Artykuły

Szalona farsa wg Mozarta

"Cosi fan tutte" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Adam Domagała w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Na operze Michała Znanieckiego według Mozarta i da Ponte można - dosłownie - popłakać się ze śmiechu. Co pozostanie w pamięci, gdy już ucichną ostatnie chichoty?

Spektakl Znanieckiego pełen jest designerskich sprzętów i kostiumów, modnych gadżetów, gagów, grepsów i mrugnięć okiem. Mieni się kolorami - zupełnie jak melokomedio-dramaty Almdóvara. Cieszy wycyzelowanym, slapstikowym humorem i prowokuje obyczajową śmiałością. Zaleca się tempem zdarzeń, scenografią, autoironicznym aktorstwem, no i wzorowo podaną muzyką Mozarta, któremu - sam przecież lubił plątać figle - takie nagromadzenie zwariowanych atrakcji musiałoby się podobać.

Ta uwspółcześniona - a raczej żywcem przeniesiona w dzisiejsze czasy, widziane z perspektywy luksusowych magazynów dla pań - inscenizacja "Cosi fan tutte" będzie przebojem, gdy już na stale zagości w repertuarze Opery Wrocławskiej.

Treść jest znana: dwóch młodzieńców, Guglielmo (Jacek Jaskuła) i Ferrando (Pavlo Tolstoy), przekonuje się, że na kobiecą wierność nie mają co liczyć. Nad odkryciem tym przechodzą szybko do porządku dziennego, bo przecież "wszystkie tak czynią". Z naturą, która nie wyposażyła płci pięknej w stałość uczuć, nie ma co się szarpać, taki jest porządek świata, a sami kawalerowie pewnie też gdyby ktoś poddał ich podobnemu eksperymentowi - mieliby problemy z wytrwaniem w monogamii.

U Znanieckiego bohaterowie, brnąc w moralnie ryzykowny zakład, na słownych zalotach nie poprzestają. Panowie prężą torsy, panie (Fiordiligi - Wioletta Chodowicz i Dorabella - Agnieszka Rehlis) błyskają bielizną oraz, mówiąc ładnie, tulą panów w ramionach. Frywolna pokojówka Despina (Aleksandara Buczek) dwoi się i troi, by do tych sekscesów dojść mogło, a nad wszystkim czuwa fryzjer męski Don Alfonso (Maciej Krzysztyniak).

On wie, że w tej zabawie nikomu krzywda się nie stanie. Rany szybko się zagoją, zdrady pójdą w zapomnienie. Kim on jest - ten esteta i miłośnik opery? Czyżby tylko zniewieściałym dandysem, który lubi patrzeć, jak ścierają się ze sobą płcie? Czyżby tylko moralistą, który testuje ludzką cierpliwość, ufność i umiejętność panowania nad popędami? A może jednak de-miurgiem, za którego dotknięciem przetacza się ta lawina śmiesznych i smutnych zdarzeń? Wszak, co powie, tak się stanie.

Swoją niezawodną znajomością ludzkiej duszy Don Alfonso przywołuje na myśl tego, który "chcąc czynić zło, zawsze dobro czyni" - faustowskiego Mefistofelesa, diabla, który pomógł człowiekowi poznać sens życia, cierpienia i miłości. Czego chce nauczyć swoich młodych przyjaciół, pozornie prowadząc ich na manowce? Czego - skoro także obdarzyliśmy go sympatią - chcemy się od niego nauczyć my, widzowie? Stawiam na wielkoduszność. Z nią nam będzie w życiu lepiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji