Artykuły

Nieodparty urok Sowietów

Poważne przedstawienie w Teatrze Rozrywki.

A konkretnie tych z lat dwudziestych, kiedy jeszcze rewolucja, widziana zwłaszcza przez pryzmat awangardowych grup artystycznych, jawić się mogła jako żywiołowa maskarada czy kabaretowy skecz (w zespołach Proletkultu nazywany "montażem atrakcji"). Według dość powszechnie panującej legendy były to czasy znacznych swobód twórczych i radosnego eksperymentowania. Co prawda Nadieżda Mandelsztam w swych wspomnieniach studziła zapały historyków, utrzymując, że jest to przekaz w znacznym stopniu wyidealizowany i zmistyfikowany, być może w wyniku zestawienia z późniejszymi obostrzeniami i ogromem okropieństw, które nie ominęły również świata sztuki, a w tym bohaterów najnowszego widowiska w chorzowskim Teatrze Rozrywki, poświęconego wystąpieniom leningradzkiej bohemy z kręgu Stowarzyszenia Sztuki Realnej, czyli tzw. Oberiutów. Większość z nich pochłonął bowiem terror stalinowskich czystek z lat 30. i 40. Skądinąd można się na marginesie zastanawiać, na ile nihilizm radykalnych awangard torował zarazem drogę nihilizmowi polityczno-moralnemu, którego ofiarą padały następnie one same?

Jak przystało na opowieść o adeptach futuryzmu, dla których jednym z obiektów adoracji była maszyna, spełnia się ona w cieniu ustawionej w centrum sceny centryfugi, której malarskie wyobrażenie widnieje dodatkowo na zawieszonym w tle panneau, zza którego z kolei dobiegają dźwięki ukrytej za nim orkiestry. Do rangi symbolu rewolucyjnych przemian na wsi wyniósł wspomniane urządzenie Siergiej Eisenstein w filmie "Linia generalna", kręconym w 1928 roku, a więc w czasie, gdy rozgrywa się akcja spektaklu "Tago Oberiu 1928". Jeden z jego bohaterów - Daniił Charms - nazywa je maszyną do robienia wielkiego nic, co każe przypuszczać, że mamy ido czynienia z zastosowaniem licencji na aparaturę do wymóżdżania, którą opracował niezawodny ojciec Ubu, uniwersalne ucieleśnienie wszelkich dyktatorów ze sztuki Jarry'ego, która dala początek parateatralnym wystąpieniom awangardowym w różnych politycznie świata stronach. Fikcyjne postacie funkcjonują w świecie przedstawionym na równi z postaciami historycznymi, poetami: Daniiłem Charmsem, Nikołajem Zabołockim, Nikołajem Olejnikowem i Aleksandrem Wwiedienskim.

Spektakl Łukasza Czuja nawiązuje przede wszystkim do poetyki międzynarodówki nadkabaretów Zurychu, Monachium, Berlina i wreszcie Petersburga, zawsze bardziej europejskiego niż Moskwa. Ten kosmopolityzm najbardziej rzuca się w uszy, gdyż muzyka oscyluje pomiędzy zapożyczeniami z Weilla i Bocka (jak nie "Opera za trzy grosze", to "Skrzypek na dachu"). Atmosfera tamtych lat daje też znać o sobie w scenografii, łączącej motywy futurystyczne (wspomniana centryfuga) z ekspresjonistycznymi (pogrubione kontury malowideł, zdeformowane, powyginane kształty niektórych przedmiotów - np. szafy-przejścia pomiędzy różnymi wymiarami fikcji), co wraz z przywoływaną postacią Tatiany każe myśleć o słynnym przedstawieniu Wachtangowa jako jednym ze źródeł stylizacyjnej inspiracji.

Na koniec warto wspomnieć o wyrazistej dykcji wykonawców, doskonale słyszanych i rozumianych również z dalszych rzędów widowni. I to nawet w kwestiach wypowiadanych nieomal szeptem. Rzecz tym bardziej godna uwagi, że z tak wysoką kulturą słowa można obcować w teatrze o zdecydowanie musicalowym profilu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji