Artykuły

"Nie-boska po zwycięstwie rewolucji

I.

Nie, nie można się zgodzić z oceną sugerującą, że "Nie-boska komedia" jest utworem, który należy ekshumować jedynie dla celów muzealnych. Olbrzymi margines interpretacyjny, jaki pozostawia współczesnemu inscenizatorowi ten dramat czysto literacki, nie powinien przysłonić oczywiście faktu, że uwarunkowania historyczne, klasowe, psychologiczne i światopoglądowe umiejscowione w określonej epoce i sytuacji politycznej stwarzają ogólne ramy, poza które teatrom wyjść niełatwo. Zlekceważenie tych uwarunkowań grozi nie tylko wypaczeniem lub zafałszowaniem postawy i wypowiedzi autorskiej, ale osłabieniem logiki artystycznej tego i tak niedopowiedzianego do końca dramatu, który chwilami robi wrażenie wielkiego monologu wewnętrznego poety. A jednak inscenizator musi się na coś zdecydować, musi albo podjąć dyskusję z autorem, lub też solidaryzować się z nim przynajmniej częściowo, np. w dziedzinie jego filozofii. Wielkość odczytań często nawiązujących do aktualnej sytuacji politycznej prowokowała nadawanie różnych kształtów scenicznych temu utworowi, o czym tak obszernie pisze prof. Skwarczyńska w swej pracy o inscenizacjach "Nie-boskiej" w teatrze polskim.

Konieczność wyboru narzucają już liczne konflikty tkwiące w istocie tego dramatu literackiego, który ze wszystkich dzieł scenicznych romantyzmu polskiego w sposób tak bezpośredni mówi o konfliktach społecznych swojej epoki. Pytania pojawiające się przed inscenizatorem, dotyczą przede wszystkim struktury dramatu literackiego, który trzeba przetłumaczyć na język sceny; Należy w tym wypadku zadecydować, czy podkreślać fakt przełamania utworu na dwie części - pierwszą, dotyczącą dziejów rodzinnych hrabiego Henryka i jego konfliktów osobisto-moralnych i drugą, wkraczająca w dziedzinę konfliktów klasowych. Można też skoncentrować się na romantycznym konflikcie między postawą racjonalistyczną a wyobraźnią. Innego typu odczytania "Nie-boskiej", w rodzaju wielkich inscenizacji Leona Schillera, podporządkowały zasadniczy nurt utworu sprawom walki społecznej, aktualizując go i tworząc z przedstawienia wydarzenie nie tylko artystyczne, lecz również i polityczne. Można też, jak pisze prof. Stefania Skwarczyńska, omawiając wizje sceniczna "Nie-boskiej" stworzoną przez Wilama Horzycę zbliżyć się do ujęcia moralitetowego, ukazując przede wszystkim walkę miedzy siłami zła i dobra o dusze bohaterów dramatu z tym zastrzeżeniem, że od samego bohatera zależy jego ostateczny los. Nie ma oczywiście mowy o interpretacji, która by traktowała "Nie-boską" jako dramat antyrewolucyjny, podejmując obronę obozu konserwy społecznej. Z drugiej stropy, potraktowanie tego utworu wyłącznie jako apoteozy rewolucji socjalistycznej byłoby zacieśnieniem jego wymowy społecznej i filozoficznej, osłabieniem dialogu filozoficznego, który się toczy między czołowymi bohaterami" "Nie-boskiej". Stracono by wielką szansę prawdziwej aktualizacji dramatu, którego problemy, mimo tak innego niż nasze potraktowania przełomu społecznego, jednak w jakimś stopniu są żywe. Nie myślę, oczywiście, o samej walce na okopach Świętej Trójcy. Historia już wypowiedziała w tej sprawie swoje zdanie. Aktualność "Nie-boskiej", świadcząca zarówno o dalekich perspektywach autora, jak i o jego uwarunkowaniach klasowych, świadczy o stałej żywotności problemów z zakresu etyki życia społecznego i indywidualnego.

Jednym z węzłowych problemów tego bynajmniej nie muzealnego utworu jest sprawa wierności pryncypiom etycznym, obowiązującym niezależnie od tego, czy imperatyw etyczny, będący motorem postępowania jednostek przewodzących określonym ruchom i klasom społecznym, wypływa z doczesnych, czy też transcendentnych źródeł. Sprzeniewierzenie się tym zasadom jest przecież przyczyną klęski hrabiego Henryka. Nielogiczna z punktu widzenia zasadniczej osi światopoglądowej utworu śmierć Pankracego, pojmowana raczej starotestamentowo, jako wykonanie wyroku sił nadprzyrodzonych, może być wyjaśniana w kategoriach psychologicznych, jako efekt klęski człowieka, który w chwili zwycięstwa załamuje się psychicznie i fizycznie, przywalony rozbieżnością między triumfem osobistych ambicji a siłą zwyciężającego tłumu pokrzywdzonych i uciskanych.

Czy jednak śmierć Pankracego, jak wskazywałyby na to jego ostatnie słowa, jest nie tylko jego klęską osobistą, ale też i klęską ideologii, na której oparł swoje zwycięstwo? To zakończenie nie wynikające logicznie z rozwoju akcji sprawiało tak wielkie kłopoty inscenizatorom, że usuwali ostatnie słowa Pankracego. Śmierć Pankracego daje się więc wyjaśnić również w kategoriach psychologicznych, bez przekreślania rewolucyjnej interpretacji utworu. Sprzeniewierzenie się hr. Henryka i Pankracego nakazowi miłości bliźniego uzasadnia ich klęskę moralną i fizyczną.

II.

"Nieboska komedia" po raz pierwszy po wojnie wystawiona została na scenie Teatru Nowego w Łodzi w adaptacji dramaturgicznej, inscenizacji i reżyserii Bohdana Korzeniewskiego. Właściwą interpretację polityczną i społeczną tego dramatu romantycznego ułatwiało istnienie długiego szeregu jej adaptacji, a przede wszystkim opracowania sceniczne Leona Schillera. Nie ogranicza to jednak faktu, że mamy do czynienia z inscenizacją zupełnie nową i twórczą, choć jej wymowa polityczna i rewolucyjna bliska jest wielkim inscenizacjom Schillerowskim. Jak wiemy, wielka forma widowiska monumentalnego i poetyckiego nie jest typowa dla twórczość ci reżyserskiej prof. Korzeniewskiego. Naj sugestywniej zagrały więc sceny dialogowe, nie kameralne co prawda w ściślejszym znaczeniu tego słowa, ale operujące mniejszą grupa sceniczną. Teatr, jaki reprezentuje swoją twórczością Bohdan Korzeniewski, jest raczej teatrem racjonalistycznym i intelektualnym, dlatego w jego inscenizacji świat wyobraźni, poetycka rzeczywistość zaświatów została ukonkretniona, sprowadzona do symboli w scenach, w których bezpośrednio nie można wyrazić w dialogu - myśli i przemian psychicznych bohaterów. Struktura dramatu sprzyja koncentrowaniu się uwagi widza na no-, szczególnych obrazach istniejących i oddziałujących niejako samoistnie i pozornie dość luźno powiązanych w jeden ideologiczny ciąg zdarzeń. Dlatego nieraz wspaniale zakomponowane sceny sugestywnie odciskają się w pamięci widza, całość zaś przedstawienia raczej rozpływa się w mgle.

Reżyser przedstawienia łódzkiego r.ie poszedł na daleko idące, drobiazgowe analogie miedzy rewolucją socjalistyczno-proletariacką a przewrotem reprezentowanym przez Pankracego, mimo że ubrał aktorów we współczesne kitle robotnicze. Najważniejsze jest, że w inscenizacji tej właściwie rozłożono akcenty sprawiedliwości historycznej, które przemówiły na korzyść uciskanych i gnębionych mas proletariackich i chłopskich, i zapaliły pochodnie rewolucji. Inscenizacja łódzka nie tylko podkreśliła dążność tych mas do wyzwolenia się spod starych form przemocy, ale również zaznaczyła sprzeczność ich interesów z dyktatorskimi tendencjami jednostki.

Scena końcowa, w której groźny, skupiony tłum przysłania postać konającego Pankracego, jest tego wyraźnym, choć artystycznie niezbyt przekonywającym przykładem. Jednocześnie inscenizacja uwypukliła zdecydowanie wątek moralny utworu, akcentując przejmującą kieskę hr. Henryka i Pankracego, którzy sprzeniewierzyli się pryncypialnym założeniom wyznawanych ideologii. Kieska moralna hrabiego Henryka została oczywiście uwydatniona mocniej, było to bowiem łatwiejsze choćby z uwagi na dwie pierwsze części dramatu. Zgodnie ze swoimi założeniami twórczymi uniknął reżyser stosowania metody czarno-białej zarówno jeśli chodzi o rysunek sceniczny postaci, jak i zgodne z tekstem rozłożenie ich racji. I tak np. dialog Pankracego i hr. Henryka rozszczepia się na ich monologi wewnętrzne, rozpisane niejako na głosy "Postaci", wprowadzonych przez adaptatora do tekstu sztuki. Ta niezwykła i godna największego uznania troskliwość inscenizatora, by żaden głos nie zabrzmiał fałszywie, stała się z drugiej strony przyczyną połowicznego tylko powodzenia nowej inscenizacji dramatu. Warto powołać się na uwagi prof. Skwarczyńskiej, gdy pisze, że "jako dramat literacki jest "Nieboska", przydatna dla sceny tylko jako materiał do dramaturgicznej adaptacji. Adaptacja zaś nie może zachować sprzeczności i niekonsekwencji macierzystego utworu, bo nie pozwala na to scena, która demaskuje automatycznie błędy w obserwacji rzeczywistości, w logice toku akcji, w logice zachowania się bohaterów".

III.

Jak już wspomniałem, pierwsze po wojnie przedstawienie "Nie-boskiej komedii" nie jest, być może, wydarzeniem przełomowym w dziejach jej inscenizacji w Polsce, wyróżnia się natomiast bardzo ciekawą formą adaptacji dramatu literackiego na utwór sceniczny. Przede wszystkim kondensuje inscenizator dwie pierwsze części utworu w jedną całość, rozbudowując prawem kontrastu te jego fragmenty, które dotyczą problematyki społecznej utworu. Ograniczono w znacznym stopniu dziś już mało czytelną symbolikę złych duchów. Myśli autora wypowiadane w prologach do poszczególnych części dramatu włożono w usta postaci stanowiących jednocześnie czynnik komentujący działanie Henryka i Pankracego. W ten sposób, zdawałoby się, "nieprzetłumaczalne" na język sceny refleksyjne partie dramatu znalazły swój przekonywający kształt teatralny. Zwrócenie uwagi na konstrukcje i wymowę poszczególnych scen stworzyło epizody tak niezapomniane, jak obraz w domu wariatów, w którym reżyser posługując się nie głosami, jak zaznaczono to w tekście, ale postaciami obłąkanych, stworzył niezmiernie sugestywne tło dla tak ważnej sceny ostatnich chwil Żony (Zofia Petri). Obraz ten wzmocniony niesamowicie sugestywną ilustracją muzyczną jest doskonały aktorsko i zawdzięcza to przede wszystkim artystom grającym role obłąkanych, a wiec: Zygmuntowi Malawskiemu, Januszowi Kłosińskiemu, Edwardowi Wichurze i Bohdanowi Mikuciowi. Poszczególne obrazy "Nie-boskiej" rozwiązywał zazwyczaj reżyser na dwóch zasadach: taneczno-muzycznej i recytacyjnej. Takie obrazy, jak: "Klub lokajów", "Wolne kobiety", "Chór chłopów" zbudowane są na zasadzie układów choreograficznych, natomiast scena w podziemiach, z mocno podkreśloną recytacją wyroku na hr. Henryka lub też wspaniała scena z wygnanymi z kościołów duchami błogosławionych, rozwiązana jest "recytacyjnie". O wiele gorzej wypadły sceny masowe. Sztywne i upozowane grupy arystokratów w pałacu hr. Henryka i w katedrze podkreślały statyczność obrazu. Starannie opracowane pod względem ruchu scenicznego epizody w obozie rewolucjonistów nie zawsze osiągały zamierzony efekt z uwagi na dysproporcje nie zabudowanej przestrzeni scenicznej z małymi grupkami statystów.

Przedstawienie "Nie-boskiej komedii" w inscenizacji i reżyserii Bohdana Korzeniewskiego, scenografii Józefa Szajny i podbudowane muzyką Grażyny Bacewiczówny jest przykładem doskonałego współgrania tych trzech ważnych elementów sztuki scenicznej. Józef Szajna zabudował scenę jedynie obszernym, kilkupłaszczyznowym podestem, umieszczając w horyzoncie scenicznym szeroki otwór, nawiązujący do kształtu trumny, z której wyłaniały się postacie dramatu. Charakterystyczne dla scenografii Józefa Szajny abstrakcyjne konstrukcje przestrzenne, zawieszone u góry sceny, wzmacniały charakterystyczność atmosfery poszczególnych fragmentów dramatu. Kostiumy nie nawiązywały do żadnej epoki historycznej, ale korespondowały z nastrojem utworu. Komponując kostiumy uniknięto łatwych symbolów kolorystycznych, i tak np. sztandar rewolucyjny miał kolor granatowy, Pankracego i Leonarda nie ubrano w skórzane komisarki, a hr. Henryka nie obdarzono ani frakiem, ani konfederatką. Tłum rewolucyjny ubrano w granatowe kitle, zaś arystokratów w zielone fraki.

Aktorska strona najnowszej premiery "Nie-boskiej komedii" wymagałaby dłuższego omówienia. Oczywiście, wybijają się na czoło aktorzy kreujący czołowe postacie dramatu, a więc Mieczysław Voit w roli hr. Henryka i Wojciech Pilarski jako Pankracy. Mieczysław Voit swojej skupionej i wrażliwej sylwetce hr. Henryka nadal cechy intelektualisty i słabiej wypadł przez to w scenach bohaterskich. Bardzo ciekawie zarysował Wojciech Pilarski mocno zdecydowaną, w miarę brutalną, w zewnętrznej charakterystyce, sylwetkę Pankracego, podkreślając jego indywidualizm, siłę charakteru, w której kryła się skaza niepohamowanej dumy. Zofia Petri potraktowała Żonę raczej tragicznie, niż lirycznie, co było zresztą zgodne z zasadniczą linią koncepcji reżysera. Szczerze, prosto i przekonywająco ukazał zapaleńca rewolucji, Leonarda, Michał Pawlik. Cóż, kiedy tego jedynego bohatera pozytywnego kompromitowała (i na to nic nie mógł aktor poradzić) - operetkowa scena misteryjna "nowego obrządku". Zresztą, nie o Leonarda chodziło realizatorom nowego przedstawienia i tutaj znów jesteśmy przy sprawach dotyczących samej adaptacji scenicznej "Nie-boskiej". Bohdan Korzeniewski nie szukał w tekście bohatera pozytywnego, sam oceniając utwór jako dramat myśli. W zamieszczonych w "Pamiętniku Teatralnym" uwagach o nowym opracowaniu tego dramatu pisze prof. Korzeniewski, że jego adaptacja zmierzała "do wydobycia wielkiego konfliktu myśli - tego konfliktu, który rozdziera naszą epokę". I jakbyśmy nie osądzali łódzkiego przedstawienia "Nie-boskiej", trzeba powiedzieć, że nieczęsto oglądamy inscenizację, w której racje filozoficzne i moralne, ubrane zostaną w tak żywy i scenicznie sugestywny kształt,

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji