Artykuły

Stanisława Celińska: Muzyka przede wszystkim

- W piątek i sobotę przed Wielkanocą w moim domu zawsze była cisza. Nie wolno było słuchać żadnej muzyki! Jedliśmy tylko ziemniaki w mundurkach i śledzie. Ale teraz przed Wielkanocą to już tylko wiążę krawat, siadam i czekam na spotkanie z rodziną - mówi Stanisława Celińska.

Zbliżają się święta Wielkanocne, wszyscy przygotowujemy się do nich w szczególny sposób. Jak pani to robi? - Przez kilkadziesiąt lat przygotowywałam je sama. Były trudne czasy i czasami trzeba było zrobić coś z niczego. Naprawdę wiele się wtedy natrudziłam. Nie chciałam dać dzieciom odczuć, że czegoś nam brakuje. Ale teraz to już jadę do córki czy do syna, wiążę krawat i siadam. Teraz w związku ze świętami nie robię nic, ale cieszę się, że są, bo to dla mnie czas odpoczynku w rodzinnym gronie.

Ma pani jakieś rodzinne tradycje związane z Wielkanocą?

- W Wielki Piątek to tradycyjnie malowanie jajek. Tego dnia jedliśmy tylko ziemniaki w mundurkach i śledzie - to taka nasza tradycja. Tego dnia piekliśmy też ciasta. Mieliśmy też jeszcze jedną tradycję - w piątek i sobotę przed Wielkanocą w domu musiała być cisza, nie słuchaliśmy nawet muzyki. A jako że ja muzykę kocham, to musiałam się starać jakoś te dwa dni wytrzymać. Jednak dawałam radę, bo przecież Pan Jezus gorsze rzeczy wytrzymywał.

Jakie jest Pani podejście do wiary?

- Pan Jezus podoba mi się za to, że wyrzucił kupców ze świątyni. Ale też ten niosący pokojowe i humanitarne przesłanie, który w równy sposób traktuje wszystkich. Jezus przedstawia swojego ojca jako pełnego miłości. Wskazuje, że trzeba mu zaufać i ja ufam.

Skąd pomysł na aktorstwo? Marzenie, przypadek, czy rodzinna tradycja?

- Chciałam być kimś innym. Miałam mroczne dzieciństwo. Marzyłam o kolorowym świecie, a aktorstwo, te jego kolory, mi to bycie kimś innym umożliwiało.

Co znaczy, że miała pani mroczne dzieciństwo?

- Urodziłam się po wojnie. Warszawa była zburzona. Wszędzie było widać tylko szaro-czarne mury i w takich barwach utkwiło mi w pamięci moje dzieciństwo. Nie chciałam tkwić w tej szarości, więc wyrwałam się z tego.

Która rola najbardziej zapadła pani w pamięci?

- Każda miała dla mnie jakieś znaczenie. Bardzo miło wspominam Teatr Telewizji w Łodzi i sztukę "Baba-Dziwo" Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Dziś już pewnie nikt tego nie pamięta, ale ja zawsze miło do tego wracam. Fajnie grało mi się też rolę Agnieszki w "Nocach i Dniach", Ninę w "Krajobrazie po bitwie" oraz panią Alę w filmie "Pieniądze to nie wszystko".

"Pieniądze to nie wszystko" to dosyć często pokazywana w telewizji komedia i wielu Polaków lubi ten film. Jak pani wspomina pracę przy nim? Muszę powiedzieć, że bardzo dobrze. Znakomity scenariusz napisał Jarosław Sokół. A zawsze jeżeli scenariusz jest świetnie napisany, to przyjemnością staje się praca na planie. Na dodatek przypadła mi do odegrania rola, która bardzo mi się spodobała.

Teatr, film, czy serial? W czym czuje się pani najlepiej?

- W śpiewie (śmiech). Zrezygnowałam w pewien sposób z aktorstwa. Można powiedzieć, że muzyka przede wszystkim. Dokonałam pewnego wyboru, wybrałam śpiew i na nim się teraz skupiam. Pozostawiałam sobie tylko grę w spektaklu "Grace i Gloria", bo mam do niego szczególny sentyment. Gram w nim kobietę, która niedługo umrze, ale to nie znaczy, że opowieść jest smutna. Jest raczej ku pokrzepieniu serc. Sztuka wzrusza, ale też daje nadzieję. Mój sentyment do niej bierze się stąd, że mogę coś ludziom przekazać i wytłumaczyć.

Gra też pani w serialu "Barwy szczęścia".

- I uwielbiam tę rolę. Niestety, a może i czasem "stery", to właśnie dzięki niej jestem rozpoznawalna. Serial porusza tematy kontrowersyjne, mówi o rzeczach tabu i udziela odpowiedzi, jak należy w danych sytuacjach postępować. Ekipa jest naprawdę wspaniała, dlatego chętnie pojawiam się na planie. Poza tym, gram tam bardzo pozytywną postać, która mi się podoba, bo chętnie pomaga innym np. wspiera bezdomnych.

Ale mimo to. numerem jeden w pani życiu zawodowym jest muzyka.

- Tak, to na niej szczególnie się skupiam. W maju, dokładnie w Dzień Matki, ukaże się moja kolejna płyta, która będzie zawierała 14 utworów, a do 12 z nich teksty napisałam sama. Tytułu płyty na razie nie zdradzę, bo to jeszcze tajemnica. Mogę jednak powiedzieć, że przekaz moich utworów będzie pozytywny i radosny.

Ale tytuły wykonywanych przez panią piosenek często nie były zbyt optymistyczne, np. "Smuteczku mój". "Za małe serce". "Czerń i biel"...

- To nie ja pisałam teksty do tych piosenek. Piszę dopiero od czasu wydania płyty "Atramentowa... Suplement" i tam są już moje teksty. Śpiewam o nadziei, udzielam pewnych rad, każda piosenka mówi o czymś ważnym. Moje utwory mają przede wszystkim pozytywny przezkaz, a nie smutny. Żyjemy teraz w takich czasach, kiedy nie mamy czasu na radość, a ja chcę ją dawać.

W piosence "Wielka słota" śpiewa pani: "Syneczku mój drogi, przepraszam, nie mogłam inaczej". Śpiewa pani, że "życie to suka". Czy to jakiś osobisty przekaz, spostrzeżenie? Bo trzeba przyznać, że piosenka jest mocna w słowach.

- Przekaz w piosence jest jak w każdej, ale ja do niej tekstu nie pisałam, więc nie ma w tym nic osobistego. Słowa utworu napisał Muniek Staszczyk, a ja chętnie zaśpiewałam z nim w duecie.

Piosenki, które pani proponuje odbiegają od obecnych standardów muzyki rozrywkowej nastawionej na liczbę odtworzeń na youtubie.

- Kiedyś reżyser Andrzej Wajda powiedział, że trzeba kręcić filmy takie, jakie samemu chciałoby się oglądać. Tworzę więc takie utwory, których ja sama chciałabym słuchać. Moje teksty pocieszają i przytulają człowieka w tym zabieganym świecie. Dzięki nim można się zatrzymać i chwilę zadumać.

Otrzymała pani bardzo wiele nagród. Z pewnością każda jest ważna, ale czy któraś najważniejsza?

- To prawda, wszystkie są ważne, ale chyba najbliższa jest ta pierwsza, czyli nagroda za debiut w Opolu w 1969 roku. Była ona dla mnie wielkim zaskoczeniem.

Pani pyty pokrywały się złotem i platyną...

- Owszem, tego też się nie spodziewałam, ale cieszyłam się, że jest tak liczne grono odbiorców.

Czy młodzież pojawia się na pani koncertach?

- Przyznam, że coraz więcej. Młode pokolenie szuka czegoś nowego, innego i widzę, że naprawdę są zainteresowani moimi utworami. Chyba i oni potrzebują zatrzymania się, zadumy i odnalezienia odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Wielu z nich wciąż szuka odpowiedniej drogi, którą mogliby dalej iść. Może w jakiś sposób ja im wskazuję, czym należy się kierować i jak w tym trudnym świecie żyć?

Lubi pani rozmawiać z ludźmi po koncertach?

- Oczywiście. Oj, czego to oni nie mówią... Przede wszystkim bardzo często są wzruszeni. Płaczą, przytulają mnie, mówią, że zaśpiewałam w ich imieniu, o ich życiu oraz ich problemach. Zdarzyło się, że kiedyś ktoś podszedł i powiedział "Pani płyta pomogła mi pokonać raka", bo człowiek słuchał moich piosenek i żył nadzieją, że będzie lepiej. I było! Takie słowa utwierdzają mnie w tym, że to jest właśnie ta droga, po której mam iść. Skupiać się na nadziei i szczęściu i dawać je ludziom. Jeżeli przez muzykę jest to możliwe, to ja chcę nadal to robić.

Stara się pani być terapeutą, który leczy ludzkie dusze przez muzykę?

- Tak, chyba mogę tak powiedzieć, że nim jestem lub staram się być.

A co robi pani ć w wolnym czasie?

- Uwielbiam pisać kolejne teksty, ale też wielką satysfakcję sprawia mi rozwiązywanie krzyżówek. Lubię też zwierzęta, mam dwa pieski, Bajkę i Melanię, z którymi chętnie się bawię i spędzam czas.

Dobre ma pani relacje ze swoimi dziećmi?

- Bardzo dobre. W naszej rodzinie nie ma tematów tabu, rozmawiamy o wszystkim. Nasze wzajemne stosunki są szczere i przyjacielskie. Szanujemy siebie nawzajem. Jednak wiadomo - jak trzeba, to uderzę pięścią w stół, ale to z troski i dobrych chęci.

Marzenia?

- Marzę o nagraniu kolejnych płyt, chciałabym też sama wyreżyserować jakąś sztukę - to jest takie moje ciche marzenie. Często też marzę, aby pojechać na moją działkę. Nie mam zapędów, aby jeździć po świecie, bo już dużo widziałam. Chcę zwiedzać Polskę, bo jest naprawdę piękna, jej natura i zabytki. Podoba mi się, że koncertując mam też możliwość podziwiania naszego kraju.

Czego można pani życzyć na te nadchodzące święta?

- Zdrowia, bo to jest w życiu najważniejsze. Jeżeli będę je miała, to już wszystko się jakoś ułoży.

Czy chciałaby pani złożyć świąteczne życzenia naszym Czytelnikom?

- Oczywiście, że tak! Spokojnych, pogodnych świąt, wewnętrznego zmartwychwstania. Pozostawienia złych myśli gdzieś daleko w kącie. Oczyszczenia dusz. Życzę, abyście weszli w czas świąt z nadzieją, miłością i przebaczeniem innym ludziom. Pamiętajcie, że nie możemy się na siebie gniewać, trzeba się cieszyć tym, co jest tu i teraz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji