Artykuły

Rozmowa z Antonim Dutkiewiczem

Aleksander Kot: Proszę się przedstawić naszym czytelnikom.

Antoni Dutkiewicz: Ukończyłem gimnazjum i liceum im. T. Kościuszki w Miechowie. Potem ukończyłem Politechnikę Gdańską. Dostałem i nagrodę na Festiwalu Piosenki Studenckiej. Tak zaczęła się moja droga artysty śpiewaka. Studiowałem w Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Sopocie. Występowałem w Teatrze Muzycznym. Równocześnie pracowałem jako inżynier w fabryce telewizorów. Debiutowałem w Operze Gdańskiej w roli Zbigniewa w operze "Straszny Dwór". Przeniosłem się do Teatru Muzycznego w Bydgoszczy. Kiedy zdobyłem II miejsce na konkursie międzynarodowym w Genewie wzięto mnie jako solistę do Teatru Wielkiego Opery i Baletu w Warszawie. W 1964 r dostałem zaproszenie do Holandii na cykl koncertów, po których zostałem w tym kraju. Występowałem tam w różnych operach i teatrach. Miałem sporo koncertów i nagrań radiowych. Pracowałem również jako inżynier w zakładach Philipsa w Eindhoven. W 1991 r. przeszedłem na emeryturę. W 2003 r. wyjechałem na Lazurowe Wybrzeże.

AK: Często przyjeżdża Pan do Pilicy?

AD: Mieszkałem w Pilicy od 1934 r. na ul. Senatorskiej, prawie naprzeciw istniejącej tam wtedy szkoły podstawowej. W wieku 9 lat wyjechałem stąd do Miechowa, a od kilkudziesięciu lat mieszkam za granicą. Jednak kiedy tylko czas pozwoli zaglądam do Pilicy. Podczas pobytu w Polsce, mieszkam w Krakowie. Kiedy zjeżdżam ze smoleńskiej góry serce zaczyna bić szybciej bo wracają wspomnienia z dzieciństwa. W dole pojawia się staw, na którym jeździliśmy na łyżwach. Pamiętam jak Wiktor Szal wpadł do przerębli. Ledwo go wyciągnęliśmy spod lodu. Długo rozgrzewał się potem pod pierzyną.

AK: Jak wygląda pobyt w naszym miasteczku?

AD: Mam swoją stała trasę spacerową. Idę od stawu przez zamek, gdzie w parku jako dzieci bawiliśmy się w Indian i podchody. Było łatwo tam dojść, tylko przez mur. Był tam również ogrodnik u którego kupowaliśmy warzywa. Za pałacem była "Owczarnia" gdzie kupowało się mleko. Idę Senatorską, na której stoi dom w którym mieszkałem, w głębi jednej z posesji stoi zachowany budynek dawnej ochronki czyli przedszkola, do którego uczęszczałem.

AK: Pamięta Pan rówieśników?

AD: Aleksandra Chmielewska, Hania Borek, Maciej Cembrzyński, Basia Cembrzyńska (dzisiaj Durlak), Henio Musialsk, Dzidka Ura, Alojzy Żak... Dalej idę wokół kościoła na cmentarz, potem na rynek i jeśli czasu starczy do klasztoru. Do przeniesienia się w czasy dzieciństwa brakuje mi widoku drożdżowni. Staw wydaje mi się mniejszy niż ten, który znam z dzieciństwa. Albo on się skurczył albo ja urosłem! Za to cmentarz jest większy. Zaskakują mnie zadbane groby moich bliskich, chociaż nie byłem tu przez wiele miesięcy. Wiele wspomnień budzi fara, w której służyłem do mszy. Pamiętam jak kiedyś tak zapamiętale kręciłem kadzidłem aż się urwało i poleciało między ludzi. Ksiądz nie był tym zachwycony... Innym razem podczas mszy przenosząc przed ołtarzem wielki mszał wywaliłem się z nim. Na szczęście był to dzień powszedni i kościół był pustawy. A jaka była afera kiedy my, ministranci, podpisaliśmy się na nowo wymalowanym kościele świeżymi kasztanami! Musieliśmy zamalować te autografy, a że każdy z nas własnoręcznie przygotował zaprawę jeszcze długo plamy w różnych odcieniach na murze fary przypominały piliczanom o naszym pomyśle. Rynki w Pilicy bywały w środy. Rolnicy przyjeżdżali wozami przywożąc ziemniaki, kapustę, śmietanę i masło owinięte w liście chrzanu. Wszystko było świeże. Na rynku był sklep rzeźniczy Grabowskiego. Kiedy szedłem na zakupy monety trzymałem pod czapką na głowie. Kiedyś ukłoniłem się komuś po drodze, a w sklepie okazało się, że "portfel" jest pusty!

AK: Czy podoba się Panu dzisiejsza Pilica?

AD: We francuskich miasteczkach często widać odrapane ściany kamieniczek lub sypiące się tynki bo Francuzi uważają, że taka "patyna" przydaje miasteczkom uroku. Holenderskie miasteczka są piękne, zadbane aż do przesady, tak, że czasami robią wręcz wrażenie makiet. Pilica jest czymś pośrednim między francuskimi i holenderskimi miasteczkami. Bardzo się zmieniła. Wypiękniała, ale pozostała żywym miasteczkiem.

AK: Chciałby Pan tu zamieszkać?

AD: W moim wieku ważne są: mieszkanie, w którym nie muszę martwić się o ogrzewanie, sklep w pobliżu, lekarz, karetka i szpital. Tak na wszelki wypadek. No i lotnisko żebym mógł bez problemu podróżować do "zimowej rezydencji", czyli do mieszkania na Lazurowym Wybrzeżu gdzie w łagodnym klimacie spędzamy z żoną zimowe miesiące.

AK: Mieszkanie, sklepy, lekarz i karetka są. Niestety ze szpitalem i lotniskiem może być problem ... dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Pilicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji