Artykuły

Powrót "Leningradu"

Sześć lat gości na scenie Teatru Piosenki. "Leningrad" - muzyczny spektakl, oparty na songach petersburskiego zespołu, ma swoich fanów

Spektakl teatralny, który miały premierę w lutym 2009 roku w sali kameralnej Impartu, to opowieść o nocnej libacji w pewnym leningradzkim mieszkaniu. Libacji będącej manifestacją życiowej filozofii.

Tomasz Mars i Mariusz Kiljan już od lat śpiewają piosenki anarchistycznej rosyjskiej grupy Leningrad.

Muzykę do przedstawienia tworzy kwartet męski: Krzysztof Łochowicz (gitary), Marek Henryk Mars (kontrabas i gitara basowa), Marek Krupa (piano, saksofon, akordeon) i Damian Mielec (perkusja, instrumenty perkusyjne), niepełniący tylko roli tła dla wokalistów, ale wyraźnie współtworzący rockowo--punkowy (z elementami ska i funky) koncert. Teksty, w bardzo dobrym tłumaczeniu Michała Chludzińskiego, mówią o beznadziei życia w Kraju Rad, gdzie niewiele wolno, drożejącym gazie i prądzie, trudnej i niewesołej miłości, wreszcie o śmierci. Zasłuchany widz nie dziwi się, że ludzie piją tam na umór. Być może żyją na krawędzi świata, na której nie pozostaje im nic innego? Bo wyjechać nie chcą.

Nie wiem, jakim cudem reżyserowi Łukaszowi Czujowi udało się uniknąć nadmiernego ponuractwa i żałosnych utyskiwań. Na scenie aż się skrzy od radosnej energii artystów, dadaistycznej, wolnej, niczym nieskrępowanej twórczości, szukania sensu życia w piętnowaniu bezsensów. I gorąco przyjmowanej przez publiczność zgrywy.

Dodam, że z przedstawienia (niezbyt często granego), na przedstawienie publiczności jest coraz więcej. Przychodzą ci, którzy pamiętają premierę, znają już songi na pamięć i prawie śpiewają je razem z artystami. Przychodzą także nowi wielbiciele tego niezwykłego, artystycznego wydarzenia, granego z pasją i energią, nadzwyczajnie. - Widzowie reagują na Leningrad żywiołowo. Nie na teksty Wysockiego, ale na nowe teksty, bardzo odważne, jeszcze mocniejsze - mówił mi niegdyś Mariusz Kiljan. - A to znaczy, że nie przeszkadza im wulgarny język. Nastrój śpiewogry, rodzaj melodii sprawia, że widownia kupuje nawet najbrzydsze słowa - opowiadał.

Dobrze, że politycznych antypatii lidera rosyjskiego Leningradu, Siergieja Sznurowa "Sznura" nie próbowano przełożyć na nasz polityczny język. Wyszłaby pewnie tania publicystyka. A tak powstał spektakl zrozumiały po obu stronach Uralu. Choć zapewne, w obliczu najnowszych, współczesnych wydarzeń za wschodnimi granicami, wymowa będzie nieco inna niż w czasie premiery w 2009 roku.

To także świadczy o świeżości przedstawienia i jego znakomitym wykonaniu. Warto się o tym przekonać. Spektakl można obejrzeć i wysłuchać świetnych piosenek dziś i jutro o godz. 19 we wrocławskim Imparcie przy ul. Mazowieckiej 17. Bilety kosztują 40 zł (normalne) i 35 zł (ulgowe).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji