Artykuły

Konformista nazbyt uniwersalny

"Konformista 2029" Mateusza Pakuły wg Alberta Moravii w reż. Bartosza Szydłowskiego w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze. Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Ta historia rozgrywa się wszędzie i nigdzie, w nieokreślonym czasie, wśród postaci będących raczej reprezentantami postaw niż ludźmi, w dekoracji wielce symbolicznej. Przekazuje myśli słuszne, ale niezbyt żywe.

Powieść Moravii, wydana w 1951 r., dotyczy lat 30., czasu faszyzmu we Włoszech. Jej bohaterem jest Marcello Clerici, człowiek wykształcony, z zamożnej, acz dysfunkcyjnej rodziny, który stara się nie wyróżniać, być jak inni. Jest urzędnikiem, wstępuje do partii faszystowskiej, żeni się z dziewczyną z mieszczańskiego środowiska. Dostaje zadanie: podczas podróży poślubnej ma skontaktować się w Paryżu ze swoim dawnym profesorem, dysydentem na emigracji. I wziąć udział w jego zlikwidowaniu.

W bezczasie i bezmiejscu

Marcello Clerici w spektaklu Szydłowskiego stał się Marcelem Klerykoskim (Szymon Czacki, doskonale nijaki), ale nie stał się przez to Polakiem. Jest jeszcze kilka sugestii, że historia konformisty dzieje się w Polsce: agent Orlando (Dominik Stroka) jest plebejskim Polonusem z Chicago i prezentuje zestaw "szczeropolskich" poglądów i zachowań (łącznie z ludowymi podskokami), a zamiast o unii Włoch i Niemiec mówi się o Polsce i Węgrzech.

Ale te próby zakotwiczenia we współczesności (a raczej w niedalekiej przyszłości, na co wskazuje rok 2029 w tytule) są tylko ornamentem. Nie daje się ukryć, że cała opowieść wyrasta z innego czasu i miejsca, a umiejscowiona zostaje w bezczasie i bezmiejscu. Spektakl rozgrywa się bowiem na wielkiej scenie, na której głównym elementem są monumentalne portale i podesty z rzędami identycznych twarzy. Przez dwie i pół godziny scenografia wysyła wciąż ten sam komunikat, powiela to, co głosi tytuł i co mówi Klerykoski, który chciałby być taki jak wszyscy (w totalitarnym państwie). Efektownie oświetlane, przybliżające się i oddalające portale irytują tautologią, straszą jak w horrorze.

Nieustannie przypomina się też, że historia Marcela nie jest zwykłą opowieścią o człowieku, ale wielką metaforą ludzkiego losu. Pojawiają się dzieci w szkolnych mundurkach, w jednej scenie naśladujące gesty z "Popołudnia fauna" Niżyńskiego (dlaczego?), a w innej pokazujące (bardzo estetycznie) karuzelę przemocy. To nie tylko wspomnienie dziecięcych traum Klerykoskiego, ale i wskazanie, że natura ludzka jest niezmienna. Jednak z takich rozpoznań nie da się uszyć spektaklu, który wychodziłby poza oczywiste stwierdzenia typu: system totalitarny jest zły, nie można w nim funkcjonować, nie ubrudziwszy sobie rąk, człowiek jest skłonny do przemocy, doświadczenia dzieciństwa kładą się cieniem na całym życiu.

Sama obecność nie wystarcza

W spektaklu czytelnie opowiada się wziętą od Moravii fabułę, ale w postaciach nie ma życia. Teściowa (Hanna Bieluszko), leżąca na stole z wazą na brzuchu - straszna mieszczanka.

Matka (Iwona Budner), tańcząca w kusej koszuli i wciąż oklepująca sobie podbródek - starzejąca się kobieta myśląca tylko o seksie. Ojciec (Zygmunt Józefczak), w samych kalesonach - szaleniec uważający się za polityka. Profesor Quadri (Krzysztof Globisz), w kolorowej hipisowskiej koszuli, początkowo przyciąga uwagę, rozbija sztywną formę spektaklu samą swoją obecnością, problemami z artykulacją i poruszaniem się, autoironią, dziwną, radosną władczością - ale sceny z nim, za długie, pozbawione dramaturgii, grzęzną w powtarzalności, tak jakby reżyser uznał, że wystarczy sama obecność wybitnego aktora. Ale nie wystarcza. Dlaczego Globisz? Żeby pokazać, że przeciwwaga dla faszyzmu nie ma mocy, że straciła głos?

W tym zestawie ogólnie słusznych rozpoznań i papierowych postaci wyróżnia się na korzyść Anna Paruszyńska jako żona Marcela. Wygląda jak lalka, w marszczonej spódniczce i butach na niebotycznych obcasach; mówi sztucznym, niepokojącym, dziewczęcym głosem. To jej wyznanie, że przez lata była za przyzwoleniem matki molestowana przez przyjaciela domu, najbardziej zapada w pamięć. Osobista historia ma tu większą siłę niż prognozy i diagnozy na temat świata i ludzkości.

Teatr Łaźnia Nowa. "Konformista 2029" według "Konformisty" Alberta Moravii. Adaptacja - Mateusz Pakuła, reżyseria - Bartosz Szydłowski, scenografia, kostiumy, światła - Małgorzata Szydłowska, muzyka - Dominik Strycharski, choreografia - Dominika Knapik. Premiera 21 kwietnia 2018 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji