Artykuły

Wycieczka z volt Air Trawel

"Kandyd" w reż. Tomasza Koniny z Teatru Wielkiego w Łodzi na XIII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Magda Piórek w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Musical "Kandyd" Bernsteina - kolejną odkrywczą realizację Tomasza Koniny - pokazał w Bydgoszczy Teatr Wielki z Łodzi. Na wycieczkę dookoła świata zabrało widzów biuro Volt Air Ravel.

Tomasz Konina to jeden z najciekawszych obecnie reżyserów operowych w kraju. Po "Mefistofelesie" Boito zrealizowanym przez niego w naszym mieście, czy ubiegłorocznej "Adrianie Lecouvreur" Cilei Teatru Wielkiego z Łodzi wiem, że to reżyser (jednocześnie także autor scenografii), którego inscenizacyjna wyobraźnia bardzo do mnie trafia i który rozumie, o co w spektaklach muzycznych chodzi (co uderza zwłaszcza, gdy ogląda się jego realizację tuż po operze "Cosi fan tutte" Mozarta, w reżyserii Grzegorza Jarzyny, w której muzyka ginie gdzieś w tle).

Konina w swoich realizacjach jest nowatorski i odkrywczy. Sceny z jego spektakli zapamiętuje się na długo. Jednocześnie jego inscenizacje nie przykrywają tego, co najważniejsze, tylko doskonale współgrają z muzyką. W"Kandydzie" najbardziej porywający był moment, gdy przed oczami widzów wyrastał Paryż. Na chabrowym tle wyłoniło się nagle kilka planów na różnych poziomach sceny. W każdym z nich widoczne były tylko cienie postaci, które po chwili zaczęły wirować w rytmie walca. Ciekawie rozwiązane zostały także inne sceny musicalu - np. moment, gdy Kandyd i Pangloss toną w morzu (na scenie nie ma żadnych rekwizytów poza wiosłami w rękach śpiewaków i ekranem za sceną, na którym oglądamy falujące morze), plaża we Włoszech, dyskoteka w Buenos Aires, czy porywający finał.

Łódzcy artyści zabierają widzów na wycieczkę dookoła świata z biurem podróży Volt Air Travel. Turystów, śladem wolterowskiego bohatera Kandyda, prowadzi kierownik wycieczki - w tej roli Przemysław Rezner, najbardziej wyrazisty bohater łódzkiej realizacji. Niesłychanie bawi zderzenie dramatycznych wydarzeń z życia Kandyda z obojętną postawą kierownika, który beznamiętnym tonem (zabawnymi tekstami w przekładzie Bartosza Wierzbięty) poucza turystów, że "mają śpieszyć się, bo za 10 minut pojawią się następni", "nie mają szurać nogami, bo porysują panele na podłodze", czy zimno relacjonuje, co się wydarzyło w miejscu, po którym właśnie oprowadza Tu nie można nie wspomnieć o ukłonie realizatorów w stronę bydgoskiej publiczności - na początku musicalu widzowie obejrzeli film, w którym turyści najpierw witają się pod Teatrem Wielkim w Łodzi, by za chwilę pojawić się pod bydgoską operą. Atutem łódzkiego spektaklu, poza ciekawą inscenizacją jest orkiestra, prowadzona od pulpitu przez Tadeusza Kozłowskiego. Najsłabiej wypadają soliści. Trudno znaleźć tu śpiewaka z charyzmą, dla którego chciałoby się wrócić do tej realizacji. Kandyd w wykonaniu Tomasza Jedzą nie jest niestety taką postacią-magnesem. Z tła wybija się Pangloss (Andrzej Kostrzewski), Kunegunda (Dorota Wójcik), Staruszka(Jolanta Gzella).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji