Artykuły

Fanfaron i fujara czyli czo od jesieni będzie lepiej?

KRAKÓW KULTURALNY lubi współzawodniczyć z Warszawą (chwalebna rywalizacja!), warszawskie teatry akademickie mają konkurenta w Teatrze im. Słowackiego, a warszawskie teatry współczesne w Teatrze Starym im. Modrzejewskiej. Teatr Stary długo się cieszył w Krakowie uznaniem recenzentów, choćby na przekór Teatrowi im. Słowackiego. Ale, teraz...

Teatr Stary błądzi czasem po repertuarowych bezdrożach ale poszukuje wytrwale, jego repertuar zwraca uwagę i nieraz trafia w sedno, choć zdarza się, że przyswaja widzom pochopnie pozycje niepotrzebne, zbędne. Hołdem dla klasyki był w Teatrze Starym ostatnio "Cyd" Corneille'a, będzie "Korlolan" Szekspira, ukłonem w stronę poszukiwań repertuarowych - Crommelyncka "Serce Balbiny". Jego ważnym osiągnięciem repertuarowym jest "Matka Courage" Brechta w reżyserii Lidii Zamkow, z Lidią Zamkow (rola tytułowa), Romaną Próchnicką (Yvcette) i Leszkiem Herdegenem (Kucharz) - niestety, akurat w dniach mego pobytu w Krakowie brakowało tej pozycji w repertuarze. Ciąg współczesny reprezentuje Tennessee Williamsa "Orfeusz w wężowej skórze", sztuka mniej obsesyjna seksualnie niż inne utwory Williamsa, za to wyraźniej antymieszczańska (reżyseria Jerzego Jarockiego, scenografia wicemistrza krakowskiej abstrakcji Andrzeja Majewskiego). Z polskiego repertuaru gra Teatr Stary jeszcze "Skandal w Hellbergu" Broszkiewicza (cieszy ten sukces) i "Ryk byłego lwa" Winawera (przedwcześnie odgrzebany)... Gra też Teatr Stary trzy jednoaktówki Mrożka, zestawione razem pod wspólnym tytułem "Postępowiec". Rzutki kierownik literacki teatru, znany krytyk Henryk Vogler jest z dawna wielbicielem dzieł Mrożka; podjął się też ideowej obrony "Postępowca": nie wypadło to zbyt przekonywająco.

Teatr Stary chciał też chciwego nowin widza ukontentować prapremierą polską sztuki Jeana Anouilha "Fanfaron czyli Zakochany konserwatysta", przekład Jadwigi Kukułczanki, reżyseria Piotra Pawłowskiego. Jest to komedia, nazywająca się w oryginale "L'Hurluberlu", napisana w 1958 roku. Anouilh pisze dobrą co drugą sztukę. Ów "L'Hurluberlu" nie jest tą drugą. Bardzo cenię pisarstwo Anouilha i śmieszyło mnie wyniosłe lekceważenie, jakie jego Eurydyce okazywali niektórzy po premierze warszawskiej. Broniłem ongiś nawet roztrzepanej "Leokadii" Anouilha, zagranej w Teatrze im. Słowackiego. Ale tego "Fanfarona" trudno bronić. Anouilh chciał coś powiedzieć, i nie wyszło. Absolutnie nic nie wyszło, a raczej - bzdura wyszła. Trudno, zdarza się nawet najlepszym majstrom. Ale po co było taki niewypał tłumaczyć? wystawiać? Czy skusiły iluzje autora do pewnego znanego francuskiego generała, na dobrowolnym wygnaniu snującego myśli o renowacji wielkości Francji w duchu feudalnym i bogoojczyźnianym? Jeśli tak, to rachuby były omylne, dowcip Anouilha w "Fanfaronie" zjełczał, spłyciły się choćby pozorne głębie, zawiodła też zamierzona parodia sztuk awangardowych. Pośród jałowego, wyschniętego stepu z rzadka tylko trafiają się zieleniejące krzaczki dowcipu, właściwego autorowi "sztuk różowych".

Szkoda było trudu aktorów, którzy błąkali się od subtelnej, psychologicznej komedii (MARTA STEBNICKA) do płaskiej farsy i (MARIAN JASTRZĘBSKI, WOJCIECH RUSZKOWSKI), szkoda i wysiłku wybitnego aktora KAZIMIERZA FABISIAKA, który był Generałem, zagubionym nie tylko w polityce ale i w miłości podstarzałego Alcesta do dojrzałej Celimeny. Generała nokautuje rozwrzeszczany Mleczarz, a potem arogancki młodzieniec, który stylizację na beatnika pojmuje jako nieustanne trzymanie rąk w kieszeniach, trzeba czy nie trzeba - widz też się czuje znokautowany.

Widziałem też w Teatrze Starym "Szczęście Frania" Perzyńskiego w reżyserii Haliny Gallowej, jako "imprezę poza-planową aktorów". Ubrązowioną już komedia pokazała jak bardzo zestarzała się jej warstwa obyczajowa i jej oceny moralne, a jak bardzo świeża pozostała obserwacja psychologiczna i warsztat teatralny; to jednak byli nie lada majstrowie, ci twórcy naszej mieszczańskiej komedii realistycznej!

W przedstawieniu wyróżnił się ANTONI PSZONIAK jako prościutki, bez tragizowania Franio; to sprawia, że darzymy go sympatią, chociaż Franio to kołtun, który porósłszy w pierze także będzie i na milę śmierdzieć dulszczyzną. Trudności HELENY LIPOWSKIEJ z niepożądaną ciążą dziś tylko śmieszą: ale ROMANA PRÓCHNICKA potrafiła przekonywająco pokazać lekkomyślną pannicę, nie tyle przecież lekkomyślną, by pogardzić wzięciem wiernego Frania za męża, gdy się przytrafił skandal z Otockim. Owego malarza - kabotyna - zniknęli już tacy z życia - gra nie bez wdzięku JERZY STANEK.

A w Teatrze Rozmaitości widziałem komedię Raymonda Vincy i Jeana Valmy "Pasztet jakich mało", tak, tę samą, którą w zręcznej adaptacji Tadeusza Polanowskiego oglądali warszawiacy w teatrze na Żoliborzu i która krąży po różnych teatrach.

Byłem na setnym przedstawieniu "Pasztetu" - żałuję, że byłem. Farsa, jak farsa, ma swe rożne prawa, ale w krakowskich Rozmaitościach była to farsa płaska i prymitywna, zagrana z przytupem a niedbale. A czy widzowie setnego przedstawienia nie zasługują na te same względy co premierowi? Jedynie EWA DROZDOWSKA i EUGENIUSZ FEDOROWICZ starali się choć częściowo unikać krzykliwości i trywialności.

I CÓŻ JESZCZE jest do zanotowania z teatrów krakowskich? W Rozmaitościach grają amerykański "Błękitny patrol" i podstarzałą amerykańską bluetkę, "Roxy", ale grają też "Moralność pani Dulskiej" oraz widowiska dla dzieci, gorąco chwalone i pilnie odwiedzane przez "naszych milusińskich" (jak powiadają bezdzietni dziennikarze). W Grotesce figluje "Achilles i panny" czyli Artur Maria Swinarski po kukiełkowemu. W Teatrze Rapsodycznym wychyla się "Panienka z okienka" podług wieszczki Deotymy. Teatr Kolejarza odgrzebał wodewil Konstantego Krumłowskiego "Szalona księżni", w Jamie Michalikowej tłoczno na "Krakowie nocą", pono wybornym programie satyrycznym. A w Teatrze 38 - cóżby jeśli nie Kafka, zinsceniowane "Listy do Mileny", chyba światowa prapremiera, bo my musimy być pierwsi. Ale to i tak trochę spóźnione listy.

I tak się to i owo plecie w tym krakowsko-teatralnym świecie, a teraz nastaje letni, międzysezon i ambitne przedsięwzięcia odłożone są do jej sieni. A więc do jesieni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji