Artykuły

Theatrum narodowe

W Teatrze Narodowym tradycyjny polski wieczór Franciszka Zabłockiego "Fircyk w zalotach" i "Tradycyja dowcipem załatwiona" z muzykę Macieja Kamieńskiego. "Fircyk" zwłaszcza, to rzecz cudowna. Dowcip, lekkość, nieco pieprzu , trochę satyry, ale nie za wiele, z przymrużeniem oka, bez nadmiernego ciężaru - świetne, wdzięczne charaktery, jeśli już morały, to ironiczne... I pomyśleć, że to wszystko zdarzyło się nie w libertyńskiej, wolno-myślnej Francji, ale w osiemnastowiecznej Warszawie, wśród ciężkich i trudnych konfliktów tamtych lat, w społeczeństwie nie nazbyt przecie wyrafinowanym... Takie to mamy tradycje. Jest czym się pochwalić.

Imponujące wyżyny osiąga język polski u Zabłockiego, kiedy z równym wdziękiem i łatwością służy do flirtu, żartu towarzyskiego, grubiańskiego dowcipu, patetycznych zaklęć miłosnych, do filozofowania I przekleństw. A wszystko w granicach świadomej, zamierzonej zabawy literackiej, teatralnej, dydaktycznej. Znakomita, wyrafinowana i jednocześnie cudownie prosta, dobra komedia.

Realizacja "Fircyka w zalotach" na scenie Teatru Narodowego ma wiele zalet. Wśród nich brak czasem tej najważniejszej: brak lekkości. Aktorzy czarując wdziękiem, dowcipem i dobrym humorem nie przekroczyli jednak tej bariery, za którą kończy się praca a zaczyna zabawa. Najbliżej był tej granicy Wieńczysław Gliński. Powiem jednak szczerze: wydaje mi się, że Fircyk powinien być nieco młodszy. Gliński jest doskonałym aktorem, gra swoją rolę znakomicie, ale trochę za późno. Elżbieta Barszczewska jest Podstoliną. Prezentuje osobę o szlachetnej i słodkiej urodzie, o manierach najwytworniejszych. Gra wspaniale, wygrywa najsubtelniejsze cienie i uroki roli - ale odrobinę zbyt serio, zbyt poważnie, jakby trochę bez poczucia humoru... Zbyt dostojnie, zbyt dojrzale.

Aryst w wykonaniu Tadeusza Bartosika jest chyba za bardzo autentycznie ciężki, choć przecie z tym właśnie powinno być dobrze. Jednak i w ciężkości trzeba polotu. Tu brak bardzo niewiele - w wielu scenach Bartosik był doskonały. Z dwu służących, Pustak w wykonaniu Bogdana Baera był lepszy niż Świstak Włodzimierza Kmicika. Obie role dobre, ale nawet ta lepsza pozostawia pewien niedosyt. Nie wszystkie możliwości zostały wykorzystane.

I mimo tego wszystkiego przedstawienie jest bardzo zabawne, wesołe, zręczne. W gruncie rzeczy bardzo dobrze zagrane.

Jako nadprogram i uzupełnienie wieczoru otrzymaliśmy bardzo śmieszny spektakl opery buffo z librettem Zabłockiego, do muzyki Macieja Kamieńskiego, "Tradycyja dowcipem załatwiona". Ta urocza, nieco grubiańska ramota lekko i dowcipnie została zaśpiewana przez Marię Sułkowską i Andrzeja Szalawskicgo oraz Halinę Michalską, Mieczysława Kalenika, Ignacego Machowskiego i Zbigniewa Kryńskiego. Całość reżyserował Józef Wyszomirski. Scenografia Władysława Daszewskiego przestronna i lekka. Na uwagę zasługiwały dekoracyjne i wdzięczne kostiumy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji