Artykuły

Warszawa Singera po raz piętnasty

O Fundacji Szalom, Festiwalu Warszawa Singera, języku jidysz, Idzie Kamińskiej, powojennej Łodzi i swoim jubileuszu 50 lecia pracy oraz o Teatrze Żydowskim, z Gołdą Tencer rozmawia Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

WITOLD MROZEK: Założona przez panią fundacja Szalom obchodzi 30. urodziny. Rok 1988 - to był szczególny moment?

GOŁDA TENCER: Wtedy założenie fundacji nie było takie proste, właściwie chyba nie można było tego w Polsce robić. Początkowo fundacja była amerykańsko-polsko-izraelska. Robiłam już wtedy mnóstwo rzeczy, podobnie mój mąż, chcieliśmy to jakoś sformalizować. 30 lat... Sama w to nie wierzę.

A jak postrzegano wtedy żydowską pamięć w Polsce? Właśnie w 1988 r. ukazuje się w "Tygodniku Powszechnym" słynny esej Jana Błońskiego "Biedni Polacy patrzą na getto" - o polskich postawach względem Żydów w trakcie wojny.

- To był temat tabu. O Żydach prawie się nie mówiło. To były początki. Można powiedzieć, że mamy wkład w to, że zaczęło się tyle mówić o kulturze żydowskiej, o edukacji... Niewiele później zaczęłam organizować konkurs "Historia i kultura Żydów polskich". To niesamowite, bo do tego konkursu przystąpiło 10 tys. młodych ludzi. Była wtedy premierem pani Suchocka, która bardzo nam pomogła - nie wiem, czy bez tego byśmy to ogarnęli. Od tego czasu zorganizowaliśmy już 13 edycji - robimy to co dwa lata. Laureaci szerzą kulturę żydowską, będą kontynuować nasze dziedzictwo. A to jest bardzo ważne.

Festiwal Warszawa Singera też obchodzi swój jubileusz.

-15 lat! Gdy zaczynaliśmy, trwał cztery dni, teraz trwa dziewięć. Niesamowicie się zmienił. Wtedy wszystkie cztery ocalałe domy na Próżnej były w opłakanym stanie, ale miały duszę. Otwieraliśmy nawet na cztery dni restaurację, winiarnię, piekarnię - sprzedaż chleba! Takich kolejek nigdy nie widziałam. Ludzie myśleli chyba, że chleb przedwojenny.

Singer mieszkał w Warszawie ponad 20 lat, od 1908 do 1935. Nosił nawet pseudonim "Icchok Warszawski".

- Nikt wtedy o tym nie mówił. Od wielu już lat zaczynamy festiwal w Leoncinie, gdzie Singer się urodził. Na początku było to trudne. Później jesteśmy w Biłgoraju, gdzie dorastał, potem w Warszawie. A raz byliśmy nawet w Nowym Jorku - pojechaliśmy dalej szlakiem Singera. Zagraliśmy tam przedstawienia, a w bibliotece, do której chodził Singer, urządziliśmy czytanie w języku jidysz. Syn Singera był na pierwszym festiwalu, później jeszcze do nas wrócił. Teraz będą wnuczki i prawnuczki pisarza. Wmurujemy też tablicę - mija 110 lat, odkąd rodzina sześcioletniego wówczas przyszłego noblisty zamieszkała przy ul. Krochmalnej 10. Kamienicy nie ma, ale pamięć przetrwała. W tym roku przypada wiele rocznic - np. 40. rocznica otrzymania Nobla przez Singera. To także rok 75. rocznicy powstania w getcie warszawskim. 5 września, już po festiwalu, w dwóch językach będziemy w synagodze grać "Pieśń o zamordowanym narodzie żydowskim" do muzyki Piotra Mossa, gościnnie będzie Andrzej Seweryn. Ja kocham język jidysz. Jak mówił Bashevis Singer, język jidysz nie jest językiem martwym, tylko jest językiem zmarłych. Wszystko, co robię całe życie, służy temu językowi.

W działającym przy Teatrze Żydowskim Centrum Kultury Jidysz można się też uczyć tego języka.

- Nasze centrum istnieje już od 15 lat. Nie ma takiego drugiego wielkiego w Europie. Mamy uniwersytet trzeciego wieku, gdzie słuchacze mają wykłady z filozofii, z historii, z hebrajskiego, uczą się języka jidysz. Jest też Żydowski Uniwersytet Otwarty pod patronatem Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie około 100 studentów co roku zdobywa wiedzę o kulturze i literaturze jidysz, o filozofii żydowskiej. No i są też kursy językowe.

To prawda, że coraz więcej ludzi uczy się jidysz?

- Tak! Ale od dawna miałam bardzo pozytywne doświadczenia - dobrze przyjmowano i konkurs, i festiwal. Widział pan tych ludzi przed wejściem? Ta kolejka po bilety stoi od rana. Ludzie czekają na ten festiwal, nazywamy go festiwalem przyjaciół.

Co pani szczególnie poleca w tym roku?

- W tym roku na finał zagra Ara Malikian z Hiszpanii - charyzmatyczny geniusz skrzypcowy ormiańskiego pochodzenia. Gra Vivaldiego, Beethovena, melodie żydowskie, klezmerskie. Nie jestem człowiekiem internetu, ale widziałam, że ma 7,5 mln lajków Będzie też Masecki, będzie Młynarski, będzie Sława Przybylska... A także mnóstwo koncertów w synagodze.

Kolejny raz przyjedzie też izraelski teatr Yiddishpiel.

Jaka jest pozycja teatru jidysz, kultury jidysz w Izraelu? Ten język nadal postrzega się jako tam "gorszy"? Ten wizerunek się zmienia?

- Trudno mi powiedzieć. Wielu próbuje działać, ale ten język dalej nie jest doceniony tak, jak być powinien, jak mu się należy. To, co my robimy w Polsce - to dla tych, których już nie ma. Choć pamiętam, że w Łodzi, gdzie się urodziłam i mieszkałam po wojnie, jeszcze w latach 50. i 60. mówiło się w języku jidysz. Moi rodzice mówili między sobą w języku jidysz i po polsku.

A do pani?

- Przeważnie w języku polskim, ale nieraz też w jidysz. A my z bratem odpowiadaliśmy po polsku. Gdy poszłam do żydowskiej szkoły Pereca, znałam świetnie ten język i mogliśmy zdawać w nim maturę. Pisałam pracę o Perecu - wszyscy spodziewaliśmy się, że będzie ten temat... No i mam maturę z języka jidysz.

Często opowiada pani o tej szkole.

- Dzwoni do mnie niedawno kobieta z Izraela. I mówi: "Ja mieszkałam vis-a-vis ciebie, na Próchnika 27". Przeczytała duży artykuł w "Vivie" o Łodzi, w którym się wypowiadałam. I ona: "Ja tak samo jak ty widzę swoją Łódź". Jest dużo wspomnień.

Teraz wraca pani na chwilę do Łodzi.

- Zagramy "Dybuka" we wrześniu na łódzkim Festiwalu Czterech Kultur. Miasto Łódź, moje miasto, robi mój jubileusz - wracam do korzeni. Nigdy bym nie pomyślała, że będę obchodzić 50 lat na scenie - i jakoś tak to wyszło.

Jak się pani pracuje z młodszym pokoleniem reżyserów? Z Michałem Buszewiczem, Anną Smolar, których zaprosiła pani do Żydowskiego?

- Bardzo dobrze. Między innymi dlatego, że mam młodego syna - który też jest reżyserem i producentem. Od początku mówiłam dyrekcji: "Chcę przewietrzyć trochę teatr. Ale bez przeciągu". Z Kleczewską i z Chotkowskim po pierwszym spotkaniu byliśmy już, mogę powiedzieć, przyjaciółmi. Spotykamy się nie tylko przy premierach, ale też u mnie w domu. Myślę, że podobnie myślimy, choć jestem o dekady starsza. Ale to nie znaczy, że nie wracam do naszej "cepelii". Szczególnie wasza gazeta ukochała kiedyś to słowo, pisząc o Żydowskim. Ale cepelia to ręczna, koronkowa robota. I nie ma powtórek. Gramy teksty Jurandota, Hemara, Tuwima, Słonimskiego. Idziemy najwyższą półką! Zrobiłam kiedyś na sylwestra spektakl "Jak w przedwojennym kabarecie". To miało być tylko na sylwestra. Gramy do dzisiaj - tłumy ludzi! Ludzie potrzebują też się pośmiać. Szymon Szurmiej mówił tak "Gramy od Hamleta do krowy". Nie lubiłam tego sformułowania. A teraz bym powtórzyła - tak to jest!

Na Festiwalu Singera zobaczymy spektakl, który zrobiła pani z Joanną Szczepkowską. To przedstawienie o Idzie Kamińskiej, wyrzuconej z Polski w 1968 r. wybitnej aktorce, reżyserce i dyrektorce Teatru Żydowskiego, pierwszej aktorce zza żelaznej kurtyny nominowanej do Oscara. Widziała pani Kamińska na scenie?

- Ojej, wiele razy. Teatr Żydowski z Warszawy przyjeżdżał do Łodzi. Cała moja szkoła, ja, moi rodzice - chodziliśmy na wszystkie przedstawienia. Widziałam więc Idę Kamińska w jej największych rolach. I marzyłam o tym, że będę w Teatrze Żydowskim. No a później się okazało, że po latach pewne role zagrałam. Marzyłam o Mirełe, biednej sierocie, która ładnie śpiewała - po latach zagrałam Mirełe. Pamiętam, że jeszcze w Łodzi, gdy Kamińska obchodziła swój jubileusz, wchodziłam na scenę, by w imieniu, zdaje się, szkoły wręczyć jej kwiaty. To było bardzo, bardzo wzruszające. Idę Kamińska spotkałam później, po jej wyjeździe, w Izraelu, kiedy już nie miała teatru. Przyjechałam do mojej babci - mieszkała na peryferiach Tel Awiwu. Kupiłam kwiaty, oczywiście zanim dojechałam do Idy Kamińskiej autobusem, wyschły. A ona powiedziała: "Dziecko, mi już nikt kwiatów nie przynosi". I zapytała mnie: "Ty chcesz być aktorką?". Ja mówię, że tak. Ona: "To nie wyjeżdżaj". A kiedy Ida po latach przyjechała do Warszawy, stanęła na scenie i bardzo pięknie powiedziała: "Żydzi Warszawy! Nie wiem, kto z nas lepiej zrobił - ja, która wyjechałam, czy wy, którzy zostaliście".

Miasto przedłużyło właśnie pani umowę o kolejne cztery lata. Jak podsumowałaby pani pierwsze trzy lata swojej dyrekcji?

- Wiedziałam, że chcę wprowadzić ten teatr w XXI wiek. I chyba mi się udało. Ale proszę mi wierzyć. To ciężka praca: moja, mojego zespołu, administracji, techniki. Gramy teraz w całej Warszawie. Gdzie my nie gramy! W synagodze i w Zachęcie, w klubie garnizonowym i w Teatrze Polskim. Ale nie tak widziałam siebie, jak już zostałam dyrektorem teatru.

To znaczy?

- Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że dojdzie do tego, że nie będziemy mieli teatru, siedziby. Cała moja dyrekcja to było straszenie nas, że nas wyrzucą, a potem szukanie miejsca. Dużo było wylanych łez, dużo rzeczy, które uzgadnialiśmy, nigdy się nie spełniło. Nie było łatwo. Było tak, że siedział cały zespół - i tak jak się odmawia u nas sziwę po zmarłych, to jakbyśmy my ją odprawiali. Dużo czasu mi zajęło, żeby się podźwignąć. Ale wiedziałam jedno - że musimy grać. W dniu, gdy okratowano nasz budynek, zamknięto główne wejście, ochrona legitymowała aktorów i ludzi... To nie miało prawa się wydarzyć! Kiedy już nas zamknięto, wyszliśmy na ulicę i na ulicy zagraliśmy "Skrzypka na dachu". Przyszedł tłum! I oni płakali, i myśmy płakali. Później szybko zburzono teatr. I teraz jest tam parking. Cały czas czułam, że mam odpowiedzialność za ludzi. Nas wyrzucono i nawet się nie zapytano, czy mamy dokąd iść. Nikt nie zapytał: "czy możemy wam pomóc?". Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów tyle zrobiło, że wyrzuciło mnie z towarzystwa, bo broniłam teatru. I zawsze będę go bronić, bo to moje miejsce na ziemi.

**

XV FESTIWAL KULTURY ŻYDOWSKIEJ

30 LAT FUNDACJI SHALOM

25.08-02.09 2018

www.festiwalsingera.pl

shalom.org.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji