Jak z trenerem sportowym
- Dlaczego reżyseruje Pan dramat mało znanego w Polsce autora?
Vittorio Franceschi to prawie nie znany autor. "Szach mat" był grany tylko w Krakowie, w teatrze Stu. Jak o wszystkim, o tym także, zadecydował przypadek. Przeczytałem tę sztukę bez szczególnego planu. Jedna z ról spodobała mi się, stwierdziłem, że chętnie bym się z nią zmierzył. Mój przyjaciel Marcin Troński po przeczytaniu także chciał ją zagrać rolę. Przekonał mnie, bym reżyserował, a on wystąpi. Tak się stało.
- Co takiego jest w tej roli, że obaj Panowie chcieliście się z nią zmierzyć?
Dla aktora fascynującą przygodą może być zagranie roli mężczyzny 50-letniego, który staje się ośmioletnim chłopcem.
- Co wydaje się teraz Panu trudniejsze: reżyserowanie czy ewentualne wystąpienie?
Trudno powiedzieć, czy byłoby mi łatwiej, gdybym pracował tylko nad rolą. Reżyseria odbywa się na wielu płaszczyznach. Nie umiem jednak umieścić jej w hierarchii wartości. To jest trochę tak jak z trenerem sportowym. Kiedy obserwuje swoich zawodników, w chwili, gdy grają - nieludzko się denerwuje, prawdopodobnie bardziej niż oni sami. Chyba jestem w podobnej sytuacji - człowieka, który już coś zrobił, ale w najważniejszym momencie - kontaktu z publicznością, będę pozbawiony jakiegokolwiek wpływu na to, co będzie działo się na scenie.
- To dramat psychologiczny. Dlaczego zainteresowanie wnętrzem człowieka jest w teatrze tak popularne?
Myślę, że jest odwrotnie. Teatr właśnie ucieka od ludzkiej psychologii w kierunku szukania tylko efektu, a zatrzymuje się na efekciarstwie. To przykre.
Rozmawiała KATARZYNA WERESZCZYŃSKA
Premiera spektaklu "Szach mat" Vittorio Franceschi odbędzie się w sobotę na malej scenie Teatru Dramatycznego. Wystąpią: Dorota Landowska, Leon Charewicz, Marcin Troński.