Artykuły

Muzy, kochanki, aktorki. Chopin z perspektywy kobiet

"Czekając na Chopina" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Śląskiej w Bytomiu. Pisze Alexandra Kozowicz w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Najnowsza premiera zrealizowana przez Operę Śląską to nie spektakl, lecz właściwie muzyczny performance. "Czekając na Chopina" nie jest portretem artysty, a ciekawą opowieścią o byciu geniuszem, muzyce, którą tworzył, i kobietach, którymi kompozytor się otaczał, a które darzyły go obłąkańczym uwielbieniem.

To także opowieść o kobietach, którymi otaczał się sławny kompozytor

Myślę, że reżyserujący to widowisko Michał Znaniecki znalazł najwłaściwszy format opowiadania o naszym największym polskim "wieszczu muzycznym". I zdążył nim zawojować świat, bo spektakl "Czekając na Chopina" był już pokazywany kilkakrotnie na całym świecie - począwszy od premiery w mediolańskiej La Scali w 1995 r. (wtedy było to widowisko zrobione z rozmachem, bo z udziałem wielu aktorów i z sześciorgiem pianistów), przez spektakle w Irlandii, po Kubę i Argentynę, gdzie przedstawienie przybierało różne rozmiary. W Bytomiu jest kameralne. Inscenizację przeniesiono bowiem do wnętrza sali koncertowej im. Adam Didura, a jego istot istotną częścią staje się bliskość artysty i jego dialog z widownią. No i radość z obcowania z muzyką Fryderyka Chopina.-

Muzyk czy muzyka?

Do tego obcowania dochodzi w wystylizowanym na mieszczański salonie, z fortepianem w części centralnej. Widzowie zasiadają w ustawionych wokół niego stolikach, między którymi kokoszą się (tak, to właściwe słowo) gospodynie tego przyjęcia. Są tu: Delfina Potocka (Iwona Noszczyk), Maria Kalergis (świetna rola Aleksandry Stokłosy, która gra uroczego podlotka), Maria Wodzińska (Roksana Wardenga), Anna Wiśniewska-Schoppa (Pauline Viardot - czarująca jak zawsze) i prawdziwa kontra tego kokociego cyrku, czyli George Sand (Joanna Kściuczyk-Jędrusik). To, jak wiemy, są historyczne postacie, które miały szansę spotkać Chopina.

Przy fortepianie zasiadają natomiast Marcelina Czartoryska (w tej roli pianistka Ewa Zug, która oprócz tego, że pięknie akompaniuje, to i nieźle dotrzymuje kroku swoim koleżankom, profesjonalnym aktorkom) i pianista maestro, czyli Michał Kryworuczko. I zdaje się, że obok Wi-śniewskiej-Schoppy, która absolutnie zjawiskowo wykonała "Casta Divę", mało znaną transkrypcję Chopina arii z "Normy" Belliniego, to właśnie Kryworuczko i muzyka Chopina byli najjaśniejszymi punktami tego wieczoru. Pianista fantastycznie wykonał bowiem cykl wariacji na temat marsza z opery "Purytanie" Belliniego, ślicznie zagrał Wariacje B-dur na temat ronda " Jevends des scapulaires" z opery Herolda-Halevy'e-go oraz rzadko grywaną Taran telle As-durop. 43.

Muzyczna wigilia

Fabuła widowiska została oparta na notatkach George Sand i Fryderyka Chopina, listach, dedykacjach, zapiskach w nutach i z autografów. Znaniecki starał się -jak mówi - odszukać nieoficjalnego Chopina. Tego, który otaczał się fankami bez talentu - w końcu utrzymywał się z udzielania im lekcji. Człowieka neurotycznego, ale i rubasznego, który w czasie takich salonowych spotkań chętnie bawił się ze swoimi uczennicami w ciuciubabkę i pisywał dla nich proste (choć nigdy prostackie) utwory. Dramaturgia, którą reżyser sam zbudował, oparta jest na... czekaniu. Kobiety oczekują na przybycie kompozytora. Jest więc w nich ekscytacja i niecierpliwość. Jest też intryga samej George Sand, która celowo rozbudza tę babską, zbiorową historię. Niby czegoś nowego dowiadujemy się o Chopinie z całej tej paplaniny, ale najwięcej otrzymujemy z samej jego muzyki, którą odkrywamy na nowo. Tych utworów na pewno nie znajdziecie w repertuarach recitali. Dodatkowo kiedy od artystów dzielą was odległości liczone nie w metrach, a w centymetrach, muzyczne i teatralne doznania są spotęgowane i przynoszą jeszcze więcej satysfakcji z odbioru.

Zajrzeć za parawan mitu

I choć nie wszystkim może przypaść do gustu klimat biesiady i wspólnego śpiewania popularnych pieśni ("Gdybym ja była"), to jednak możliwość podpatrzenia, jak wyglądały te muzyczne zabawy 200 lat temu, nadaje spektaklowi dodatkową wartość - historyczną. Przykładem takiej zabawy, w którą bawią się artyści Opery Śląskiej, jest popularne w paryskich salonach improwizowanie na zadany temat. Co więcej, w ramach interaktywnej formuły tego przedstawienia widzowie mogą zaproponować muzykom swój własny temat (na premierze padł nawet motyw z... "Gwiezdnych wojen"!). Takie zabiegi pozwalają odbiorcy przenieść się na chwilę metaforycznie w czasie i poczuć atmosferę dawnych salonów. My coś zyskujemy, a zaglądając za parawan mitu, dzięki Michałowi Znanieckiemu zyskuje też coś sam Fryderyk Chopin. Ludzką twarz, o

Kolejne pokazy "Czekając na Chopina" w Operze Śląskiej 28 kwietnia i 17 maja. Bilety: 50 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji