Artykuły

Mroczne zakamarki zawodnej i zmiennej pamięci

"Taśma" Stephena Belbera w reż. Michała Siegoczyńskiego w Teatrze WARSawy. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Was.

Spektakl "Taśma", w reżyserii Michała Siegoczyńskiego, który obecnie można zobaczyć w Teatrze WARSawy, grany dawniej w Teatrze Konsekwentnym, dostrzeżony i nagrodzony w 2006 roku na 46. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych, nie starzeje się. Autorem sztuki jest amerykański dramatopisarz, scenarzysta, reżyser filmowy Stephen Belber, który podążając za klasyczną jednością akcji, czasu i przestrzeni, z trzema postaciami w jednym wątku, opowiada nam o spotkaniu dawnych przyjaciół z czasów licealnych, dwóch dorosłych mężczyzn i kobiety. Belber, z niezwykłą precyzją i z różnych perspektyw, ukazuje przeszłe wydarzenia, nakłaniając do refleksji nad poczuciem winy i konieczną karą, odpowiedzialnością i manipulacją. Sceniczna, pełna napięć, ale i humoru psychologiczna gra, uwypukla skomplikowane relacje międzyludzkie, dotyka ukrytych w człowieku lęków przed mrocznymi prawdami z przeszłości. Spektakl pokazuje, jak zawodną i zmienną bywa pamięć, która z czasem może się zmieniać (a może sami ją zmieniamy?), aby dopasować się do naszych potrzeb.

Wszystko dzieje się w zamkniętej, niemal klaustrofobicznej przestrzeni, w pokoju motelowym w Lansing w stanie Michigan. Vince, strażak-ochotnik i drobny handlarz narkotyków, przyjeżdża na festiwal filmowy w Lansing, by spotkać i wesprzeć swojego starego, bliskiego kolegę z liceum, w niezwykle ważnym dla niego dniu. Jon jest obecnie obiecującym reżyserem, stojącym u progu filmowej kariery. Pytanie, czy rzeczywiście to jedyny powód, dla którego Vince zaprasza Jona do obskurnego pokoju hotelowego? Oboje zaczynają wspominać swoje lata szkolne, rozmawiają o Amy Randall, dawnej dziewczynie Vince'a. Co ciekawe, Amy jest teraz asystentem prokuratora okręgowego w Departamencie Sprawiedliwości w Lansing. Mężczyźni żartują, przywołują dawne, trochę zakurzone wspomnienia. Humor skrzy się - głównie dzięki niepoprawnemu Vince'owi. Jednak przyjacielska rozmowa wkrótce staje się przesłuchaniem. Nie trudno dostrzec, iż Vince ma wręcz obsesję na punkcie odkrywania prawdy o tym, co wydarzyło się miedzy Amy i Jonem piętnaście lat temu, na pomaturalnym przyjęciu urodzinowym i próbuje wymusić na przyjacielu konkretne wyznania. W pewnym momencie oświadcza Jonowi, że zaprosił Amy na kolację i ich dawna znajoma wkrótce przybędzie do hotelu. Wraz z pojawieniem się Amy akcja przyspiesza, niejasności we wzajemnych relacjach narastają. Ostatecznie cała trójka dyskutuje o pamiętnej nocy, a bolesna konfrontacja z przeszłością staje się bardziej skomplikowaną, niż obaj panowie przypuszczali.

Chociaż Adam Sajnuk, Krzysztof Prałat i Magdalena Popławska grają w spektaklu już ponad dziesięć lat, wciąż widać zaangażowanie w kreowanie postaci, świeżość podejścia i pełen profesjonalizm, nawet w najdrobniejszej, wypowiadanej frazie. W grze całej trójka nie ma sztuczności, zachowania zdają się być niezwykle naturalne, emocje prawdziwie przeżywane - gniew jest gniewem, cierpienie cierpieniem, a łzy spływające po twarzy Amy rozmazują jej makijaż i nie kłamią. Rażą jedynie wulgaryzmy, których nie potrafię zaakceptować w teatrze, nawet jeśli treść częściowo usprawiedliwia ich użycie. Pierwszą z postaci, którą poznajemy i obserwujemy z bardzo bliska, jest Vince. Adam Sajnuk znakomicie oddaje charakter swojego bohatera, jego niefrasobliwe podejście do życia, niewielkie ambicje życiowe i niedojrzałość (mimo dorosłego wieku). Drobny handlarz narkotyków nie stroni od alkoholu i innych środków odurzających, nie przejmuje się zdaniem innych i w zasadzie nie ma sobie nic do zarzucenia. Sajnuk trochę nas bawi i ciut kokietuje swoim zachowaniem, dowcipną ripostą, a potem powoli pokazuje prawdziwe oblicze Vince'a. To właśnie on stopniuje napięcie w rozmowie, niespiesznie acz skutecznie realizując z góry obmyślony plan. Gra mimiką, gestem, słowem. Tytułowa taśma jest dla bohatera sposobem okrywania prawdziwego przebiegu zdarzeń i rzekomo ma pomóc w naprawieniu krzywd z przeszłości. Co nim kieruje? Troska o innych, wierność prawdzie? A może chęć zemsty, urażona duma? Poczucie obowiązku czy raczej relatywizm moralny? Jon, w którego wciela się Krzysztof Prałat, jest zupełnie inny. Człowiek sukcesu, ambitny, choć odrobinę nieśmiały, spełnia swe marzenia jako obiecujący, młody reżyser. Przychodzi do Vince'a w eleganckim ubraniu, uśmiechnięty i od razu widać, że mimo całej sympatii, nieco razi go niechlujność dawnego przyjaciela. Zarzuca mu skłonności do agresji, z którymi nie radzi sobie od czasów liceum (właśnie z tego powodu rzuciła go dziewczyna, być może kolejna) oraz brak sensownego zajęcia. Jednak cieszy się ze spotkania i radośnie opowiada o swoim filmie, wspomina dawne czasy i ich wspólną znajomą Amy. Uważa się za porządnego człowieka, jednak pod wpływem manipulacji Vince'a, jego natarczywych pytań, zaczyna odczuwać strach. Rozmowa o tym, co wydarzyło się piętnaście lat temu na przyjęciu pomaturalnym, burzy jego spokój wewnętrzny, a mroki przeszłości zaczynają dokuczać. Atmosfera zagęszcza się, humor, który cały czas towarzyszył dialogowi, pomału słabnie. Krzysztof Prałat umiejętnie eksponuje uczucia targające bohaterem, przemianę, jaka się w nim dokonuje. Do trójki aktorów dołącza ona - Amy (do tej pory Magdalena Popławska siedziała w mroku i obserwowała całą sytuację). Początkowo nieco skrępowana obecnością Jona, trochę tajemnicza, szybko okazuje siłę, która pozwoli jej zmienić kierunek, w którym podążają obaj panowie. Amy z łatwością burzy ukartowany plan Vince'a. Jednak nigdy nie dowiemy się, czy rzeczywiście doznała w przeszłości krzywdy, czy tylko kłamała, aby przetestować tę dwójkę, uświadomić im prawdę o nich samych, sprytne manipulowanie pamięcią. Aktorka potrafi znajdować równowagę między gniewem, urazą i zmieszaniem. Bardzo dobrze, z wyczuciem oddaje emocje bohaterki, jej siłę i zarazem kruchość.

Scenografia jest jedynie symboliczna, bardzo surowa, dzięki czemu podkreśla charakter spektaklu. Gra światłem i muzyka potęgują uczucie narastającego napięcia oraz niepokoju. Widownia otacza niewielką scenę z trzech stron i oglądający mogą dostrzec niemal każdą zmarszczkę na twarzy, grymas bądź błysk w oku aktorów. Podczas spektaklu reżyser zadaje im trudne pytania, na które nie ma prostych, gotowych odpowiedzi, a fizyczny brak dystansu jeszcze bardziej nakłania do oceny postępowania bohaterów.

Podsumowując: opowieści o relacjach międzyludzkich, takie jak "Taśma", dobrze opisane i świetnie zagrane, prowadzone według wskazówek reżysera, który "czuje temat", prawidłowo odczytuje psychologiczne portrety bohaterów, odmalowane wcześniej przez sprawnego dramaturga, wciąż pozostają aktualne i warto poświęcić im kilkadziesiąt minut wolnego czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji