Teatr na Pradze
Dzieje pięknej i czystej dziewczyny - chrześcijanki. Lygi i patrycjusza rzymskiego Marcusa Vinicjusza, prefekta Rzymu, ujęte w ramy barwnego i efektownego obrazu przez Jarmesa Barreta rozwijają w 8 odsłonach ten sam temat, który posłużył Sienkiewiczowi do stworzenia "Quo vadis". "Lygya" Barreta - nie jest niestety dziełem sztuki, posiada jednak zalety widowiska teatralnego, zwłaszcza widowiska dla szerokich mas, które też przyjęły sztukę owacyjnie.
Przyznać trzeba, iż kierownictwo teatru i reżyseria uczyniły wszystko, aby sztukę Barreta wystawić jaknajlepiej, jak najefektowniej. Wspaniałe dekoracje i kostiumy, świetna reżyserią p. Marjana Tatarkiewicza, utalentowanego poety i dramatysty, staranna gra złożyły się na całość zajmującą i udatną.
Na czoło wykonawców wysunęli się pp. Chądzyńska, która wyglądała pięknie i majestatycznie, jako Poppea, miała w grze odpowiedni wyraz, gest i postawę iście królewską (jest to wogóle dobry nabytek dla sceny praskiej), Turowiczówna, zapamiętała i tragiczna w swej samolubnej miłości dla Vinicjusza. Zejdowski (Neron) i Skarżyński, który rozgrzał się jednak dopiero w ostatnich obrazach. P. Wojdalińska w roli Lygii ujawniła niewątpliwe zdolności przy zupełnym braku rutyny. Bardzo ładnie wvkonała niewielką rólkę Eunice P. Janina Owczarska, wykazując zdolności, które z czasem, wsparte techniką, rozwinąć się mogą odpowiednio zwłaszcza w tej artystycznej atmosferze, jaką scena praska się wyróżnia. Dobrze wglądały i grały pp. Szczepańska, która iuż w "Balladynie" i "Roznosicielce chleba" stwierdziła, iż talent jej rozwija się powoli lecz prawidłowo w odpowiednim kierunku. Zaborska, Halnicka, Machalski, Janowski i in. Nie udał się natomiast Glabryo P. Stróżewskiemu.