Artykuły

Czterech chłopców z Montowni

Na "Szelmostwach Skapena" poczułam się tak, jakby ktoś szeroko otworzył okno i wywietrzył zatęchłą piwnicę. Starą farsę Moliera gra czterech chłopaków tuż po PWST, którzy stworzyli własny teatr - Montownię. Występują gościnnie w warszawskim Teatrze Powszechnym. Adam Krawczuk, Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki, a także ich nowy kolega Marcin Perchuć czują się równie dobrze w repertuarze współczesnym jak i w klasyce. Aktorstwo, jakie prezentują w błahej komedyjce o niemądrych i zakochanych młodzieńcach, ich sklerotycznych i skąpych ojcach oraz przebiegłych służących, jest znakomite. Wszyscy czterej grają czysto, inteligentnie, pomysłowo, bez oszczędzania sił. Wykorzystują każdy zawarty w tekście pretekst do żartów. A przy tym ani na sekundę nie tracą bliskiego kontaktu z widownią, która co chwila nagradza ich wybuchami śmiechu. Na scenie nie ma prawie nic. Ot, skrzynia i wieszak. Jednak okazuje się, że skrzynia może być nie tylko kryjówką, ale i gościńcem czy balkonem, wieszak zaś ostrą bronią. Na tle czarnych kotar przewijają się jak w kalejdoskopie groteskowe figury. Jeśli ktoś znika z lewej kulisy jako kulawy, garbaty i krzywonogi staruch, to wiadomo, że pojawi się po sekundzie z prawej już jako uśmiechnięty młody fircyk. Aktorzy Montowni są uniwersalni i potrafią w komiczny sposób eksponować własne fizyczne charakterystyczne cechy: chudość, giętkość, wydatny nos czy szerokie usta. Pierwsza sztuka Zabawa Mrożka była przebojem. Druga, Szelmostwa Skapena, utrwaliła dobre wrażenie. Czekamy na trzecią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji