Artykuły

"Lejzorek" - Erenburga na scenie w Nowej Hucie

Smutna, arcysmutna jest historia Lejzorka Rojtszwańca. Niedobrze jest urodzić się biednym. Jeszcze gorzej urodzić się biednym Lejzorkiem, a już całkiem źle jest być fizycznie niedorozwiniętym Lejzorkiem o nazwisku Rojtszwaniec. Jeśli początek żywota Lejzorka był smutny, to koniec jego był żałosny. Po długich perypetiach, wędrówkach o głodzie i chłodzie w bogatych, pięknych sto_ licach świata Lejzorek ginie z głodu nie gdzie indziej, ale w "ziemi obiecanej"... w Palestynie.

Moim zdaniem, rodowodu Lejzorka jeżeli go koniecznie trzeba znaleźć - a wydaje mi się, że trzeba - należy szukać w twórczości wielkiego Szołem Alejchema. Tewie Mleczarz, Menachem Mendł (szczególnie ten ostatni) to bracia Lejzorka z jednego drzewa genealogicznego, tylko, że bracia starsi. Co prawda można by w postaciach Charlie Chaplina znaleźć wiele cech podobnych do charakterystycznych cech postaci Sz. Alejchema (o czym pisze zresztą Dawid Matis w swojej książce wydanej w New Jorku w r. 1959 pt. "Świat Charlie Chaplina"), ale w rysach i mentalności Lejzorka, Tewie Mleczarza, Menachem Mendla znajdujemy tyle podobieństwa, że nie sposób oderwać tych ludzi od ich wspólnego pnia. Przecież urojone interesy Menachem Mendla przynoszące mu na chwilę złudę szczęścia, kojarzenie par małżeńskich, które nigdy nie istniały są tego samego gatunku co... w dziesiątkach tysięcy rozmnażane, ale nigdy nie istniejące króliki Lejzorka. Można przytoczyć mnóstwo przykładów wspólnej Lejzorkowi i postaciom Sz. Alejchema mentalności.

Teatr w Nowej Hucie wystawiając "Lejzorka" pomnożył nie tylko swój bogaty dorobek teatralny, ale przysporzył literaturze teatralnej jeszcze jedno dzieło o wybitnych walorach scenicznych. Koncepcja realizatorska p. Krasowskiego, autora inscenizacji i reżysera "Lejzorka" jest dalszym konsekwentnym rozwinięciem teatralnych założeń teatru Skuszanki.

Elementy inscenizacyjne "Lejzorka" są czysto estetyczne. W przeciwieństwie do Piscatora, twórcy teatru politycznego w Niemczech w latach trzydziestych, który przy realizacji "Szwejka" operował elementami technicznej ekspresji (ruchomą taśmą pejzażu długości dwóch tysięcy metrów, dającą złudzenie ruchu pociągu, kinematografią itp. elementami), reżyser Krasowski nadał "Lejzorkowi" atmosferę poetyckiej groteski, tym samym musiał zastosować elementy, które by nastrój ten pogłębiły. I to mu się znakomicie udało.

To co się dzieje na scenie w sztuce "Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca" w sensie nowatorstwa teatralnego odbywa się bez uszczerbku dla społecznego i humanistycznego wydźwięku granej sztuki, więcej, wydźwięk ten podkreśla i potęguje.

Teatr Ludowy zdobył sobie w Nowej Hucie pełne prawo obywatelstwa i wywiera wpływ na kształtowanie się światopoglądu i opinii teatralnej robotniczej młodzieży tego miasta, do niedawna jeszcze miasta o surowym materiale ludzkim. Dziś nie można by sobie wyobrazić Nowej Huty bez tego teatru. Każda sztuka wystawiona w tym teatrze jest zaskakującym wyzwaniem rzuconym nie tylko zgalwanizowanym formom społecznym, ale równocześnie - i to przede wszystkim - teatralnemu szablonowi. Symbioza teatru z malarstwem i muzyką współczesną, ukształtowaniem inteligentnego, prawie wyrównanego zespołu świadomego linii artystycznej swego teatru, stwarza klimat, który nie tylko sugeruje widzowi swoje idee, ale prowokuje do myślenia, wywołuje dyskusje i podnosi intelektualną absorpcję widza. Teatr nowohucki jakkolwiek pierwszą pożywkę czerpał od Brechta, to obecnie idzie swoją zupełnie samodzielną i oryginalną drogą twórczą. W "Burzliwym życiu "Lejzorka" reżyser i inscenizator p. Krasowski wykazał dużo twórczej inwencji. Wielopłaszczyznowość sztuki rozwiązał nader prosto, ale scenicznie. Długie przestrzenie swojej wędrówki po świecie Lejzorek pokonuje drepcząc w kółko po scenie. Granicę, którą przekrada się Lejzorek i Borys Samojłowicz markuje szarą, zawieszoną ścianą dekoracyjną, a grozę przejścia ilustruje serią z karabinów maszynowych. Scenę ślubu Lejzorka z Niusią rozwiązuje w dowcipny lecz arcyprosty sposób: przy dźwiękach marsza weselnego Mendelssohna, Lejzorek i Niusia kroczą w patetycznej powadze na przód sceny i wtedy wierzymy, że jesteśmy w Urzędzie Stanu Cywilnego, ale wierzymy równocześnie, że jesteśmy w dobrym teatrze. Ta scena pozostanie u widza na długo w pamięci. Albo scena uwiedzenia aptekarzowej! Nie było pocałunków, ani pieszczot, ale mimo to jesteśmy świadkami, że d-rowi Drekenkopfowi ktoś przypiął rogi: i to kto? Właśnie Lejzorek.

Moim zdaniem pierwsza część sztuki wypadła znacznie lepiej od części drugiej tak inscenizacyjne jak i scenograficznie. Niektóre fragmenty w scenie u Drekemkopfa w aptece są - wydaje mi się, zbanalizowane i wypadają z całości.

Scenografia Krystyny Zachwatowicz stanowi bardzo ważny element w powodzeniu sztuki. Właściwie, często w tej sztuce nie wiadomo, gdzie kończy się inwencja reżysersko-inscenizacyjna, a gdzie zaczyna pomysłowość scenografa. (np. wylęgarnia królików w samowarze). I to według mnie - jest dobrze - bo świadczy o tym, że scenografia p. Zachwatowicz jest jakby wrośnięta w całość i esencjonalna. Zawieszenie na domu Feni Gerszanowicz ogromnego bukietu róż, ustawienie na scenie wielkiej formy maszyny "Singera" na tle cerkiewnej kopuły, a w następnej scenie wielkiego rozmiarami samowaru wprowadzają nastrój poetyckiego udziwnienia. W ogóle scenografia p. Zachwatowicz leży gdzieś na skraju scenografii i malarstwa sztalugowego i posiada dużo lirycznego wdzięku. To samo można powiedzieć o kostiumach, które rozwiązano bardzo celowo i zgodnie z koncepcją sztuki. Na każdym strzępku, na każdej części odzieży aktorów widać rękę plastyka. Najbardziej udany kostium Abramczyka był syntezą żebractwa palestyńskiego pod ścianą płaczu. Kostiumy kobiet: Feni, Duni, Niusi, a szczególnie żony Drekenkopfa i Amerykanki są doskonale pomyślane i stanowią integralną część symboli - postaci.

Lejzorek Raczkowskiego jest najlepszym osiągnięciem tego doskonałego aktora. Był bardzo ludowy, groteskowy, tragiczny bez tragizowania, co uważam za największą jego zaletę. Właśnie warto nadmienić, że tak Raczkowski jak i wszyscy aktorzy "odaktoryzowali" swoje role, a za to byli bardzo teatralni. To jest bez wątpienia jeszcze jedna zasługa reżysera.

Gra wszystkich zresztą wykonawców była wyśmienita. Jedno tylko, małe zastrzeżenie: p. Güntner w roli Abramczyka niepotrzebnie "zaciągał", wszyscy inni występujący w rolach Żydów unikali tego. W sumie "Lejzorek" spotkał się z ogromnym zainteresowaniem czego dowodem, wysprzedanie na dwa miesiące naprzód wszystkich przedstawień tej sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji