końcu - nie warto przypominać różnic, jakie dzielą nasz obecny ustrój - od obyczajowych, moralnych i etycznych okowów chorego systemu, który zastąpiliśmy - zdrowym?

Stąd i pochwala dla teatru. Tego rodzaju "rozrywka" - uczy i wychowuje. A, że komedię dobrze przyrządzono reżysersko i aktorsko - powinna ona z powodzeniem osiągnąć swój cel.

Reżyser Halina Gallowa - opracowała spektakl czysto, bez silenia się na eksperymenty. Warstwa satyryczna przedstawienia ujawniała się zawsze tam, gdzie trzeba - i może tylko w zakończeniu przyćmił ją nieco melodramatyczny wątek.

Wszyscy wykonawcy - wywiązali się ze swoich zadań w sposób zadowalający. Najbardziej (może z uwagi na prowadzącą rolę) podobał się Antoni Pszoniak (Franio). Tego młodego aktora widywaliśmy raczej w epizodach. Obecnie zademonstrował wcale wysokie umiejętności sceniczne. Był służalczy i godzien litości, wzruszający i śmieszny. Zagubione dzieci tamtego czasu.

Romana Próchnicka (Hela) miała interesujące ciepło naiwnego uczucia - i oschłość rodzinną panny, świadomej własnej pozycji społecznej. Trochę gąski - i trochę... wyrachowania. Rola interesująca. Jerzy Stanek (Otocki) stworzył postać malarza-uwodziciela, "pod epokę", oraz w ironicznej masce. Przekonywająco artystycznie.

Celina Niedźwiedzka (Lipowska) - dobra W sylwetce - a zwłaszcza w typowych odruchach mieszczańskiej żony i matki: od śmiechu do płaczu, od górnych pragnień - do upadku marzeń, charakterystycznych dla społecznej sfery swojego działania. Zygmunt Piasecki (Lipowski) - ożywił schemat kupczyka z aspiracjami arystokraty, Irena Wisłocka (Langmanowa) - jak w lustrze odbijała poglądy środowiska, jego zakłamanie i obłudę: "kumoszkowatość" wyższego rzędu.

I wreszcie - Halina Gallowa w roli starej służącej Mroczyńskiej - prezentowała przenikanie świata drobnomieszczańskiego w psychikę służby. Ale jej dobroduszność, uczciwość i szlachetność - były jakby dalekim tłem dla lepszego podkreślenia satyrycznego obrazu Perzyńskiego.

Dekoracje Krystyny Wójcik - utrzymane W stylu, przystawkowe - zgrabnie korespondowały z przedstawieniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji