Artykuły

>>Wesele Figara<< Mozarta. Inauguracyjna premiera Opery Stołecznej

Nie mogę pisać o premierze "Wesela Figara" bez nuty emocjalnej. Mamy znów operę w Warszawie! Opera młoda, ochocza, entuzjastyczna! Opera oparta na zdrowych podwalinach gospodarczych, których nie mógł zapewnić rząd sanacyjny, opera - "etap" do Sceny Operowej (przed duże "S"), godnej pięknej i bogatej tradycji Opery Warszawskiej!

Nie powinno być dla nikogo tajemnicą, że powstała kosztem wielu wysiłków, rzetelnej pracy i licznych przeciwności. Zespół młody, stawiający pierwsze zaledwie kroki na estradzie. Zespół ze sobą nie zgrany, pracujący w warunkach nie zawsze wygodnych i normalnych. A mimo to opera jest! Dyrektor Filharmonia Stołecznej, T. Zaleski, pierwszy dyrektor artystyczny działów operowego i symfonicznego FS, W. Rudziński, dyrektor sceny, E. Dziewulski, sztab ich współpracowników umysłowych i fizycznych, jak też prof. W. Brégy, nowomianowany kierownik artystyczny działu operowego FS, nie mówiąc już, oczywiście, o samym zespole: solistach, chórzystach, orkiestrze, balecie, malarzach, technikach, krawcach, elektrotechnikach, stolarzach, szewcach...- tych licznych, bezimiennych zazwyczaj, a nieodzownych ogniwach organizmu operowego. Wszyscy oni przyczynili się do powstania Opery Stołecznej. Wszystkim im należą się pochwały i podziękowania!

*

W "Weselu Figara" odmalował Mozart świat rokoka, pełen wdzięku i galanterii, w którym ludzie nie tylko chodzą drobnymi kroczkami z bezmyślną lekkomyślnością w takt menueta, ale i myślą, właśnie myślą! Myśli Figaro, Zuzanna, urocze pastereczki i służba domowa. Śmieją się oni, kpią nawet ze swych utytułowanych panów, a wszelkie ich przywileje traktują jako ucisk i sponiewieranie swej godności. Zaledwie trzy lata dzielą ich przecież od Rewolucji Francuskiej. Świat XVIII wieku pokazany jest w "Weselu Figara" Mozarta w barwach pastelowych. Na jaskrawsze kolory nie pozwalała cenzura cesarska. Ostry krytyk epoki, Beaumarchais, był zakazany w Wiedniu z powodu "niemoralnego stylu". Wielebny uciekinier z Rzymu - ojciec da Ponte, namozolić się musiał porządnie, by fabułę Beaumarchais'a sfabrykować z sensem. Dzisiejszy słuchacz i widz z uśmieszkiem politowania śledzi słabostki ówczesnych ludzi, intrygi miłosne, przyjmując za akcję tematycznie najważniejszą. W dzień prapremiery przedstawiało się to jednak inaczej. Cesarz Józef poważnie się zastanawiał, czy zezwolić na przedstawienie "Wesela Figara". Miało ono bowiem w tych czasach specjalny wydźwięk społeczny. I ostatecznie po kilku przedstawieniach, cieszących się niebywałym powodzeniem, zdjęto "Wesele Figara" z afisza na wiele lat. Zastąpiła je bezbarwna opera hiszpańska "La cosa rara".

"Wesele Figara" jest wspaniałą, mistrzowską operą, jedną z najpiękniejszych, lecz zarazem i najtrudniejszych w repertuarze światowym.

Dyrekcja artystyczna FS podeszła do wystawienia "Wesela Figara" z nadzwyczajnym pietyzmem. Przede wszystkim zatroszczyła się o dobry tekst polski. Przekład Aleksandra Rymkiewicza jest doskonały! Dyrekcja FS zatroszczyła się także e znakomitego inscenizatora i reżysera czeskiego, Józefa Munclingera, który stał się pierwszym wychowawcą młodego zespołu Stołecznej Opery. Nie szczędziła także funduszów na kostiumy - bardzo piękne i stylowe (o ile, oczywiście, koniec XVIII w. przyjmiemy za czas akcji. W oryginale Mozarta akcja rozgrywa się nieco wcześniej, stosownie do uwag Beaumarchais: stare kostiumy hiszpańskie!), pozyskała inteligentnego scenografa Jana Hawryłkiewicza, który w sposób pomysłowy rozwiązał trudny problem sceny. Wszystko to świadczy o poczuciu odpowiedzialności i trosce o danie ludziom pracy jak najlepszego przedstawienia.

Niełatwe miał zadanie Józef Munclinger, którego znamy już z doskonałych inscenizacji w Polsce, pracując z surowym jeszcze materiałem artystów Opery Stołecznej. Mimo to dał przedstawienie wyrównane. Nie rozumiem tylko, dlaczego zezwolił przy umownych rzutach dekoracyjnych na naturalistyczny "pochód" księżyca i zapalanie się gwiazd na horyzoncie w IV akcie?

Dr Zygmunt Latoszewski poprowadził uwerturę doskonale, potem jednak, w czasie akcji, zbyt często spod jego wpływu wymykały się instrumenty dęte i kontrabasy: albo spóźniały się, albo przyśpieszały. Nie zawsze zgodziłbym się też na tempo. Wahania rytmiczne były dość znaczne.

Zespół solistów przedstawił się interesująco: B. Jankowski (Almaviva), dobry aktorsko, posiada, bardzo piękny, aksamitny baryton, J. Krysińska (Hrabina) przy swoim pięknym głosie stworzyła wdzięczną sylwetkę rokoka, M. Dobrowolska-Gruszczyńska (Zuzanna) jest dobra aktorsko, w partiach solowych przekonywająca, w ensemblach mniej, R. Sauk (Figaro) - to cenny nabytek FS, dobry głosowo i aktorsko, Kr. Brenoczy stworzyła ujmującą postać Cherubina, H. Stecka była dobrą Marceliną, L. Grzegorzewski (Bazilio) i E. Pawlak (dr Bartolo) - to bodaj jedyni, których dykcja była prawidłowa. Głosy posiadają nośne i silne - dobrzy byli w ensemblach. Z. Suchodolski (Don Curzio) i K. Walter (Antonio) wypadli korzystnie. H. Mickiewicz de Larsac (Basia) ujęła ciepłem swego głosu. Chór brzmiał ładnie i był dobrze przygotowany przez St. Nawrota. Balet (baletmistrz L. Wójcikowski) nie miał szerszego pola do popisu.

Operze Stołecznej życzyć wypada jak najświetniejszej przyszłości!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji