Artykuły

Już nie szukam miłości

- Oprócz aktorstwa mam mnóstwo innych zajęć. Jestem właścicielką Agencji Artystycznej Laura, organizuję imprezy dla dzieci i dorosłych. Sama piszę ich scenariusze i prowadzę spotkania. Od lat gram również własne przedstawienia z piosenkami dla najmłodszych. Reżyseruję w teatrze Karta w Karczewie. I dużo piszę. Na wydanie czeka moja powieść dla młodzieży - mówi warszawska aktorka LAURA ŁĄCZ.

O wielkich uczuciach, o tragedii, jaką przeżyła po śmierci męża i o radości życia - mówi aktorka Laura Łącz (46 l.)

Pierwszy raz wyszłam za mąż, mając tylko 18 lat. Byłam bardzo zakochana. Dominika Kutę poznałam 3 lata wcześniej dzięki przyjaciółce z klasy. Był samoukiem multiinstrumentalistą, umiał grać na każdym instrumencie. Dosłownie żył muzyką. Jeździł na różne festiwale i zdobywał nagrody Rok po naszym spotkaniu zajął miejsce Krzysztofa Klenczona w "Czerwonych Gitarach".

Gdy byłam na I roku w warszawskiej szkole teatralnej, Dominik mi się oświadczył. Moi rodzice byli zrozpaczeni. Ja, panienka z dobrego domu, przyszła aktorka, wychodzę za jakiegoś muzyka bez wykształcenia i rujnuję sobie życie! Jednak ja bez wahania powiedziałam: TAK. Z miłości, lecz i z chęci ucieczki spod klosza, pod którym trzymali mnie rodzice. Po ślubie byłam bardzo szczęśliwa. Jednak konfliktowy charakter Dominika niszczył nasz związek. Po 6 latach postawiłam ultimatum: - Zmienisz się lub się rozstajemy! Był cudownym, pełnym wdzięku, genialnie utalentowanym chłopcem, lecz nie miałam już złudzeń. Wspólnie podjęliśmy decyzję o rozstaniu. Miałam 23 lata i życie przed sobą, ale byłam tym rozstaniem kompletnie załamana. I wtedy pojawił się on: zupełnie inny, dojrzały mężczyzna.

Krzysztof Chamiec był wtedy rozchwytywanym przez reżyserów aktorem, a ja dopiero zaczynałam karierę. Miał dwa razy więcej lat ode mnie, ale to było bez znaczenia. Przeżywał wtedy szczyt życiowej formy - jako aktor i jako mężczyzna.

Poznaliśmy się nie, jak głosi plotka, podczas realizacji filmu "Kamienne tablice", tylko w czasie prób do sztuki "Cyrano de Bergerac" w Teatrze Polskim, gdzie rok wcześniej dostałam angaż.

Zakochałam się w nim już na pierwszej próbie. Zainteresował mnie: przystojny, pewny siebie, nonszalancki... Miał opinię mężczyzny nie do zdobycia, a to było jeszcze bardziej fascynujące!

Już jako bardzo zakochana para pojechaliśmy do Indii. Właśnie tam w 1983 r. powstawał film "Kamienne tablice" Czesława i Ewy Petelskich, w którym oboje graliśmy.

Ten film jest dla mnie wyjątkowy, choćby dlatego, że to był początek naszego wspólnego życia... Każdego dnia pracowaliśmy, a w nocy toczyliśmy niekończące się dyskusje o życiu, o nas, o miłości.

Mimo rajskiej scenerii wcale nie czułam się na planie filmowym jak w raju! Zgodnie ze scenariuszem kręciliśmy wiele scen erotycznych, więc co rano plaża zapełniała się tłumami gapiów: Z nieba lał się żar, a ja biegałam po plaży w stroju kąpielowym wydzierganym na szydełku przez mamę, który po kąpieli w morzu robił się ciężki i zwisał na mnie, jakby ktoś mi kamieni nawkładał! Biegałam ostrożnie, bo pod stopami roiło się od krabów, ale udawałam beztroską i szczęśliwą... Krzysztofowi takie niedogodności w ogóle nie przeszkadzały. Ale i mnie wtedy niestraszne były wyprawy na skalistą pustynię, gdzie co chwila spod kamieni wyskakiwały jaszczurki i węże. Wówczas wszystko wyglądało inaczej, bo miałam u boku ukochanego mężczyznę.

Po latach brakowało mi tych długich, cudownych rozmów, jakie prowadziliśmy w Indiach. I czułości także, choć szybko zorientowałam się, że Krzysztof nie jest wylewny. Nie należał do mężczyzn, którzy obsypują ukochaną kobietę prezentami i komplementami. Był oszczędny w słowach, ale wiedziałam, że w ważnych sprawach zawsze mogę na niego liczyć.

Po 4 latach znajomości, w 1985 r. wzięliśmy ślub (zostałam jego czwartą żoną). Wkrótce potem urodził się nasz syn Andrzej. Spędziliśmy z Krzysztofem ponad 20 cudownych, ale i trudnych lat.

To fakt, że osobno podróżowaliśmy po świecie, inaczej spędzaliśmy urlopy. Jednak po prostu mieliśmy inne upodobania. Ja najbardziej lubiłam wypoczywać w hotelu "Bryza" w Juracie, w luksusach, na leżaku; Krzysztof wolał namiot. Podobnie jak mój ojciec, aktor i sportowiec, Marian Łącz.

Z wiekiem wolał samotność niż najweselsze towarzystwo. Jednak mimo wszystko uważam, że dobrze się dobraliśmy. Mój ideał mężczyzny to właśnie ktoś taki jak Krzysztof: bardzo niezależny silny psychicznie, pewny siebie i swojej pozycji, inteligentny, przystojny. I oczywiście z poczuciem humoru!

W 2001 r. podczas wakacji w Juracie usłyszałam, że Krzysztof jest chory na raka. Pamiętam ten dzień: mąż zadzwonił i powiedział mi o tym przez telefon. Dla nas obojga to był szok.

Gdy on dowiedział się wkrótce, że jest to rak już nieoperacyjny, właściwie nie chciał się leczyć. Czuł, że z każdym dniem gwałtownie słabnie, że naświetlania nie pomagają.

Takie życie go w ogóle nie interesowało. Lekarstwa, które utrzymywały go przy życiu, pielęgniarki podawały mu podstępem. Nie było w nim już woli walki. Przeciwnie. Choć opiekowali się nim wybitni lekarze, odmawiał przyjmowania leków. Chciał jak najprędzej odejść. Umarł wieczorem, 11 października 2001 r., trzymając mnie za rękę...

Śmierć Krzysztofa to moja wielka tragedia. Lekarstwem na rozpacz okazała się praca i syn, który w tamtych chwilach stał się dla mnie prawdziwym przyjacielem. Po jego narodzinach odkryłam wielką przyjemność w pisaniu dla dzieci. To on był zawsze pierwszym czytelnikiem moich bajek i wierszy (których do dziś wydałam już kilkanaście zbiorów), a także najważniejszym recenzentem.

Gdyby ktoś przed laty, gdy kończyłam szkołę teatralną i filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim, powiedział mi, że będę grać lub pisać dla dzieci, nigdy bym w to nie uwierzyła. Absolutnie nie miałam takich upodobań!

Ja sama miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo, choć moi rodzice, Halina Dunajska i Marian Łącz, byli aktorami (bardzo zresztą zapracowanymi) i wydawać by się mogło, że nie mieli dla mnie zbyt dużo czasu. Ja byłam chyba skazana na aktorstwo, bo moja mama występowała w Teatrze Polskim w roli Anieli w "Ślubach panieńskich" Aleksandra Fredry - będąc w ciąży..

Lata największej popularności przeżyłam tuż po szkole aktorskiej, dlatego że grałam w wielu serialach: "Białe tango", "07 zgłoś się", "Polskie drogi" i innych. Głównie jednak grałam w Teatrze Polskim.

Wiele pięknych ról. Miałam znakomite recenzje, dostałam mnóstwo nagród. Jednak obecnie największą popularność przynoszą aktorom seriale. Wystarczyło więc, że pojawiłam się w "Klanie" z Jackiem Borkowskim w parze - i natychmiast znów zaczęłam być rozpoznawana, nawet przez dzieci w przedszkolach. Tak to jest!

Oprócz aktorstwa mam mnóstwo innych zajęć. Jestem właścicielką Agencji Artystycznej Laura, organizuję imprezy dla dzieci i dorosłych. Sama piszę ich scenariusze i prowadzę spotkania. Od lat gram również własne przedstawienia z piosenkami dla najmłodszych. Reżyseruję w teatrze Karta w Karczewie. I dużo piszę. Na wydanie czeka moja powieść dla młodzieży.

Mieszkam w dużym domu na warszawskiej Saskiej Kępie z synem, mamą, ciocią i pięknym owczarkiem niemieckim, Atosem.

Andrzej (16 l.) od przedszkola chodzi do szkoły francuskiej, dziś jest na początku liceum. Czy zostanie aktorem jak rodzice i dziadkowie? Kiedyś nawet nie chciał o tym słyszeć, ale teraz zaczyna zmieniać zdanie...

Mój syn to dziś jedyny mężczyzna w moim życiu. Kiedyś pewien pan, starający się bezskutecznie o moje względy, stwierdził:

- Po pierwsze jesteś matką, po drugie matką, po trzecie aktorką, a kobietą nie jesteś w ogóle...

Rzeczywiście, od śmierci męża nie spotkałam innego, równie fascynującego mężczyzny I już nikt nigdy mnie tak nie zachwyci jak on. Zawsze miałam powodzenie, ale już nie chcę się z nikim wiązać.

Często słyszę o moich romansach, ale to wszystko plotki. Ostatnio ktoś napisał, że jestem związana z panem Piotrem Malinowskim, projektantem pięknych torebek. Owszem, pojawiliśmy się razem publicznie (jego firma PEMA od lat sponsoruje moje imprezy, a ja jestem jej oficjalną "twarzą"), ale to o niczym nie świadczy. Łączą mnie z nim wyłącznie sprawy zawodowe. Także z jego żoną! Tak wyglądają wszystkie moje "romanse".

Bo ja już nie szukam miłości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji