Artykuły

Czajkowski po narkotykach

"Śpiąca królewna" w insc. i choreogr. Giorgio Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Elżbieta Błaszkiewicz w Dzienniku.

Co tu kryć - balet "Śpiąca królewna" nuzyki Piotra Czajkowskiego z librettem Iwana Wsiewołożskiego i Mariusa Petipy jest bajką. Motywacje bohaterów są naiwne, psychologia postaci bardzo uproszczona. Tymczasem Giorgio Madia w łódzkim Teatrze Wielkim postanowił stworzyć ambitne widowisko dla wymagającego widza. W choreografii połączył elementy baletu klasycznego z nowoczesnym. Jednak nad przedstawieniem ciąży jednoznaczne przesłanie społeczną by nie powiedzieć publicystyczne Jest w tym przedstawieniu kilka fenomenalnych rozwiązań. Scena zapadania w sen dworu i budzenia pełna harmonii i wdzięku. Książę Désiré żyje współcześnie. Jest playboyem, beztrosko bawiącym z przyjaciółmi. Dobra wróżka, która do niego przybywa, udaje dziennikarkę. Sekwencja skrzy się dowcipem. Wspaniale wypadają miłosne podchody bohaterów. Reżyserowi udało się ukazać wprost niezwykłą energię, która ich łączy. Królewnę gra Joanna Jabłońska. Tancerka ma potrzebną do tej roli świeżość i witalność. Partneruje jej Piotr Ratajewski jako Désiré - na przemian męski i chłopięcy.

I do tej pory wszystko jest w porządku. Do tej pory, bo teraz zaczynają się poważne kłopoty. Madię zawodzi smak. Czy kiedykolwiek patrzył z widowni na swoje dzieło? Pierwsza scena w zamku rodziców Aurory jest przesycona bielą. Kostiumy i wszystkie elementy scenografii są białe. Mieliśmy odczuć lekkość absolutną, a czujemy się jak na sterylnych szpitalnych korytarzach. Na dokładkę tancerzy ubrano w kostiumy przypominające bezy, a dobre wróżki przybywają na białych rydwanach. Trzeba mieć percepcję Eskimosów (znają ponad pięćdziesiąt określeń białego koloru), by się w tej bieli nie pogubić.

Gorzej jeszcze, że włoski reżyser wykorzystuje balet Czajkowskiego do stworzenia nachalnej agitki, przestrzegającej przed zażywaniem narkotyków. Zła wróżka Carabosse przybywa w otoczeniu dilerów. Już wszystko jasne, tym bardziej, że występujących w tych rolach tancerzy, ubranych w obowiązkową czerń szwarccharakterów, zdobią liście marihuany. Żeby było ciekawiej królewna zasypia po zapaleniu "trawki". Antynarkotykowe przesłanie zabija dobrze zapowiadający się spektakl. Wydaje się, że Madia za wszelką cenę chce być aktualny, społecznie wrażliwy, czuły na ludzkie sprawy. A przecież balet, z natury ulotny, jak ognia wystrzega się wszelkiej doraźności. Madia w swej interpretacji sprzeniewierza się Czajkowskiemu. W dodatku jest na bakier z logiką. Po zapadnięciu dworu w sen pojawia się data - rok 1900. A dalsza akcja rozgrywa się w roku 2006. Chodziło o to, by w tej hibernacji przeczekać świat pogrążony w narkotykowym szaleństwie? Być może, ale konkluzja, że dziś jesteśmy wolni od drągów, wydaje się jednak trochę zbyt optymistyczna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji