Artykuły

Teatry Warszawskie. Teatr Mały: "Pragmatyści" Stanisława I. Witkiewicza staraniem grupy "Elsynor"

Jest wielką zasługą dyr. Szyfmana, że rozumiejąc w obrębie istniejącego teatru potrzebę eksperymentu literackiego, umożliwił wprowadzenie na scenę teatru Małego "Pragmatystów" Stanisława I. Witkiewicza.

Autor sztuki w rozlicznych essayach, krytykach i polemikach tak doszczętnie przeteoretyzował wszystkie możliwe stanowiska wobec jego estetycznych zasad i twórczości dramatycznej, że krytyce pozostaje conajwyżej zadanie stwierdzenia, czy istnieje harmonja i zgodność między teoretycznem założeniem autora a rzeczywistością jego teatru.

Witkiewicz wychodzi z pojęcia "czystej formy", które, przeniesione z dziedziny malarskiej i muzycznej w sferę teatru, formułuje dosłownie w następujący sposób: "Jest czysta forma na scenie dla tych, którzy rozumieją, że tak, jak znaczenie pojęć w poezji, tak samo działania, połączone z wypowiedzeniami na scenie, są takiemi samemi elementami konstrukcji teatralnej, jak dźwięki i barwy w muzyce i malarstwie".

Otóż przyznać musimy, że tej analogii między formalną konstrukcją dźwięków lub barw a formalną (?) konstrukcją działań ludzkich nie rozumiemy i prawdopodobnie nigdy nie zrozumiemy. Zasadniczym motywem działania jest jego treść pojęciowa i tło życiowe, a działanie od tych elementów oderwane - formalnie - jest odruchem, pozbawionym wszelkiej wartości teatralnej. Nic na to nie pomoże teorja fantastyczności psychologicznej, albo bezsensu, bo stanowi ona w istocie tylko odstępstwo od czysto formalnego stanowiska a więc przezwyciężenie zasadniczych założeń Witkiewicza.

"Pragmatyści" są też klasycznym przykładem, jak bardzo odbiega nawet pozornie umiejętne teoretyzowanie od praktyki teatralnej. Formalne ambicje autora uległy w całości "czysto" pojęciowym i życiowym zainteresowaniom, a pozorny brak realistycznej treści wynikał z nadmiaru fabuły i anegdoty, którą ukryto troskliwie w filozoficznych i symbolicznych uogólnieniach osób działających. Autor wprowadził na scenę pięć typów realistycznych, z których każdy ma swoją bogatą życiową i konkretną rzeczywistość teatralną. Rozmaite dowolne związki między temi osobami miały wywoływać wzruszenia "metafizyczne". Wrażenie teatralne wywarły jednak tylko te konflikty i djalogi, które obracały się w ramach konwencjonalnego teatru naturalistycznego lub... idealistycznego.

Witkiewicz uprawia, jak dotąd, pomieszanie wszystkich form teatralnych, a im zwyklejszy efekt teatralny (śpiew Mumji za sceną), tem bardziej niezawodny i "objektywny". Oczywiście, poza całą symboliką życia i filozofji, dużo w tej sztuce dowolności, komizmu i celowego bezsensu. Jest to raczej sztafaż programowy, niż konieczność uzasadniona formalną logiką utworu. Graf Franz von Telek, uosobienie brutalności i tężyzny życiowej, zwycięża w walce z upiorami zaświatów i bezwolnemi manekinami życia. "Chińskość" Mumji i "chińskość" niewypowiedzianej przez nią tajemnicy uwodzi tylko truposzów i oniemiałe kobiety. Zdrowy człowiek, popadający w niewolę koszmarów, zacznie napewno "nowe życie"; im prędzej, tem lepiej. Graf Franz już zaczął i... wszyscy odetchnęli.

Taki sens społeczno-moralny można wyprowadzić z rewolucyjnej sztuki Witkiewicza. Stwierdzić trzeba stanowczo, że "Pragmatyści" to typowa sztuka z tezą, napisana manierą naturalistyczną; niedojrzałość teatralna tego utworu wyrasta na gruncie nieporozumień, związanych z teorją "czystej formy".

Natomiast reżyserska, aktorska, inscenizacyjna i plastyczna strona przedstawienia była charakterystycznem odchyleniem od panującego szablonu teatralnego. Wystawienie "Pragmatystów" zainteresowało może tylko nieliczną grupę literatów i aktorów, ale było napewno równie zajmującym eksperymentem, jak najbardziej ryzykowne reprezentacje Reduty. Reżyserja Borowskiego szła w kierunku odwrotnym do scenicznego naturalizmu i aktorskiego przeżywania. Stylizację każdej postaci uzależniono od waloru psychicznego, jaki reprezentuje; przemierzono całą skalę od realizmu do "manekinizmu". Pan Kozłowski w roli Plasfodora stworzył egzotyczną kukłę zblazowanego młodzieńca, p. Samborski zaś był elegantem-szantażystą, jakich się wielu przewija po salonach współczesnych konwersacyjnych komedji. Pani Munclingrowa natomiast była w roli Mumji, jak wizja z pięknych opowieści Rabindranata-Tagore, a p. Dunikowska - w roli kobiety niemej - starała się z teatralnego absurdu wydobyć maximum wyrazu. Jedyną postacią Witkiewiczowską był Kobieton - pani Stępowskiej. Wszystkie rozbieżne wartości aktorsko-estetyczne utrzymano na jednek linji, wyzyskaniem ogólnej plastyki scenicznej, świetnem rozmieszczeniem sytuacyjnem, celową grą światła i sugestywną fantastycznością dekoracji. Z elementów nie - nowych stworzono wyjątkową całość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji