Książę i reformator, który zastąpił żebraka
Nie, żadnego żebraka nie ma, pozostał tylko w tytule. Drugim, obok księcia, bohaterem spektaklu jest współczesny młodociany geniusz komputerowy. Za to teatr jest bardzo staroświecki.
Min, które widać w ostatnich rzędach, wyrazistych gestów i ruchów, wymachiwania rękami, ludowego brania się pod boki, dworskich pokłonów, damskich chichotów, męskich pohukiwań, podskoków i figli jest tyle, że koszami można by wynosić. Może reżyser uznał, że jeżeli aktorzy będą grali dyskretniej, dzieci nic nie zrozumieją? Nie wiem, jak dzieci, aleja czułam się nieco przygnieciona i przygłuszona. Parę ról wyróżniało się dyskrecją i nienachalnym dowcipem - Krzysztof Górecki (Lord St. John),
Tadeusz P. Łomnicki (Miles Hendon, Ojciec); młodzi aktorzy - Piotr Hudziak (Tom) i Przemysław Noga (Edward) zagrali sprawnie i z wdziękiem. Zamieniający się rolami książę Edward, syn Henryka VIII, i bliźniaczo do niego podobny mały londyński żebrak wydali się Czesławowi Sieńce mało atrakcyjną parą. Książę pozostał, a żebrak zamienił się we współczesnego maniaka komputerowego, który dzięki programowi własnego wyrobu przeniósł się w przeszłość. I stał się reformatorem angielskiego dworu: zarządził treningi koszykówki, nakazał, hodowlę krów, wyrób serów, przekształcenie zamku w hotel... Strach pomyśleć, jak wyglądałby historia Anglii, gdyby energiczny Tom pozostał na tronie. Królowa Elżbieta I nie miałaby cienia szansy na panowanie.
Ten reformatorski zapał Toma ożywił nie tylko dwór, ale i dość niemrawy do tej pory spektakl. Taki mecz koszykówki na przykład, rozgrywany w dworskich strojach, ukłonach i tanecznych reweransach. Gdyby reżyser z większą uwagą potraktował temat powieści, czyli zachowanie człowieka (młodego) wrzuconego w kompletnie mu obce środowisko, spektakl byłby znacznie lepszy. Ale chodziło mu chyba o dziarskie i atrakcyjne przedstawienie fabuły. No i jak z takimi zamiarami bywa, atrakcyjnie było tylko chwilami.