Artykuły

Warszawa. Superwizjer ujawnił molestowanie na próbach teatralnych

Jak wynika z ustaleń dziennikarzy programu "Superwizjer", którego emisja odbyła się w sobotę w TVN24, doświadczony reżyser teatralny, wieloletni dyrektor Teatru Akademickiego w Warszawie Ryszard A. zapraszał na castingi studentki i licealistki i molestował je seksualnie.

"Zaczynał od sprośnych anegdot, kończył na pytaniach o >>bzykanie<< i >>etiudę ze zdejmowaniem bielizny<<" - mówiła w reportażu TVN24 jedna z uczestniczek prób z Ryszardem A. - Mówił, że wyglądam, jakbym lubiła połykać, że mam piękne usta, więc na pewno mam piękną cipkę - opowiadała.

Autorzy reportażu wyjaśnili, że "ten mało znany aktor i reżyser nie zrobił kariery", a "swój autorytet buduje, powołując się na znajomości wśród wybitnych artystów, a zaufanie w oparciu o instytucje, takie jak chociażby Uniwersytet Warszawski".

Dziennikarze podkreślili, iż "wyspecjalizował się w wyławianiu studentek, licealistek i modelek, które zaprasza na castingi", a "metody, które wobec nich stosuje, są wstrząsające".

"Kazał mi stanąć na środku, wyrecytować wiersz i zaśpiewać piosenkę. Nic nie mówił, nie komentował. Zapytał tylko, czy będę miała czas w sobotę i w niedzielę" - relacjonowała przebieg castingu Joanna, uczennica drugiej klasy jednego z warszawskich liceów. Nie opowiadała rodzicom, co się działo na próbach Teatru Akademickiego, które odbywają się m.in. w siedzibie prestiżowego ZASP-u - Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji w Al. Ujazdowskich.

Na jednej z prób Joanna została sama z reżyserem Ryszardem A. Jak relacjonował w "Superwizjerze" jej ojciec, który przyszedł wcześniej, by odebrać córkę po próbie, Ryszard A. mówił do Joanny, że "ma przed nim zrobić striptiz". "Po aktorsku, nauczę cię. On może być bardzo podniecający i mi może pała stanąć przy tym" - zwracał się do licealistki.

Jak ustalili dziennikarze "Superwizjera", Ryszard A., pod pretekstem pracy z aktorem "gnębi swoje uczennice, posuwając się do różnych metod". "Jedna z jego ulubionych metod polega na uporczywym namawianiu dziewczyn, by mógł przed nimi stanąć nago". Stosował ją również na Joannie.

"Wtedy byłam zmęczona po kilku godzinach na próbie. Nie chciałam tego, to było obrzydliwe, co ten człowiek mówił. Ale w tamtym momencie, kiedy się na to zgodziłam, byłam zrezygnowana. Nie miałam siły. Powiedział, że stanie przede mną nago i będzie się pieścić" - relacjonowała w reportażu TVN24 Joanna.

"Poczułem, że moje dziecko jest w tym momencie krzywdzone i że jestem świadkiem sytuacji niedopuszczalnej. Czułem, że muszę coś zrobić" - mówił w "Superwizjerze" jej ojciec. "Nie życzę sobie, żeby pan w ten sposób rozmawiał z moją córką. Są pewne granice. Bez takich tekstów, OK? Czekam na zewnątrz" - powiedział do Ryszarda A. i wyszedł z sali prób.

Jak relacjonują dziennikarze "Superwizjera" reakcją Ryszarda A. była propozycja, by Joanna nie przychodziła więcej na zajęcia teatralne. "Dla naszego dobra. Ja twojego ojca nie lubię i gdyby nie ty, to bym mu przy*****olił" - podobno powiedział reżyser.

Jak przypomnieli dziennikarze "Superwizjera", Teatr Akademicki powstał w 1988 r. na Uniwersytecie Warszawskim. Jego misją jest "wspieranie i promowanie młodych talentów". Na początku działał jako koło artystyczne, później jako ogólnouczelniana jednostka UW. Skupiał nie tylko studentów i absolwentów UW oraz innych polskich uczelni, ale także licealistów. Obecnie nie ma nic wspólnego z Uniwersytetem Warszawskim. Założycielem i kierownikiem artystycznym teatru jest Ryszard A.

"Przedstawia się jako polonista, reżyser, zawodowy aktor, wieloletni wykładowca akademicki, asystent wybitnego profesora Jerzego Jarockiego" - poinformowano w "Superwizjerze". "Jego dorobek aktorski jest mizerny, dlatego swój autorytet buduje powołując się na znajomości z autorytetami - Gustawem Holoubkiem, Zbigniewem Zapasiewiczem, Tadeuszem Łomnickim oraz władzami Akademii Teatralnej" - oceniono w reportażu TVN24.

W czerwcu 2013 r. po 25 latach istnienia, Teatr Akademicki Uniwersytetu Warszawskiego został zlikwidowany, a Ryszard A. zwolniony z winy pracownika. Jak wyjaśnili w dziennikarze "Superwizjera", w sądzie pracy, do którego odwołał się Ryszard A., doszło do ugody. Uniwersytet został zobowiązany do zmiany jego świadectwa pracy reżysera. Oficjalnie więc umowa została rozwiązana za porozumieniem stron. Ryszard A. zaś zobowiązał się do zaprzestania używania nazwy uniwersytetu w nazwie jego teatru. Nieskutecznie, bo cały czas studenci przychodzą ze świadomością, że jest to Teatr Akademicki UW. Niegdyś nadzór nad nim sprawowali właściwi prorektorzy. Dziś kontrolę nad teatrem sprawuje Fundacja Teatr Akademicki, której prezesem jest sam Ryszard A.

Ujawniono w reportażu, że przez dwa miesiące, od castingu do premiery spektaklu, reporterka "Superwizjera" uczestniczyła w próbach Teatru Akademickiego, które odbywały się w weekendy i trwały po kilka, kilkanaście godzin. Jej zdaniem, "próby nie miały żadnej merytorycznej wartości i kształtu (...) za to reżyser pozwalał sobie na coraz bardziej sprośne teksty".

"Dosłownie pokazał mi dwie dziewczyny, mówiąc: ta mi ciągnęła, a tę wyruchałem" - wspominała w reportażu studentka UW Marta. Dodała, że prowadzący zajęcia "potrafił każdy wiersz rozebrać na erotyczne sceny".

Reporterzy "Superwizjera" zapytali władze UW, czy dochodziły do nich sygnały o pracy dyrektora teatru ze studentami. W odpowiedzi przeczytali, że "do pani prorektor docierały informacje od studentek zaniepokojonych zachowaniem Ryszarda A". Jak jednak podkreślono w piśmie, "żadna z nich nie zdecydowała się złożyć oficjalnie skargi".

Studentka UW Marta, która odeszła z teatru, ma traumatyczne wspomnienia z indywidualnej konsultacji z dyrektorem Teatru Akademickiego. "Tego było tyle w trakcie spotkania, że wszystkiego nie pamiętam. Mówił na przykład, że wyglądam, jakbym lubiła połykać, że mam piękne usta, więc na pewno mam piękną cipkę. Pytania o orgazm, czy przeżyłam orgazm, żebym mu to opisała. Przekraczał wszystkie granice" - opowiadała w "Superwizjerze" studentka.

Zapytany przez dziennikarzy "Superwizjera" profesor Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog i psychiatra stwierdził, że "to się kwalifikuje jako molestowanie seksualne". "Nie ma wątpliwości. Cały obraz, narracja sugeruje, że ma zaburzoną osobowość. Władza nad tymi kobietami daje mu satysfakcję. To jest charakterystyczna cecha właśnie zaburzenia osobowości" - tłumaczył w programie TVN24 seksuolog.

Zebrany materiał reporterzy "Superwizjera" przedstawili byłemu prezesowi ZASP-u Olgierdowi Łukaszewiczowi. "Zwrócę się do zarządu głównego ZASP-u, aby wycofał zgodę na próby Teatru Akademickiego pod kierunkiem pana Ryszarda A" - zapowiedział w reportażu aktor i były prezes, dodając, że "to jest wstyd, że ktoś taki wspiera się autorytetem organizacji aktorskiej o takiej tradycji".

"Bardzo współczuję tym dziewczynom i zapewniam, że teatr nie jest taki" - dodał Łukaszewicz w "Superwizjerze", podkreślając, że "ten film trzeba pokazać prokuraturze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji