Artykuły

Oko za oko, serce za serce

"Cosi fan tutte" Wolfganga Amadeusza Mozarta w reż. Marka Weissa w Warszawskiej Operze Kameralnej w ramach 28. Festiwalu Mozartowskiego. Pisze Sylwia Krasnodębska w Gazecie Polskiej Codziennie.

Ponad dwa wieki temu okrzyknięto tę operę niemoralną i nie chciano jej wystawiać. Dziś "Cosi fan tutte" - czyli: tak czynią wszystkie - to żart. Igraszka z wierności. Spektakl dotyka uniwersalnych i gorzkich prawd o słabości ludzkiej natury, która przysparza tu więcej powodów do wstydu niż śmiechu. Sztukę wystawiono w Warszawskiej Operze Kameralnej w ramach 28. Festiwalu Mozartowskiego.

Muzykę skomponował Wolfgang Amadeusz Mozart, a libretto napisał Lorenzo Da Ponte. Dzieło po raz pierwszy wystawiono w Wiedniu w 1790 r. Orkiestrą dyrygował wtedy sam Mozart. Dziś na jego miejscu stanął Benjamin Bayle, a sztukę w WOK wyreżyserował Marek Weiss. Spór o lojalność jest punktem wyjścia tej opowieści pełnej intryg i ryzykownych zabaw. Don Alfonso (Leszek Skrla) twierdzi, że kobiety są niewierne. Oburzeni tym obraźliwym sformułowaniem dwaj młodzi wojacy, Ferrando (Aleksander Kunach) i Guglielmo (Tomasz Rak) zakładają się, że ich kobiety nigdy nie pozwoliłyby sobie na zdradę. Tak się składa, że kochankowie są przyjaciółmi, a wybranki ich serc Fiordiligi (Anna Mikołajczyk) i Dorabella (Elżbieta Wróblewska) siostrami. Panowie szykują więc chytry plan. Przebierają się i postanawiają na oczach Don Alfonso uwieść nieświadome spisku kobiety. Zabawa staje się podłym igraniem z ogniem, z którego nikt nie wyjdzie bez uszczerbku. Bo co, jeśli kobiety dadzą się uwieść? Go, jeśli pokochają niewłaściwych aktorów? No i w końcu, czy ten okrutny test zdadzą przyjaciele oraz wierni dotąd kochankowie swoich wybranek?

Bo między bajkami poetów i bredniami starców jest przestrzeń na słabość, desperacką walkę i upadek. Balsam miłości wywietrzeje szybciej niż kamfora. Serce okaże się zdradzieckie. A słodkie westchnienia szybko zmienią się w jęk rozpaczy. Ten, kto nazywa finał historii happy endem, jest ignorantem. O tym, że komedia dotyka spraw najcięższego kalibru, świadczą słowa jego reżysera Marka Weissa: "Mój spektakl jest przeciwko libertynom i rozpustnikom, którzy swoje zepsucie i pogardę dla kobiet ubierają w filozoficzne tezy i mądrości mające świadczyć o doświadczeniu, a tak naprawdę są efektem narastającej impotencji i poczucia odrzucenia. To oni z seksu czynią fałszywą religię i prawdę ostateczną, od której nie ma odwołania. Twierdzą, że zabawa jest w życiu dobrem najwyższym, a powaga miłości jest śmieszna i żałosna - świntuchy głoszące ich żałosną prawdę o kobietach, które traktują jak przedmioty pozbawione indywidualności i godności. Bywa niestety, że czuję się jednym z nich. Ten spektakl jest więc również moim wyznaniem skruchy i formą przeprosin za podłe myśli i uczynki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji