Artykuły

Oskubany pelikan

Pewnego pochmurnego i zamglonego dnia uległem na-strojowi jesiennej aury i zdecydowałem się na mała wyprawę do Legnicy. Nie bez znaczenia był fakt, że jednym z ostatnich przedstawień tamtejszego Teatru Dramatycznego jest wznowiony z 1983 r. "Pelikan" Strindberga - autora, który przechodzi obecnie okres teatralnego zapomnienia. Zbyt wiele chyba obiecywałem sobie po tym przedstawieniu. Z jednej strony Strindberg, którego twórczość Franz Kafka określił jako - "walenie pięścią w stół", zanurzony w symboliźmie i naturalizmie prekursor psychoanalizy, prowokujący mizogin - z drugiej zaś Jerzy Jasielski doświadczony i rzetelny reżyser. Niestety ten związek nosi wszelkie znamiona mezaliansu. Problematyka dramatyczna została w tym spektaklu spłycona. Przedstawienie jest płaskie i jednoznaczne. Na scenie oglądamy po prostu mały horror - z niewierną i złośliwa żona. demonicznymi dziećmi i oszustem zięciem-kochankiem. Do tego dochodzą ogłosy skrzypiących drzwi, szum wiatru zza kulis i dźwięk spadających kropel (efektownie - raz z jednej raz drugiej strony sceny). Operetkowe dekoracje rażąc sztucznością, (wypchane ptaki na gałęziach wystających znad szaro-fioletowych ścian z tandetnie domalowanymi zaciekami i nachalne w swej wymowie potłuczone lustra) jak nie z tępo spektaklu, nokautują Strindberga zupełnie. Jakby tego było mało w finale są dymy i dużo czerwonego światła. To wszystko próbowało mnie przekonać, że na scenie dzieją się rzeczy tajemnicze i niesamowite. Nie ratuje przedstawienia konstrukcja postaci jego figur woskowych (bladość cery tu nie wystarczy) nieprzekonujących i niespójnych. Samo wykonanie pozwolę sobie dyskretnie przemilczeć. Wydawało się po prostu, że miejscami aktorzy nie bardzo wiedza co i po co mówią, tak jakby po raz pierwszy czytali tekst. Nie pomaga zupełnie krzyk, mówienie "na gardle" oraz przesadna i nienaturalna mimika. Inscenizacja ta przypominała bardziej jakiś pastisz - przerysowany i bez smaku. Nie najszczęśliwszym pomysłem było przyprowadzenie do teatru młodzieży. Strindberg dla 10-14-latków, bez przygotowania, jest nieporozumieniem - bez względu na narodowość. Zarówno radzieccy pionierzy jak ich starsi koledzy z legnickich szkół nudzili się po prostu na tym przedstawieniu; rozmawiali, spali (?) albo wymieniali odznaki. Trudno się dziwić. aczkolwiek to może przerażać, gdy w scenie finałowej po samobójstwie matki na widok jej dyndającego ciała wybucha na widowni śmiech.

Smutne i dowodzi jak wiele do zrobienia ma jeszcze legnicki teatr w kwestii teatralnej edukacji. Uczciwość, ale i przywiązanie do wygód każą mi wspomnieć o jeszcze jednym fakcie. Otóż legnicki teatr jeszcze nie okrzepły po remoncie - odnowiony prezentuje de bardzo dobrze. Pozostaje oczekiwać na odpowiadające wygodnym fotelom realizacje sceniczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji