Perły i plewy
Oto co w minionym roku 2017 uznałem za kulturalne perły, a jakie ubiegłoroczne działania stały się kulturalnymi plewami - pisze Sławomir Pietras w Angorze.
Tygodnik "Przegląd" w swej noworocznej ankiecie od lat zapytuje różne osoby, co w minionym roku należy w dziedzinie kultury uznać za perły, a jakie zjawiska lub wydarzenia powinno zaliczyć się do szeroko pojmowanego określenia "plewy". Już kilkakrotnie wypowiadałem się w tej styczniowej przepytywance, aranżowanej corocznie przed red. Bronisława Tumiłowicza, celnego i lapidarnego komentatora różnych wydarzeń artystycznych.
Oto co w minionym roku 2017 uznałem za kulturalne perły, a jakie ubiegłoroczne działania stały się kulturalnymi plewami.
Perły:
- Funkcjonowanie, repertuar, atrakcyjność i wysoki poziom artystyczny warszawskiej "Polonii" i "Och-Teatru" prowadzonych przez Krystynę Jandę. Imponuje społeczne i medialne zainteresowanie, wysoka frekwencja, atrakcyjny repertuar, a zwłaszcza udział w nim stu kilkudziesięciu aktorów w wielotytułowej ofercie artystycznej. Wśród nich jest niemało wybitnych osobowości aktorskich występujących na obu scenach.
- Przy różnych dyskusjach i sporach na tematy szczegółowe można już śmiało mówić o sukcesie koncepcyjnym, repertuarowym i kadrowym Polskiego Baletu Narodowego. Dzięki zrozumieniu i wsparciu dyr. Waldemara Dąbrowskiego usamodzielnienie sztuki tańca w ramach Opery Narodowej stało się zabiegiem trafnym i oczekiwanym. Zwłaszcza ostatnio w sensie tematycznym, choreograficznym i repertuarowym Polski Balet Narodowy coraz bardziej wyraża treści adekwatne do swej nazwy i misji. Po kilku latach funkcjonowania jego zespół i soliści prezentują wysoki, wyrównany, a miejscami zachwycający poziom tańca.
Powierzenie tego zadania Krzysztofowi Pastorowi było posunięciem mądrym i trafnym. Dotyczy to również działającego u jego boku Pawła Chynowskiego. Ich wspólna realizacja "Jeziora łabędziego" [na zdjęciu] jest tego dobitnym przykładem i dobrze rokuje na przyszłość.
- Do znakomitego grona polskich artystów o karierach międzynarodowych coraz skuteczniej dołącza dyrygent Łukasz Borowicz. O jego sukcesach krajowych od dawna powszechnie wiadomo. Obecnie jego nagrania płytowe rozchodzą się w imponujących nakładach w całej Europie, gdzie z batutą w ręku pojawia się coraz częściej.
Ostatnio ogłoszono w Paryżu, że w lipcu tego roku będzie dyrygował spektaklami opery Giacoma Meyerbeera "Hugonoci" w Opera Bastille. Czekamy na następne tego rodzaju zapowiedzi, zwłaszcza że z nazwiskiem Łukasza Borowicza kojarzy się promocja muzyki polskiej. Plewy:
- Do pogłębiania się impasu w poszukiwaniu i wyłanianiu kandydatów na stanowiska dyrektorów teatrów, oper i filharmonii przyczyniają się przede wszystkim osławione, powszechnie krytykowane i bezsensowne konkursy. Zgłaszają się do nich albo nowicjusze, albo dyrektorzy bezrobotni, osobnicy z pragnieniami bez pokrycia, a czasem po prostu oszołomy. Wybitni fachowcy mają już zwykle swoje zajęcia i zamiast się zgłaszać, ambitnie czekają na ewentualne propozycje.
Kandydaci swe kwalifikacje i umiejętności muszą przedstawiać komisjom konkursowym, w których nie wszyscy zasiadający rozumieją, co się do nich mówi. To również nie zachęca do czegokolwiek.
- Takie właśnie sytuacje były powodem ubiegłorocznych tragicznych zawirowań w dwóch ważnych polskich teatrach operowych: Teatrze Wielkim w Łodzi i Operze Bałtyckiej.
Łódź w niejasnych okolicznościach pozbyła się swego konkursowego dyrektora znacznie przed upływem kadencji, skazując - co do znaczenia - drugą krajową scenę operową na groźną tymczasowość.
W Gdańsku trwa ciągle eskalacja konfliktu między mianowanym zaledwie przed ponad rokiem liderem a coraz bardziej rozsierdzonymi działaczami i załogą. W obu przypadkach brak jest stanowczych ingerencji organów założycielskich, za co należą się plewy - cały worek!
- Od dłuższego czasu powtarzam narzekania na upadek obyczajów teatralnych na scenie i widowni podczas spektakli. Jesteśmy świadkami nieustannego wzajemnego fotografowania się widzów w rzędach, bufetach, westybulach, a nawet toaletach, nagminnego łamania zakazu robienia zdjęć artystom podczas spektakli i ich nagrywania. Wśród publiczności ciągle znajdują się osoby trzymające w rękach butelki z napojami, popijające a nawet jedzące kanapki przy wygaszonej widowni.
Po zakończeniu przedstawienia artyści - zamiast ukłonami dziękować za aplauz - ochoczo oklaskują się wzajemnie. Chór klaska solistom, soliści orkiestrze, orkiestra baletowi (bo jest na co popatrzeć), a tylko balet nie bije nikomu brawa, bo będąc zawsze zdyscyplinowany, jako jedyny nie zasługuje na plewy!