Artykuły

Merimée zachwycający

Na kilka dni przed wakacjami Teatr Kameralny w Krakowie dał premierę "Teatru Klary Gazul" Prospera Mérimée (trzy jednoaktówki: "Sposobność", "Niebo i piekło", "Karoca świętych sakramentów"). Zapewne we wrześniu przedstawienie długo utrzyma się na afiszu, dając czas na przygotowanie premiery otwierającej nowy sezon. Mérimée - nazwisko znakomitego pisarza mówi samo za siebie i przyciąga publiczność, spragnioną tzw. francuskiej przewrotności i dowcipu, których jest tu pod dostatkiem.

Nic dziwnego, że po premierze słyszało się głosy entuzjazmu i zachwytu. Mérimée potrafi zabawić. Czy to wtedy gdy opowie dzieje wychowanicy klasztornej zakochanej w księdzu, czy pięknej wdowy uwodzącej na równi spowiednika i młodego ułana, czy wreszcie jeszcze piękniejszej rozpustnicy wykorzystującej i starość, i naiwność, i niewygasły temperament kardynała. Jest zachwycający - gdy bezbłędnie, w takt ich rozmaitych namiętności, porusza na scenie stworzonymi przez siebie marionetkami. Jest sofistą tych namiętności i psychologii, potrafi dowieść wszystkiego i wszystko z człowieka wykrzesać, gdy idzie o świat uczuć i ambicji, szczerości i podstępu. Gra tylko na tych kontrastowych nutach, ale jak sztukmistrz potrafi na nich wystukiwać całą gamę - i to jest właśnie przezabawne, to drwiące czarodziejstwo, ironiczne wyjmowania królików na przemian z cylindra i z rękawa. Jest zabawne tak długo, dopóki zabawa się nie przedłuża; po pewnym czasie, zaczyna nużyć.

Aby uniknąć na przyszłość takiej jednostajności prestidigitatorskiej, warto chyba w przyszłości zerwać z konwencją "Teatru Klary Gazul". Autor zatytułował w ten sposób zbiór swoich etiud scenicznych; ale Broszkiewicz też wydął ostatnio "Sześć sztuk scenicznych", a nikt ich nie gra w ciągu jednego wieczoru. Jednoaktowe utwory Mériméego należałoby chyba łączyć z innymi jednoaktówkami na zasadzie kontrasty niekoniecznie podobieństwa. W Polsce nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu montażów, ale jest to chyba kwestią kultury teatralnej, o którą warto zadbać. Jeden Mérimée w ciągu wieczoru byłby zjawiskiem zachwycającym; trójka już męczy. Zabawa się przedłuża. A Mérimée jest naprawdę pyszną zabawą - niczym więcej. Nie wierzcie tym wszystkim, którzy i tutaj szukają głębi, filozofii, albo "zasadniczej rozprawy" - z czymkolwiek lub z kimkolwiek.

Przedstawienie reżyserował Mieczysław Górkiewicz przy współpracy Władysława Krzemińskiego; obawiam się, że zbyt serio traktowali jego wolteriańską przewrotność. Jako spółka niezawodni są tylko Lidia Minticz i Jerzy Skarżyński - umieją się bawić do końca. Z aktorów już nie wszyscy. Na pewno Romana Próchnicka w "Sposobności", bardzo zręcznie wydrwiwająca naiwność Doni Marii w "Niebie i piekle" - znakomity Tadeusz Wesołowski i pełen autentycznego huzarskiego temperamentu Julian Jabczyński: w "Karocy" - groteskowy Kazimierz Witkiewicz. Ten aktor! Pamiętamy go jeszcze z niedawnych lat jako amanta, a dziś - to już aktor charakterystyczny o ogromnej skali wrażliwości.

Więc to przedstawienie mogłoby być naprawdę zachwycające, mogłoby uczyć jakże potrzebnej od czasu do czasu przewrotności. Ale wtedy którąkolwiek z tych jednoaktówek należałoby wystawić z czymś zupełnie innym. Chociażby z "Konduktem" Drozdowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji