Artykuły

Giewont (Teatr Nowy - Łódź)

Jackowi Chmielnikowi nie sposób odmówić ani umiejętności imitatorskich, ani konsekwencji. W jego przebojowej "Romancy" XVIII-wieczna tragedia zakłócana przez niesfornego widza podrobiona była znakomicie. W noszącym podtytuł "dramat romantyczny" "Giewoncie" dźwięczą echa całych scen i sekwencji z dramaturgii wieszczów, tudzież nie tylko z niej (bodaj najlepszy jest smaczny pastisz Piwnicy pod Baranami). Kunszt imitacji wprzęgnięty jest jednak w służbę głupstwa myślowego rozmiarów piramidalnych. Oto w Chmielnikowej replice "Przygotowania" z "Kordiana" diabły tworzą postać demona, który rodzi im się pomyłkowo w mundurze SS; każą mu znaleźć w Polsce i zabić patriotę-księdza, demon jednak od czynu odstępuje, za to chce strącić krzyż z Giewontu i mocuje się na tatrzańskim szczycie ze współczesnym poetą romantycznym (!), którego ciemny rewers stanowi. Plącze się jeszcze po górach i dolinach, nie wiadomo po co, jakaś smętna dziewczyna, jakiś stereotypowy rodak z Ameryki, jest ucharakteryzowany na Piotra Skrzyneckiego przewodniki hardzi górale, wszyscy w oparach wierszowanego patosu. Owieczek i baranów brak, pomijając tych, z niżej podpisanym na czele, którzy do Nowego na tę bzdurę dali się przypędzić. Ireneusz Czop dobrze, z ogniem mówi romantyczne strofy, życzyć mu jednak trzeba mierzenia się z improwizacjami Słowackiego, nie Chmielnika, z oryginałami, nie imitacjami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji