Artykuły

Nie lubią śpiewać do mikroportów. Robią to dla publiczności

Do 11 lutego w operze przy Odeskiej można oglądać jeden z operetkowych przebojów. Gwiazdami kolejnych spektakli są sopranistka Katarzyna Trylnik i tenor Adam Zdunikowski. Na spotkaniu z fanami opowiadali o swojej drodze na sceny - pisze Jerzy Doroszkiewicz w Kurierze Porannym.

Podczas pierwszych wystawień "Zemsty nietoperza" nasze głosy nie były wzmacniane, w tej serii jest już inaczej - wspominała podczas spotkania z fanami "Zemsty nietoperza" Katarzyna Trylnik, sopranistka. Rolę Rozalindy zaśpiewa na scenie przy Odeskiej 10 i li lutego.

- Staramy się śpiewać operetkę jak muzykę klasyczną -podkreślała sopranistka. Miała ona miała jeszcze szczęście studiować w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie śpiewu solowego prof. Haliny Słonickiej.

Katarzyna Trylnik i Adam Zdunikowski na spotkaniu z wielbicielami "Zemsty nietoperza" brawurowo zaśpiewali "Ach jedź do Varasdin" z operetki "Hrabina Marica" Imre Kalmana.

Tylko zagorzali fani opery pamiętają, że Halina Słonicka była absolwentką Technikum Budowlanego w Białymstoku, po którym dostała się na Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Dyrygent szkolnego chóru namówił ją do wzięcia udziału w konkursie "Szukamy Młodych Talentów" w Białymstoku, a Halina Słonicka go wygrała. W nagrodę uzyskała stypendium Ministerstwa Kultury i miejsce w warszawskiej średniej szkole muzycznej, dla której zrezygnowała ze studiów na Wydziale Architektury. Będąc uczennicą prof. Magdaleny Halferowej, pięcioletni program szkoły muzycznej zrealizowała w ciągu trzech lat. Jeszcze podczas studiów, w roku 1957, otrzymała etat w Teatrze Wielkim i została jego solistką. Halina Słonicka zmarła 18 lat temu.

Już jutro rolę Alfreda zaśpiewa Adam Zdunikowski. - Kiedy zaczynałem pracę i wystąpiłem w pierwszej operetce, a była to także "Zemsta nietoperza", tyle, że w Teatrze Wielkim, a tam w 1991 roku nie było nagłośnienia - wspominał podczas weekendu z "Zemstą nietoperza". Zdunikowski, zanim został solistą Teatru Wielkiego został wyłowiony jako siedmiolatek do warszawskiego chóru chłopięcego "Lutnia". -Zanim zaczęły się koncerty i wyjazdy zagraniczne, ćwiczyłem w chórze kandydatów -wspominał tenor. Studiował u innego tenora - liczącego sobie dziś niemal 90 lat profesora Romana Węgrzyna. Mimo to zetknięcie z operetką stanowiło dla niego początkowo duże wyzwanie.

- Kiedy śpiewamy to nasze głosy są ustawione, instrumentacja podobna jak w operze - tłumaczył tenor. - Żeby przejść od trochę sztucznego elementu jakim jest śpiew do naturalnego mówienia, żeby relacje między postaciami były prawdziwe - to było strasznie trudne - wyjaśniał.

- Podobno siedząc na widowni słychać dużą różnicę pomiędzy momentami, kiedy mówimy, bo kiedy zaczynamy śpiewać jest troszeczkę głucho - mówiła Katarzyna Trylnik. - My też nie lubimy śpiewać do mikroportów - dodała. - Tu granych jest bardzo dużo musicali i po nich podobno było dużo sygnałów od widzów, że mają niedosyt głosu - mówił Adam Zdunikowski. I podkreślał, że jako artysta na to się nie godzi, ale rozumie specyfikę sali i potrzeby słuchaczy.

- Chciałbym, żebyśmy się troszeczkę wszyscy wysilali -apelował Adam Zdunikowski. Według tenora dostęp do technologii nie oznacza, że trzeba sobie ułatwiać życie. - Nawet jeśli coś nie dochodzi do końca sali, widz zaczyna wtedy inaczej słuchać - przekonywał Zdunikowski. - Bo to wymusza skupienie na widzach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji