Artykuły

Po sukience miłość poznacie

"Okudżawa. Błękitny człowiek" w reż. Romana Kołakowskiego w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Iza Natasza Czapska w Życiu Warszawy.

Bułat Okudżawa traktowany jest w Polsce jak Anna German w Rosji. Jest po prostu nasz. Roman Kołakowski, twórca spektaklu "Okudżawa. Błękitny człowiek", wykazał się nie lada odwagą, tłumacząc na nowo jego piosenki.

Kilka pokoleń wychowało się na "Modlitwie", "Wańce Morozowie", "Baloniku" w przekładach (odpowiednio) Andrzeja Mandaliana, Wojciecha Młynarskiego, Wiktora Woroszylskiego czy na "Piosence o robaku" w tłumaczeniu Ziemowita Fedeckiego. Trudno zanucić inaczej niż "Znów buty, buty, buty, tupot nóg/i ptaków oszalałych czarny wiatr...", ale i Kołakowskiego "Od lat żołnierskie buty tłuką w bruk,/Spłoszone ptaki lecą, Bóg wie gdzie..." jest do przyjęcia. Zwłaszcza gdy zaśpiewać to ze sto razy. Wyszedł więc on z tej niełatwej konfrontacji obronną ręką, choć są momenty, w których brakuje mu lekkości wybitnych poprzedników.

Gdyby Roman Kołakowski poprzestał na tłumaczeniu twórczości Okudżawy można by poczytać mu to za sukces. Niestety, poszedł dalej i stworzył autorski spektakl o swoim idolu. Napisał scenariusz, poemat wiążący jego piosenki, podjął się reżyserii i na dodatek wyszedł do ludzi z gitarą. Tu już przesadził. O ile, przed trzydziestu laty, mógł uchodzić za barda drugiego obiegu, śpiewając półgłosem słuszne pieśni po mieszkaniach, o tyle dziś na scenie wypada blado. A w Syrenie występuje wcale nie na najmocniejszym tle. Do spektaklu zaangażował Martę Walesiak, Beatę Jankowską-Tzimas, Izabellę Olejnik i Wojciecha Machnickiego. Razem tworzą dość płaski i smętny obrazek, w którym trudno wychwycić ducha Bułata Okudżawy.

Pomysł na spektakl to ckliwa, naiwna inscenizacja, w której kobiety symbolizują wiarę, nadzieję i miłość (co rozpoznać można głównie po niebieskiej, zielonej i czerwonej sukience - banalne). Okudżawa w postaci Wojciecha Machnickiego figluje z nimi poczas ciuciubabki, odbiera książki z ich płochych rąk, strzela uwodzicielsko oczami albo deklamuje wśród łopoczących sztandarów. Roman Kołakowski przechadza się wśród tej wesołej gromadki, przygląda się jej z ojcowską dobrodusznością, od czasu do czasu włącza się z pieśnią na ustach. Melancholii, namysłu i ironii w głosach aktorów mało.

Więcej opowiadał o życiu Okudżawa, wychodząc na pustą scenę z gitarą, sam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji