Artykuły

Nikt już nie przywoła Gustawa

Także i tę, że mylił się uznając aa możliwą "walkę na serca". Zwycięża się jedynie "na rozumy".

Tak rozumiem "Dziady" w interpretacji Macieja Prusa. Bardziej zracjonalizowane, a przez to bogatsze znaczeniowo niż pamiętna - przynajmniej dla mnie - inscenizacja Aleksandra Bardiniego, a równocześnie zachowujące "osobliwą poetycką kosmogonię", o której pisze Greń. Można się o Prusa interpretację ścierać, ale nie sposób odmówić jej głębokiego uzasadnienia. Jak również myślowej konsekwencji i na ogół sprawnej realizacji. Ma to przedstawienie miejsca słabsze, mniej nośne, ma też sekwencje niezwykłej urody teatralnej. Nie potrafiłem - dla przykładu - należycie odczytać intencji reżysera każącego zachowywać się Gromadzie Obrzędowej, niczym na odpustowym jarmarku. Acz błyszczy tu najwyższym kunsztem bardzo pięknie poprowadzona rola Zbigniewa Józefowicza, którego Guślarz w zakończeniu spektaklu stanie się wręcz przejmujący. Za słaby w wyrazie zdał mi się Salon Warszawski, przez co ginie w nim nieco postać i postawa Starego Polaka (Marek Sobczyk). Takoż Bal przez swój somnambuliczny charakter traci ostrość kontrastu, a poszczególne kwestie brzmią niepotrzebnie urywanie i głucho. Duże, natomiast wrażenie wywołują sceny VI i VIII części III. Przede wszystkim dzięki Ryszardowi Kotysowi w roli Senatora. Jest to jedno z najlepszych i najciekawszych - spośród tych jakie miałem okazję widzieć - ujęć tej postaci. Kotys całkowicie rezygnuje z wyposażenia jej w cechy demoniczne. Jego Senator to zimna, podła szuja, której okrucieństwo podkreśla bezgraniczny cynizm. Wydaje mi się jednak, że rysunek - nie tylko Senatora, lecz całej sceny VIII - stałby się bardziej wyrazisty, gdyby Małgorzata Rogacka-Wiśniewska (Rollisonowa) i Zofia Tomaszewska (Kmitowa) przydały kreowanym przez siebie postaciom głębszego dramatyzmu. Wówczas również Mariusz Saniternik miałby nieco łatwiejsze zadanie, bowiem - słuszne w założeniu - stonowanie roli księdza Piotra wtapia go nieco w tło, zdominowane przez Senatora.

Do szczególnie trafnych rozwiązań inscenizacyjnych zaliczyłbym scenę I części III - pozornie wytonowaną, a równocześnie pełna ekspresji i wewnętrznego żaru. Wręcz wstrząsające staje się opowiadanie Sobolewskiego (Krzysztof Franieczek) utrzymane w tonie beznamiętnej relacji i niemal obojętnie słuchane przez więźniów. Takie właśnie rozegranie tej sceny - budzące już, o ile wiem, sprzeczne opinie stanowi o jej ogromnej sile i pełni dramatyzmu. Wartości temu fragmentowi spektaklu dodaje czysta i precyzyjna gra m.in. Stanisława Jaroszyńskiego (Frejend). Ryszarda Mroza (Żegota), Jarosława Bielskiego (Ksiądz Lwowicz), Leona Charewicza (Tomasz), Andrzeja Herdera (Jankowski).

Bezbłędnie też przemyślał i zrealizował Maciej Prus zakończenie, w, którym Kamila Sammler ładną kreską dorysowuje postać Dziewicy.

Osobnego omówienia wymaga rola Gustawa-Konrada - Jedna z największych i najtrudniejszych w światowej literaturze dramatycznej. W łódzkim przedstawieniu zagrał, ja Mariusz Wojciechowski. zbyt chyba młody, by pamiętać kreacje Gogolewskiego i Jasiukiewicza. a jednak w jakimś stopniu do nich nawiązujący. Wojciechowski starannie dobiera środki wyrazu. Nie unika niemal szczytowej ekspresji, ale potrafi również być odpowiednio "wyciszony" nie tracąc niczego z wyrazistości postaci. Jego Gustaw-Konrad to bohater romantyczny, równocześnie jednak dostrzegający - z biegiem czasu - przewagę myśli nad emocjami, mimo wszelkich trudności torujący sobie drogę do pełnego zrozumienia. Wojciechowski potrafi być wzruszający i budzący sprzeciw, zrezygnowany i buntowniczy, słabnący i zdobywający się na nadludzki wysiłek. A przy tym- przekonywająco pokazujący drogę, jaką Gustaw-Konrad przebywa od rozmowy z Księdzem (Zbigniew Bielski) po ostatnie spotkanie z Księdzem Piotrem Jest zasługą Mariusza Wojciechowskiego - prezentującego w tym przedstawieniu swój niewątpliwy, wysokiej klasy talent - że świetnie Rozumiemy dlaczego nigdy już, mimo zaklęć Guślarza i błagań Dziewicy, nie pojawi się Gustaw.

Łódzka inscenizacja "Dziadów" - acz nie wolna od pewnych błędów i niedociągnięć - stanowi znaczące dokonanie Teatru im. Stefana Jaracza i na pewno wydarzenie bieżącego sezonu teatralnego. Jak również istotną kartę w dziejach realizacji tego największego w polskiej literaturze dramatycznej dzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji